Rozdział 40

581 31 13
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Rozpoczęcie nowego roku w zupełnie innej szkole nie było takie złe, jak sobie wyobrażałam. Co prawda nie było aż tak zjawiskowe, jak początki w Hogwarcie, ale nie mogłam narzekać. Musiałam się przyzwyczaić, bo to w końcu właśnie w tej szkole miałam uczyć się do momentu, w którym osiągnę pełnoletniość. Wtedy wrócę do Anglii i zamieszkam tam na stałe w jakimś małym, malowniczym domku obok lasu.

- Cieszę się, że jesteśmy w tym samym domu! Będzie czadowo! - pisnęła mi do ucha Aurelie podczas uczty.

Tutaj wszystko wyglądało inaczej. Korytarze nie były zrobione tak niedbale i staroświecko jak te w Hogwarcie. W Beauxbatons wszystko błyszczało oraz pachniało nowością. Dzieciaki nie były rozwrzeszczane, ale ułożone, kulturalne i wyniosłe.

Przez wzrok starszych roczników czułam się jakby otaczał mnie jeden, wielki Slytherin. Ale nawet w domu węża można było znaleźć fajne, odstające od stereotypów osoby, ale tutaj? Tu wszyscy byli tacy sami. Jedynie ja i Aurelie zachowywałyśmy się inaczej, lecz myślę, że dziewczyna po prostu dostosowała swoje dzisiejsze zachowanie do mojej obecności.

Uczta powitalna również wyglądała obco. Sufit nie był zaczarowany, a jedynie pomalowany na niebiesko i ozdobiony pasami złota. Nikt tutaj nie zachowywał się głośno, nikt nie rozmawiał. Jedyne, co słyszałam w pomieszczeniu to szczęk sztućcy i delikatne szepty niektórych.

Tuż po posiłku wszyscy jak zsynchronizowani wstali z miejsc w tej samej chwili i równo, jeden za drugim w długich rzędach powędrowali za przewodniczącymi im prefektami. Każdy dom został przydzielony do określonych dormitoriów i wkrótce mogłam rzucić się na łóżko z głębokim westchnięciem. Chłopaki, Rosemary i Suzanne napewno spędzają teraz czas lepiej niż ja.

Jedna ze współlokatorek otaksowała mnie chłodnym spojrzeniem z góry, po czym z gracją usiadła na łóżku i przygładziła pościel aksamitną dłonią. Już wiedziałam, że się nie polubimy, bo nie dość, że widać było, iż źle mnie oceniła już na samym początku, to jeszcze samo patrzenie na nią przyprawiało mnie o kompleksy.

Miała długie, lśniące, jasne włosy. Duże oczy o niebieskich tęczówkach rzucały spojrzenia spod gęstych rzęs, a drobny nosek dodawał jej uroku. Do tego miała podłużną twarz, wyraźne kości jarzmowe i pełne, malinowe usta.

Miałam świadomość, że jest ona najprawdopodobniej najładniejszą dziewczyną w tej szkole, lecz bardzo możliwe, że wcale tak nie było. W końcu do tej szkoły chodzą rodowite Francuzki - chodzące ideały o cudownych rysach twarzy, długich nogach i nieskazitelnie porcelanowej cerze.

Czułam się tu zupełnie inna niż wszyscy. Zachowywałam się inaczej, ubierałam inaczej i wyglądałam inaczej.

Sięgnęłam do swojego kufra i przedzierając się przez stertę ubrań usłyszałam ponad swoją głową:

- Cześć, Emillie! Słyszałam, że jesteś nowa, ja jestem Gloria. - uniosłam wzrok na wysoką, czarnowłosą dziewczynę o bladej cerze. Wyciągała do mnie rękę w geście powitania. Uścisnęłam ją i siląc się na uśmiech odpowiedziałam, że bardzo miło mi ją poznać. - Jestem taka podekscytowana! Uwielbiam poznawać nowych ludzi, może opowiesz mi coś o sobie?

Usiadła rozpromieniona na mojej pościeli i machając nogami ponad podłogą spojrzała na mnie wyczekująco. Na nowo zanurzyłam rękę po sam łokieć w kufrze, aż w końcu poczułam lekko szorstką okładkę małego tomiku wierszy.

- Jestem z Anglii, mam na imię Emillie i mam prawie piętnaście lat. Przeniosłam się tu za karę, bo rodzice stwierdzili, że znajomi z Hogwartu mają na mnie zły wpływ.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz