Rozdział 42

509 27 3
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Emillie?

Wystraszyłam się, a moje serce zaczęło bić o wiele szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Moja koszulka poruszała się przez to, jak mocno pompowało krew. Zestresowałam się, rozglądając po pokoju. Niemożliwe, żeby ktoś robił sobie ze mnie żarty.

Drżącą dłonią, z kropelkami zimnego potu formującymi się na moim czole, wzięłam pióro do ręki i napisałam.

Kim jesteś, o co chodzi i skąd znasz moje imię?

Literki zniknęły tak samo jak moja nadzieja, że to wszystko zakończy się dobrze. Już wiedziałam, że będę miała przez to kłopoty i jeszcze nie wiedziałam jakie, ale napewno będą one poważne.

To ja. Wujek. Dostałaś ode mnie te książkę, a ja mam drugą i dzięki nim możemy się porozumiewać. Czy wszystko w porządku?

Gdybym stała ta informacja sprawiłaby, że musiałabym usiąść. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim. To jedna z bardziej magicznych rzeczy, jakich doświadczyłam, a doświadczyłam ich sporo, bo w końcu żyję w świecie czarodzieji.

Nie jest w porządku.

Dlaczego? Co się stało?

Jestem w innym kraju, szkole, z innymi ludźmi i bez moich znajomych. Nie chcę tu być, a to wszystko przez to, że musiałam cię kryć, bo zachciało ci się mnie porywać.

Jak to? Gdzie jesteś?

Beauxbatons. Francja.

Czekałam na odpowiedź bardzo długo, a miałam wrażenie, że oczekiwanie ciągnie się w nieskończoność.

Kiedy wujek nie odpisał mi po godzinie, odłożyłam książkę pod poduszkę wcześniej upewniając się, czy aby rzeczywiście nikogo tu nie ma. Dziewczyny wróciły do pokoju w momencie, kiedy tomik był już bezpiecznie schowany, a ja leżałam na łóżku kompletnie zapominając o tym, żeby odpowiedzieć na listy.

- Co robisz? - zapytała Gloria, opadając na moje łóżko. Poprawiła spódnicę, co chyba było jej stałym nawykiem, bo robiła to za każdym razem, kiedy siadała.

- Nie mam pojęcia. - mruknęłam.

- Może wyjdziesz z nami jutro na dwór po lekcjach? Nie chcemy, żebyś siedziała sama. - odezwała się Aurelie, wyjmując książki ze swojej torby. A raczej nie wyjmując - wyrzucając je wszystkie naraz na pościel.

Parsknęłam.

- Masz na myśli, że wychodzicie na błonia?

- U nas to się tak nie nazywa. Mówimy na to "dwór". Musisz się przestawić, bo w końcu spędzisz tu dobre parę lat. - wtrąciła Agrippina.

Siedziała zwrócona w moim kierunku i podpierała się dłońmi o kant łóżka.

- To jak, idziesz z nami? - zapytała Gloria.

W jej głosie zawsze było coś takiego radosnego i optymistycznego.

- Może. - wzruszyłam ramionami. Raczej dobrze zrobiłoby mi wyjście z dziewczynami i zapoznanie się z nimi. Nie mogłam przecież gnić w tym idealnym do porzygu dormitorium.
- Idę.

- Świetnie! - klasnęła w dłonie Aurelie.

Według tych planów następnego dnia wyszłyśmy na świeże powietrze. Przespacerowałyśmy się rozmawiając i komentując ludzi, których mijałyśmy. Dziewczyny opowiedziały mi trochę o szkole oraz wyjaśnił niektóre sprawy, o których nie wiedziałam.

Na brałam przekonania, że moje współlokatorki wcale nie są takie złe, jak na początku mi się wydawało. No może trafiały w kanony piękna, były kulturalne i starały się być perfekcyjne we wszystkim co robiły, ale posiadały też wiele pozytywnych cech. Ujawniającą się zaletą była między innymi serdeczność. Każda z dziewczyn miała w sobie różne pokłady tej serdeczności, ale u żadnej nie bylo mowy o braku tej cechy.

Po powrocie wspólnie odrobiłyśmy lekcje, a następnie każdy zajął się sobą. Zasloniłam moje łóżko kotarą, wysuwając spod poduszki tomik wierszy. Otworzyłam go na ostatniej stronie czekając.

Wpatrywałam się w pustą kartkę mając złudną nadzieję, że cokolwiek się na niej pojawi. Z biegiem czasu wlepiałam w nią wzrok coraz intensywniej jakby to właśnie to miało sprawić, że otrzymam wiadomość od wujka akurat w tej chwili.

****

Po trzech miesiącach oczekiwania na jakikolwiek znak życia od mojego wujka poddałam się. Tomik wylądował w kominku, tworząc czerwony płomień, ogrzewając mnie w ten zimny, grudniowy wieczór oraz paląc moje wszelkie nadzieje.

Właściwie nie zależało mi już na tym. Zadomowiłam się w Beauxbatons, poznałam urocze osoby i mimo, że moje dni były przepełnione rutyną to nie narzekałam, bo im szybciej mi one mijały, tym prędzej pojadę do domu na przerwę świąteczną.

Miałam w planach spotkać się podczas tej przerwy z dawnymi znajomymi z Hogwartu, ale pozbyłam się tego pomysłu. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu odkąd otrzymałam od nich listy...

Na Merlina... To moja wina. Nie odpisałam im, bo zaaferowała mnie korespondencja z moim wujkiem przez tajemniczy portal w książce. Jestem okropną koleżanką.

Poderwałam się z fotela, drżącymi rękami biorąc z szafki długi zwój pergamiu, kałamarz i pióro.

Kochani!

Ogromnie Was przepraszam, ale zaszła okropna pomyłka i przez to nie dostaliście ode mnie odpowiedzi na wasze listy. Moja sowa pomyliła się i niestety odpisuję Wam dopiero teraz. U mnie jest wszystko dobrze, poznałam fajne osoby, ale dalej tęsknię za Wami i bardzo mi Was brakuje! Może spotkamy się w przerwę świąteczną? Akurat na ten czas wracam do Anglii i moglibyśmy spędzić razem trochę czasu. I przy okazji koniecznie powiedzcie, co tam u Was!

                                                   Emillie


𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz