Rozdział 20

753 50 7
                                    

POV. MARLENA MCKINNON

- Daj mi napisać kolejny list! - prosiłam o to Mary już od godziny. Nie wiem, czemu uparła się, że tym razem nie będę mogła tego zrobić. Zazwyczaj, gdy chciałam pisać te listy, ona mi na to pozwalała, bo była świadoma tego, że układam zdania o wiele lepiej od niej. - Czemu jesteś taka uparta?

- Kończmy tę farsę. - odwarknęła patrząc mi głęboko w oczy i powoli cedząc swoje następne słowa: - Już nigdy więcej nie napiszesz listu. Od teraz będę sie tym zajmowała ja.

- Ale jak to? - zmarszczyłam brwi. Odkąd Mary odkryła to, że piszę listy oraz poznała moją tajemnicę rodzinną, miała nade mną przewagę, więc tak naprawdę mogła odciąć mnie od korespondencji już dawno, a jednak tego nie zrobiła. Aż do teraz. - Dlaczego akurat teraz?

- Ja chcę zająć się tą sprawą. Remus będzie moim chłopakiem, bo kiedyś przekażę mu, że to ja pisałam listy...

- Ale to będzie kłamstwo. - przerwałam jej. - Jako pierwsza pisałam listy. Ty to okrutnie przejęłaś.

- Mimo to, wiesz, że jestem lepsza. Bez względu na to, czy to ja piszę listy, czy nie ja, Lupin wybierze mnie. Jestem tego pewna, bo mogę mu zaoferować więcej niż ty.

- Ach tak? Co takiego? - prychnęłam. Była egoistką z krwi i kości.

- Wygląd, inteligencję, mądrość, zaradność, odwagę, a przede wszystkim: prawdziwą, piękną miłość. - uśmiechnęła się chytrze. - A ty co możesz mu dać, hmm? Tanie wiersze miłosne? Ignoruj mnie dalej, to masz zamiar mu powiedzieć, tak? - zaśmiała się.

- Być może. - wymamrotałam całkowicie zbita z tropu. Chciałam coś jej odpowiedzieć, zgasić jej zapał i pewność siebie... Ale nie wiedziałam, jak to zrobić. - Nie będę marnować czasu na bezsensowne rozmowy z tobą. Rób co chcesz, już mi nie zależy na tych listach.

Zarzuciłam torbę z książkami na ramię i tuż przed wyjściem z dormitorium zatrzymałam się. Prawda, która teraz do mnie dotarła była jak hamulec: zamykam pewien rozdział w swoim życiu. Następny muszę napisać jak najlepiej. I zacznę od poprawienia relacji ze wszystkimi.

Zaraz jednak przypomniałam sobie, że już nigdy nie napiszę miłosnego listu do Lupina. Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam obraz przede mną był zamazany przez łzy. Zbyt wiele spraw spadło na mnie jednego dnia.

Otarłam łzy, wzięłam głęboki wdech, wyszłam z dormitorium, skierowałam się na lekcje. Pomimo tego, co stało się dzisiaj chciałam wierzyć, że reszta dnia minie mi dobrze i jakoś przybliży mnie do celu, który sobie obrałam - do stania się lepszym człowiekiem. Może pokażę Mary, że tak naprawdę to ja jestem od niej lepsza.

Na Zielarstwie po raz pierwszy nie bałam się ubrudzić, a na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami nie obawiałam się podejścia do zwierzęcia. Małymi kroczkami starałam się zmieniać coś w swoim życiu.

Przez pierwsze kilka tygodni nie było łatwo. Trudno było się poprawiać, kiedy miało się tyle złych nawyków. Próbowałam jak tylko mogłam, lecz momentami czułam, że to ponad moje siły. Potrzebowałam kogoś, kto wsparłby mnie przynajmniej krótką rozmową. Do tej pory taką osobą był Remus, któremu zawsze przelewałam swoje uczucia na kartkę. Teraz nie miałam takiej możliwości.

Nie miałam prawdziwych przyjaciół. Tak właściwie to w ogóle nie miałam przyjaciół i głównym celem mojej zmiany było znalezienie sobie lepszych znajomych niż Mary.

Oczywiście, kiedy McDonald przestała ze mną rozmawiać, zaczęła to robić Dorcas. Ona nie stała po żadnej stronie i lubiła nas obie. Pewnego dnia powiedziała mi:

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz