Rozdział 12

1K 55 20
                                    

POV. REMUS LUPIN

Wyszedłem z dormitorium ściskając w ręku kolejny list. Zmierzałem w kierunku spokojnego, ustronnego miejsca, w którym mógłbym go przeczytać, bo w sypialni nie było mi to dane. Nogi poniosły mnie do biblioteki, gdzie usiadłem przy stoliku obok okna pomiędzy regałami i rozwinąłem pergamin.

Kochany Remusie,

Emillie chyba naprawdę uwzięła się na twoich kolegów i mam obawy, że Ciebie także dosięgnie któryś z jej dowcipów. Nie rozumiem jej postępowania i nie mam pojęcia jakie może mieć powody do takich działań. Ciebie też to irytuje?

Jak tam twoje samopoczucie? Widziałam cię ostatnio i przyznam, oczywiście, nie obraź się, że wyglądasz niezbyt dobrze. Było to po pełni księżyca w ubiegłym miesiącu. Ja nie mogę zasnąć podczas pełni, czy na ciebie księżyc też tak działa? Jeśli tak, to mi pomaga odrobinę zasłonięcie kotary i odwrócenie się tyłem do światła. Mam nadzieję, że tobie też to pomoże.

Jeśli nie mam racji, nie słuchaj moich rad,

Jeżeli jestem Ci zbędna, to po prostu ignoruj mnie dalej.

Popatrzyłem na okno, za którym szalała ulewa i oparłem głowę na dłoni. Krople bardzo szybko spływały po zewnętrznej stronie szyby, ale kiedy dotknąłem szkła okazało się, że od środka pomieszczenia powierzchnia także jest wilgotną. Zebrałem wodę opuszkami palców i przetarłem nimi powieki, by poczuć choć odrobinę orzeźwienia.

Powli przestawało padać, a ja podniosłem się z miejsca, by założyć bordowy płaszcz przeciwdeszczowy w dormitorium, a następnie opuścić zamek. Wpychając ręce do kieszeni przeciąłem połowę błoni, nie spuszczając wzroku z moich brodzących po mokrej trawie butów, do momentu, kiedy nie usłyszałem cichego "cześć" zza moich pleców. Odwróciłem się i rozpromieniłem na widok Emillie z opadajacymi ma twarz, wilgotnymi, a przez co też pokręconymi, włosami. Odgarnęła je z oczu i popatrzyła na mnie.

- Cześć. - odpowiedziałem. - Czemu jesteś tu w taką pogodę? Nie przeziębisz się?

- Uwielbiam deszcz. Jest jak mój stary przyjaciel, nie sądzę, bym przez niego mogła się przeziębić. - wzruszyła ramionami, dłonie dalej trzymając w kieszeniach swojego płaszcza. - A ty czemu tu przyszedłeś?

- Musiałem się przewietrzyć i może choć trochę spróbować docenić deszcz. Naprawdę tak go lubisz? Nie masz dość tego, że w Anglii tak często pada?

- Czy to, że coś dzieje się często od razu musi znaczyć, że jest mniej fajne i lubić to coraz mniej?

- Rutyna nudzi. - mruknąłem, bardziej do siebie.

- Deszcz to nie rutyna. - pokręciła głową. - Podczas deszczu można robić wiele rzeczy. Czytać książki, chodzić na spacery, skakać po kałużach i zbierać grzyby. To nie jest rutyna, jeśli wie się, jak dobrze wykorzystać ulewy.

- Nie patrzyłem na to od tej strony. Być może masz rację.

Idąc ramię w ramię, coraz bardziej zbliżając się do chatki Hagrid'a, postanowiliśmy, że odwiedzimy gajowego w jego skromnym domku. Drzwi jednak okazały się zamknięte.

- To dziwne. O tej porze zazwyczaj jadł podwieczorek. - brunetka zmarszczyła brwi i podeszła do okna, zaglądając przez nie, a ja rozejrzałem się dookoła. - Wygląda na to, że naprawdę go nie ma.

- W takim razie może pójdziemy na herbatę do kuchni w zamku? - zaproponowałem i miałem ogromną nadzieję, że dziewczyna się zgodzi.
- Być może oświecisz mnie kolejnymi przemyśleniami co do deszczu?

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz