Rozdział 6

1.4K 81 30
                                    

REMUS LUPIN

W czwórkę stanęliśmy za ścianą, schowani przed wzrokiem dziewczyn, schodzących po schodach do Pokoju Wspólnego ze swoich dormitoriów. Nasz plan był prosty, wręcz banalny.

Nie chciałem uczestniczyć w tym żarcie. Nie miałem na to ochoty, ani czasu, ale Black i Potter nie dawali mi spokoju, więc zgodziłem się na to tylko z tego względu. Nie chciałem nikogo ośmieszać tym żartem. Emillie była sympatyczna i dziwnie czułem się, wymyślając całą tą zasadzkę na nią.

Usłyszeliśmy kroki na schodach, a James, schowany pod Peleryną Niewidką, wyjrzał zza rogu. Dał nam znak, żebyśmy przygotowali się do rzutu.

Wiele rzeczy stało się w jednej, krótkiej chwili.

Sinistre zeszła z ostatniego stopnia, ja z Syriuszem rzuciliśmy w jej stronę balony wypełnione niezmywalną farbą, które wybuchły kilka centymetrów od niej, Peter pisnął, a James wybuchnął śmiechem.

Patrzyłem przez chwilę na reakcję dziewczyny, jednak zaraz Syriusz złapał mnie za rękaw szaty i pobieglismy na śniadanie. Mam tylko nadzieję, że Emillie nie będzie zbytnio urażona...

- To było prze-niesamowite. - wydyszał Potter, już w Wielkiej Sali.

Syriusz przez całe śniadanie podśmiewywał się pod nosem tak samo jak Peter, w przeciwieństwie do Jamesa, który zdążył się opanować i złagodzić swoją ekscytację.

Śniadanie już się kończyło, kiedy do Wielkiej Sali weszła Emillie w towarzystwie swoich zdenerwowanych współlokatorek, idących z nią ramię w ramię. Jej włosy, tak jak podejrzewaliśmy podczas planowania kawału, stały się jaskrawo zielone, podobnie jak nieregularnie poplamiona szata szkolna, co niekoniecznie zgrywało się z czerwienią jej złości na policzkach.

Sinistre podeszła do nas z uśmiechem i, odpędząjąc rumieńce zażenowania, powiedziała słodko:

- Zemszczę się.

Odwróciła się, zasiadając wraz z koleżankami jak najdalej nas.

Popatrzyliśmy po sobie. Ta radość była sztuczna i udawana, a na sam jej wydźwięk przechodził mnie dreszcz. Czułem się jak w kryminale, który ostatnio czytałem - psychopata mówił tam radosnym, wręcz przesłodzonym głosem, by nie włączać czujności swojej ofiary, którą później atakował z zaskoczenia.

- Co nam może zrobić? - zapytał z kpiną Potter, kiedy szliśmy w kierunku sali Zaklęć. - To dziewczyna, do tego taka słodka i niewinna. - uznał prześmiewczo.

- Cicha woda brzegi rwie. - rzucił Black.

- Mugolskie przysłowia zostają ci w pamięci. - odparłem wchodząc za nim do klasy i zajmując miejsce w przedostatniej ławce.

- To od ciebie się ich nauczyłem. - cmoknął, siadając obok.

- Cieszę się, że jednak uczysz się czegokolwiek. - uniósłem kącik ust w górę. - Ale ja użyłbym w tej sytuacji innego mugolskiego przysłowia.

- Jestem ciekaw jakiego, mądralo.

- Nie mam zielonego pojęcia.

- Zagadaj do Emillie. Ona ma dużo zielonego.

* * *

Po zakończeniu czwartkowych lekcji, wylegiwaliśmy się w naszym dormitorium, nie robiąc nic oprócz oddychania. I na oddychaniu minęły nam dwie godziny.

Zszedłem z łóżka i przeciągnąłem się. Rozejrzałem się. James zasnął, Peter czytał książkę, a Syriusz wpatrywał się w sufit. Podszedłem do lustra, wygładziłem swój bordowy sweter z przypinką Gryffindoru, przejechałem ręką po włosach i wyszedłem.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz