Rozdział 32

647 38 41
                                    

POV. REMUS LUPIN

Wstałem powoli z wygodnego fotela i niemalże wpadłem w ramiona Emillie, gdy Syriusz podstawił mi nogę w czarnym, lakierowanym bucie.

- Black! - warknąłem na niego.

- Nie denerwuj się, Luna... Remus. - poprawił się w ostatniej chwili.

Przez jego pomyłkę powrócił do mnie cały stres i zaniepokojenie tym, o czym przed chwilą dowiedzieli się Potter, Black i Pettigrew. To byli moi pierwsi znajomi, którzy wiedzieli o moim problemie. Nadal nie miałem pewności, czy słusznym posunięciem było wyjawienie im prawdy.

Zasunąłem za sobą drzwi i podążyłem za Emillie wzdłuż korytarza. Wzrokiem wodziłem między jej sylwetką, włosami a przedziałami. Wkrótce znaleźliśmy jeden pusty i do niego weszliśmy. Usiedliśmy naprzeciw siebie bez słowa.

Emillie wzięła wdech, mówiąc:

- Ostatnio niezbyt dobrze się między nami układa. To przez to, że prawie się pocałowaliśmy? - nabrałem powietrza. Pierwszy raz któreś z nas mówi otwarcie o tym, co wtedy zamierzaliśmy. - Chciałabym zakończyć ten rok z uporządkowanymi relacjami. Skoro nie chcesz abyśmy byli kimś więcej, zostańmy przyjaciółmi.

Oberwowałem jak jej język sunie między dolną a górną wargą w kąciku ust. Ust, których nie zdążyłem zasmakować i zapewne już nie będę miał okazji.

Rozproszyłem się tym widokiem i bezwiednie odpowiedziałem przecząco na jej propozycję. To, co powiedziałem dotarło do mnie dopiero, gdy zobaczyłem jej reakcję.

- Ah... No dobrze. - przełknęła slinę, wstając. - Skoro tego chcesz.

Złapała za zasuwkę drzwi, gdy podrywając się chwyciłem ją za dłoń.

- Nie to miałem na myśli. - wyjaśniłem szybko. - Zamyśliłem się i powiedziałem nie to, co chciałem. Chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi.

Czy to prawda? Bycie przyjaciółmi to jedna z bezpieczniejszych opcji dla nas obojga, ale nie mam pojęcia, czy chcę, aby tak było. Brakuje mi Emillie, lecz nie mogę pozwolić, żebyśmy ponownie zbliżyli się do siebie tak jak wcześniej. A znając życie zapewne właśnie tak się stanie.

Uśmiech pojawił się na jej twarzy i wyciągając do mnie smukłe ramiona, przytuliła mnie. Nie spodziewałem się tego, ale owinąłem ręce w jej pasie, kładąc je na plecach. Jeśli będzie dawać mi takie przyjacielskie uściski, nie wiem jak długo wytrzymam na pozycji tylko przyjaciela. A przecież nie mogę przekraczać tej granicy.

Wzięła głęboki wdech, tuląc się do mojej szyi.

- Masz bardzo ładne perfumy. - mruknęła, odsuwając się. - Zdecydowanie bardziej podobają mi się męskie niż damskie.

Spojrzałem przez okno, by ukryć swoje zmieszanie. Ciekawe, czy mówiła takie rzeczy Henry'emu.

- Tak? Ja preferuję damskie. - palnąłem. - To znaczy, psikam się męskimi, po prostu zapach damskich bardziej mi się podoba.

- Wiesz, raczej nie moglibyśmy się przyjaźnić, gdybyś psikał się damskimi. - objechała mnie wyniosłym wzrokiem od stóp do głów tak, że przebiegł mnie dreszcz. Zaraz potem jednak zaśmiała się słodko. - Żartowałam! Kwestia perfum nie jest dla mnie ważna chociaż masz ode mnie bardzo wielki plus za takie perfumy...

Zaciągnęła się zapachem z przymkniętymi powiekami.

- Koniec komplementowania mnie, bo zaraz się zarumienię. - zarządziłem zgodnie z prawdą, choć Emillie wcale nie musiała o tym wiedzieć, więc przekształciłem moje słowa w żart. Byłem niewiele od spłonięcia czerwienią, jęknięcia i innych, okazujących moją słabość czynów. - Zobaczmy, jak prezentują się twoje perfumy.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz