Rozdział 27

676 37 8
                                    

EMILLIE SINISTRE

Zrobiło się już ciemno, gdy drżącym głosem zapytałam Henry'ego o godzinę. Śmiech, będący odpowiedzią na jego specyficzne poczucie humoru (trafiające prosto w serce i przebijające je radością) trzymał się mnie przez całe spotkanie.

Chłopiec uniósł nadgarstek do nikłego światła pochodni na szkolnym korytarzu. Jego usta poruszyły się, ale przyćmił je blask tarczy zegarowej na jego ręce. 

- Ładny zegarek. - kiwnęłam głową w stronę przedmiotu. Podziękował, a do mnie dopiero doszły słowa, które powiedział wcześniej. - Zaraz, która jest godzina?

- Za dwadzieścia osiemnasta. Spieszy ci się gdzieś? - dopytał, gdy zobaczył moją spanikowaną minę.

- Muszę napisać wypracowanie na wróżbiarstwo na jutro. Całe pięć stóp! - podniosłam się z ławeczki. Zaraz po mnie wstał z niej Henry, zarzucając swoją torbę na ramię. - Rozgadaliśmy się.

- Twoja edukacja nie może cierpieć przez jakiegoś drania z pociągu. - puścił mi oczko i zrobił kilka kroków w tył. 

- Na razie! - pomachałam mu, również się oddalając. 

- Do zobaczenia. - obrócił się tyłem i przyspieszył kroku, jednak stanął w miejscu w tym samym momencie co ja.

- Kiedy? - zapytałam tuż po tym, jak ponownie na mnie spojrzał. 

- Pojutrze? 

Przytaknęłam z uśmiechem i ostatecznie rozdzieliliśmy się. Obiecałam Suzanne, że zrobimy wypracowanie razem, jednak nie zastałam jej ani w bibliotece ani w dormitorium, które były jedynymi miejscami w Hogwarcie, w których mogłaby odrabiać lekcje.

Samotnie usiadłam do pisania wypracowania, ale w połowie zrezygnowałam. Nie miałam na to głowy. Dlaczego? Bo wszystkie moje myśli zajmowali chłopcy. James, Remus i Henry.

Położyłam się do łóżka w ubraniach nie przykrywając się kołdrą. Nie miałam zamiaru jeszcze zasypiać, a jedynie przemyśleć sobie to, co ostatnio działo się w moim życiu.

Zakolegowanie się z Henry'm było dobrym posunięciem, bo czuję, iż wniesie coś dobrego do mojej codzienności sprawiając, że nie będzie ona aż tak nużąca i jednolita. Po czym to wywnioskowałam? Wystarczyło mi kilka godzin rozmowy.

Nie miałam zamiaru polepszać mojej relacji z James'em, bo najzwyczajniej w świecie mi na niej nie zależało. Wolałam usunąć raniące elementy z mojego serca. 

A Remus...

Tak się składa, że z tych trzech chłopaków był tym, o którym myślałam najczęściej i najchętniej, ale tym razem nie zdążyłam, bo zasnęłam. Suzanne obudziła mnie w środku nocy.

- Zasnęłaś w ubraniach. - usprawiedliwiała się. - Nie było ci niewygodnie? Ja nie dałabym rady usnąć w czymś innym niż piżamy.

Zbyłam ją i w łazience przebrałam się w luźną koszulkę oraz długie, bawełniane, czerwone spodnie piżamowe. Powróciłam do łóżka i, na całe szczęście, dane mi było usnąć w spokoju.

Wstałam wczesnym rankiem, a kiedy już się przyszykowałam, obudziłam wszystkie moje współlokatorki (oczywiście - Mary  najmniej łagodnie).

Wyszłam z dormitorium w dobrym humorze, który był spowodowany nie tylko tym, że wkurzyłam McDonald budząc ją nieco zbyt gwałtownie, ale też tym, że na zewnątrz była bardzo ładna, typowo wiosenna pogoda wręcz nakazująca ludziom, by wyśmienicie się dziś czuli. 

Zeszłam na śniadanie. Nie wiem, co mnie podkusiło, że usiadłam obok Blacka, przy którym zaraz mieli zapewne zasiąść Potter, Lupin i Pettigrew. Uśmiechnęłam się do chłopaka, gdy spojrzał w moją stronę przeżuwając swoje jedzenie. Wytrzeszczył oczy.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz