Rozdział 8

1.2K 72 36
                                    

EMILLIE SINISTRE

Impreza sylwestrowa okazała się strzałem w dziesiątkę i udała się na tyle, że napawała mnie niesamowitą dumą — byłam w końcu współ organizatorką tego wydarzenia. Nie urządziliśmy z tego imprezy z setkami gości, a małe, aczkolwiek huczne, spotkanie z najbliższymi. Podczas niego głównie graliśmy w karty i gry planszowe, a na koniec odliczaliśmy czas do rozpoczęcia nowego roku, po czym wznieśliśmy toast i za dwie godziny powędrowaliśmy do łóżek.

- Dzisiejszy dzień to dzień marzeń. - westchnęła rozmarzona Aurelie z łóżka obok.

- Doprawdy? - uniosłam brew do góry. - Co było takiego niezwykłego w tym dniu?

Aurelie postanowiła wesprzeć ciszę w pokoju. Zaraz napadła mnie myśl, że w jej głowie zapewne krążyło wtedy  spotkanie z Black'iem. Jeśli zdarzyło się coś pomiędzy nimi, chyba wolałabym tego nie wiedzieć.

- No, wiesz... - zawachała się. - spotkanie z Syriuszem przebiegło pomyślnie.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - dopytałam. - Pomyślnie w sensie, że nie dałaś mu nadziei na cokolwiek więcej od przyjaciół, czy pomyślnie w sensie, że papuszki nierozłączki, wielka miłość do końca życia?

- Z Tobą nie da się normalnie pogadać. Jesteś dzisiaj strasznie drażliwa, wiesz? - wypomniała mi, tym samym podkręcając ogień pod wrzącym garnkiem moich nerwów.

Dopiero co się uspokoiłam, a ona już daje mi kolejne powody do ponownej kłótni o to samo. Westchnęłam. Do czego to prowadziło? I czemu miałaby przeszkadzać mi ich relacja?

- Wiem, przepraszam. Opowiedaj, co się działo.

- No więc, rozmawialiśmy dużo, poszliśmy na kakao...- wspominała dziewczyna. - ale nic pomiędzy nami się nie wydarzyło, choć Syriusz jest naprawdę spoko chłopakiem.

- Ah. - wyrwało mi się z ulgą. - Wiesz, lepiej pójdźmy już spać. Wstajemy za pięć godzin.

- Dlaczego tak wcześnie? - dopytwała, kiedy odwróciłam się do niej plecami i zacisnęłam wokół siebie kołdrę.

- Trzeba spożytkować ten pierwszy dzień w nowym roku. Słyszałaś jak się mówi? Jaki początek tak i cała reszta.

* * *

Pociąg już ruszał, para wdarła się do środka przez uchylone okna, będące w tamtym momencie barierą między matkami żegnającymi się czułe ze swoimi dziećmi, ale ja niestety wciąż szukalam przedziału, w którym mogłabym przesiedzieć podróż. Odjechaliśmy i w końcu udało mi się znaleźć miejsce dla siebie. Tuż przy oknie.

Patrzenie na śmigające za szybą pola stało się męczące, nużące i nudne, więc by nieco poruszyć zamgloną głową, sięgnęłam po książkę, której historia porwała mnie na jakiś czas. Słońce powędrowało wyżej na niebo.

Drzwi przedziału pstryknęły, zaszumiały i zatrzasnęły się za  blondwłosym chłopakiem, który nawet nie zapytał, czy może zająć tu miejsce. Zasiadł naprzeciw mnie ze spokojem zerkając za okno. Bił od niego taki dziwny, melancholijny nastrój.

- Gapisz się. - mruknął po jakimś czasie.

Rzeczywiście, nieco pochłonęło mnie wpatrywanie się w niego. Zapewne dlatego, że widziałam go po raz pierwszy. I zaintrygowała mnie jego aura. Była przyciągająca. Wypełniła przedział jakby uspokajającą parą, łaskoczącą płuca i otwierającą źrenice.

Zmrużyłam oczy, zwracając uwagę na moje dziwne rozproszenie. Wróciłam do książki, wodząc bezmyślnie po słowach, które rozmyły się i ominęły mnie.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz