Rozdział 50

562 31 6
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Łakocie nabyte przez Petera dwa tygodnie wcześniej w Hogsmeade, walały się po biurku i łóżku Potter'a. Te, które leżały na pościeli były rozpieczętowane i wyjedzone do połowy przeze mnie oraz Pettigrew. Siedzieliśmy koło siebie w ciszy, oparci o wezgłowie łóżka. Czekaliśmy, aż do pokoju wrócą James, Syriusz i Remus.

Po tym, co usłyszałam od Syriusza, moja relacja z Lupinem została odrobinę naderwana. Nie rozmawialiśmy ze sobą od dwóch dni  z mojej winy i mojego wyboru - musiałam dojrzeć do tej rozmowy. Na pewno nie mogłam przeprowadzić jej podczas pobytu u przyjaciela na wakacjach, bo miał to być czas wyluzowania, a nie stresowania i spinania się.

Wpakowałam do ust następny smakołyk. Nadmiar słodkości w ostatnim czasie z pewnością odbije się na mnie już niedługo. Aczkolwiek, w tym momencie nie żałowałam, że sięgam do paczek Petera częściej niż kiedykolwiek. Łakocie osładzały mi i tak cudowny czas spędzony z przyjaciółmi.

- Grosik za twoje myśli. - odezwała się z drugiego końca pokoju Suzanne. Niemalże zapomniałam, że siedzi tu razem z nami. Jej oddech zdawał się niemożliwy do wyłapania, a wzrok i wyraz twarzy były spokojne. W oczach dziewczyny błysnęło ukojenie i wiedziałam, że odpoczynek tutaj dobrze jej robi.

- Myślę nad tym, jak bardzo gruba będę po powrocie do domu. - poklepałam się po brzuchu. - A czy mogłabym wiedzieć, jakie są twoje myśli?

Suzanne okupowała parapet, wpatrując się w okno, a raczej w coś, co było za nim. Towarzyszył jej lekki rumieniec i błogi uśmiech pokazujący, że dziewczyna naprawdę jest szczęśliwa.

Właśnie dlatego nie chciałam dzielić się z nią tym, co usłyszałam ani moimi obawami co do przyszłości. Nie miałam zamiaru psuć tej idealnej okazji do wypoczynku w doborowym towarzystwie oraz świetnej atmosferze.

Założyła lśniące włosy za ucho, spoglądając na przysypiającego Petera.

- Myślę o tym, jak bardzo cieszę się, że moje życie tak się potoczyło. - odparła, rozjaśniając swoją twarz uśmiechem i wyraźnym błyskiem w oku.

- Ja cieszę się twoim szczęściem. - zdawało mi się, że jej przerwałam, bo lekko uchylone wargi ponownie złączyła ze sobą. Mimo to, rozciągnęła je jeszcze bardziej, ukazując mi promienny wyraz twarzy. Na Merlina, ta dziewczyna rzeczywiście była spełniona. - Ty i Marlene...

- Nie chodzi mi tylko o mój związek z nią. - tym razem to ona mi przerwała, odpychając od parapetu. Powolnym krokiem zmierzała w stronę łóżka. - Mam na myśli to, że zawdzięczam szczęście nie tylko jej. Bardzo się do niego przyczyniła, ale nie jest to tylko i wyłącznie jej zasługa.

Usiadła na brzegu, niemalże siedząc w powietrzu. Sięgnęła po landrynkę, wrzucając ją sobie do ust. Zrobiłam to samo, mimo iż zaczynało mnie mdlić od nadmiaru słodkości.

Czekałam aż dziewczyna rozwinie wypowiedź, ale ona aktywowała rozmarzony wzrok, wlepiając go w ścianę. Uniosłam kącik ust z radością.

Collins rozchyliła usta, lecz odgłos otwieranych drzwi ponownie jej je zamknął.

- Dziewczynki! I Peter. - zawołał James, przekraczając próg i uśmiechając się. - Idziemy na spacerek, dzieciaczki!

Uśmiechnęłam się z beztroskości, jaką wykazywał się chłopak. Syriusz wyciągnął do mnie rękę, więc podeszłam do niego, tym samym wyrażając moją chęć na przechadzkę. Przez moment spojrzałam Remusowi w oczy, unosząc kąciki ust w górę.

Wkrótce wszyscy stawialiśmy lekkie kroki na polnej dróżce w Dolinie Godryka. Postanowiliśmy, że przejdziemy się z dala od głównej drogi, by nie przeszkadzać mieszkańcom. Tutaj jednak mogliśmy robić wszystko - od krzyczenia, przez głośne rozmowy po gonienie się i śmianie w niebogłosy.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz