POV. EMILLIE SINISTRE
Obudziłam się w swoim łóżku mimo, że (o ile pamięć mnie nie zawodzi) zasnęłam na kanapie tuż przy Remusie podczas naszej rozmowy, kiedy burza już dawno się skończyła. Zerknęłam w lustro rozczesując włosy i wychodząc, by zobaczyć, czy inni już wstali.
Zajrzałam do salonu. Remus stał tyłem do drzwi, a brak koszulki pokazywał mi jego nagie plecy w całości. Przez środek kręgosłupa ciągnęła mu się długa, bordowa rana gojąca się powoli. Wyglądała na świeżą, więc pewnie dlatego nie została potraktowana czarami.
Lupin wciągnął koszulkę, obracając się w moim kierunku. Napotykając moje spojrzenie zarumienił się i wydukał:
- Co tu robisz?
- No nie wiem, zdaję się, że tu mieszkam. - odgryzłam się.
- Racja. - pokiwał głową. - Podglądałaś mnie?
Teraz to ja sponęłam rumieńcem.
- N-nie. Przez przypadek zobaczyłam jak się przebierasz. To znaczy... Właśnie miałam iść.
- Rozumiem. - powiedział, unosząc jedna brew i widocznie nie wierząc mi.
- Zrobię śniadanie. Co byś chciał? Masz do wyboru kanapki albo jajka sadzone i boczek. - wyliczyłam zbaczając z poprzedniego tematu. Teraz już nie patrzyłam na chłopaka, bo za każdym razem rozbierałam go wzrokiem. O wiele lepiej byłoby, gdyby nie zakładał tej koszulki.
I w tym momencie wyobraziłam sobie, jak ciepła musi być jego klatka piersiowa i jak fajnie byłoby się do niej przytulić. Po takich myślach już kompletnie nie mogłam spojrzeć mu w oczy, a zażenowanie tym, jak daleko poszła moja wyobraźnia zagłuszyło moment, w którym odpowiedział na moje pytanie o śniadanie.
- Emillie, co się stało? - zapytał, wybudzając mnie z transu. - Zrobiłaś się czerwona na twarzy. Źle się czujesz? Może masz gorączkę?
- Nie, nie, nic mi nie jest. - mruknęłam przykładając swe zimne dłonie do policzków, by pozbyć się odrobiny ciepła z mojej twarzy. - To jak? Co chcesz na śniadanie?
- Cokolwiek zrobisz, ja tym nie pogardzę. - zaśmiał się.
- Okej. Czyli jajka. Zawołam cię, jak będą gotowe. - poinformowałam go, wychodząc.
- Czekaj! Pójdę z tobą. - dołączył do mnie. - Pomogę ci.
*
Remus opuścił mój dom po południu, a wraz z nim odeszła cała moja nadzieja na spędzenie fajnego wieczoru filmowego z chłopakiem. Miałam już nawet plany, jak wszystko mogłoby przebiegać, ale oczywiście los uwielbia płatać mi figle i szczerze mówiąc - już zaczynałam się do tego przyzwyczajać.Kiedy sowa zastukała w okno dziobem, wpuściłam ją, odebrałam listy, których adresatami byli moi rodzice i dałam jej kawałek sucharka. Położyłam koperty na stole, ale wtem spostrzegłam, że jeden jest do mnie. Od razu rozpoznałam staranne, równiutkie pismo Rosemary, przy czym zorientowałam się, iż zapomniałam wysłać jej obiecany list.
Pobiegłam do swojego pokoju, by tam przeczytać list dziewczyny i napisać jej odpowiedź.
Emillie!
Na Merlina, czy wiesz jak bardzo się o Ciebie martwiłam? Dzisiaj twoi rodzice wysłali nam informację, że wróciłaś do domu cała i zdrowa. Wszyscy odchodziliśmy od zmysłów ze zmartwienia!
- Emillie, przyjdź proszę do mnie! - zawołała mnie moja mama.
- Już idę! - odkrzyknęłam.
Wepchnęłam pergamin pod poduszkę, wychodząc z pokoju i pojawiając się u boku mojej mamy w kuchni.
- Odłożyłam tę rozmowę, bo widziałam, że chcesz spędzić trochę czasu ze swoim przyjacielem. Ale teraz nadszedł czas, żebyś skonfrontowała się ze mną. - zalała kubki z herbatą gorącą wodą, stawiając je na stole. - Siadaj. Co się z tobą działo, jak nie było cię w domu? Bo wiemy, że nie byłaś u koleżanki. Wiesz, że jeśli zrobiłaś to dobrowolnie to było to bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony.
Co teraz zrobić? Jeśli powiem, że ktoś mnie porwał nie będę mogła uniknąć wypytywania, kto to zrobił, a jeśli nie będę chciała im tego powiedzieć, mogą zrobić wszystko, żeby się dowiedzieć. Mogliby nawet... Zastosować na mnie Veritaserum. Mój tata był bardzo dobry z eliksirów w Hogwarcie i na pewno potrafiłby sporządzić eliksir prawdy.
Jedynym wyjściem było skłamanie.
- Myślałam, że dobrym sposobem na rozerwanie się będzie... ucieczka. Zwiedziłam w tym czasie Londyn.
- Co zrobiłaś? Przecież mogłaś nas o to poprosić! Razem zwiedzilibyśmy Londyn! - mama zrobiła się niemalże purpurowa na twarzy, a jej palce zacisnęły się tak, że knykcie pobielały. - Gdzie ty mieszkałaś? Za co żyłaś?
Teraz musiałam być bardzo ostrożna z tym, co mówię mamie. Kłamanie nigdy nie było moją mocną stroną.
- Najpierw skoczyłam na Pokątną i wybrałam trochę pieniędzy ze swojej skrytki. Kupiłam trochę jedzenia tam, a resztę zamieniłam na mugolskie pieniądze i za to wykupiłam sobie nocleg.
- Jesteś niepełnoletnia. Nie mogli ci tak po prostu dać pokoju w hotelu.
- Pani z recepcji była starszą panią i wiecznie miała brudne okulary. Nie domyśliła się ile tak naprawdę mam lat.
- Mówisz o tym tak spokojnie? Dziewczyno, odchodziliśmy tu od zmysłów, a ty teraz bez cienia skruchy opowiadasz mi takie szczegóły z twojej ucieczki? Nawet nie usłyszałam od ciebie żadnego przepraszam!
- Przepraszam, mamo. Jestem okropną córką. - wstałam i przytuliłam się do niej próbując udawać, że naprawdę jest mi przykro z tego powodu.
- Idź do siebie. Muszę porozmawiać z tatą o tej sprawie. Zawołamy cię i powiemy ci, jaka będzie twoja kara.
Odsunęłam się, patrząc na kobietę. Miała zmęczony, smutny wyraz twarzy i patrzyła na mnie z rozczarowaniem. Chciałam powiedzieć jej "Mamo, kłamałam! Zostałam porwana!", ale nie mogłam. Musiałam patrzeć bezczynnie na moich zawiedzionych czymś, czego kompletnie nie zrobiłam, rodziców.
Wróciłam do pokoju i z mniejszym entuzjazmem niż wcześniej zaczęłam od początku czytać list Rosemary.
Wszystko jednak sprowadzało się tylko do jednego - jak bardzo wszyscy się o mnie martwili. Na końcu napisała, że cieszy się, że jestem cała, zdrowa i bezpieczna, po czym zażądała, żebym zrelacjonowała jej sytuację z pociągu z Remusem.
Rzuciłam pergamin na biurko zwlekając z napisaniem odpowiedzi. Ostatecznie zdecydowałam się, że napiszę list do dziewczyny następnego dnia. Nie miałam na to głowy w obecnym momencie, bo martwiłam się, co jako karę mogą mi wymyślić moi rodzice. No i oczywiście zastanawiałam się, jak długo będą się na mnie gniewać.
Posprzątałam w pokoju, bo myślałam, że przynajmniej to troszkę ich udobrucha. W końcu zawołali mnie do siebie, a ja prawie zemdlałam ok usłyszeniu jaką karę mi wymyślili. Musiałam usiąść na krześle, by nie przewrócić się.
- Nie możecie mi tego zrobić!
CZYTASZ
𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛 • 𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟
RandomTrzynastoletni Remus Lupin od kilku miesięcy otrzymuje od nieznajomej mu dziewczyny tajemnicze miłosne listy. Zawarte są w nich między innymi wskazówki mające pomóc chłopakowi w odnalezieniu adoratorki. *** ...