Rozdział 31

628 33 4
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Kolejny rok w Hogwarcie minął mi jeszcze szybciej niż te poprzednie. Nie mogłam uwierzyć, że po wakacjach pójdę już na czwarty rok. A ponieważ chciałam wejść w czas wakacji czysta, bez pozostawiania za sobą nieprzyjemnych sytuacji, uznałam, iż nadeszła pora na pogodzenie się ze wszystkimi, z którymi dotychczas miałam spór.

Zaczęłam w drodze na stację w Hogsmeade. Przecisnęłam się obok Suzanne, doskakując na miejsce obok Marleny.

- Hej, Marlena, słuchaj. - zagadałam. - Mam wrażenie, że byłam do ciebie za bardzo uprzedzona... Mogłybyśmy zacząć od nowa?

- Och, co? - zapytała zaskoczona. Chwilę zajęło jej, zanim przetworzyła to, co powiedziałam, a potem uśmiechnęła się i z radością wykrzyknęła: - Jasne! Cieszę się, że się zdecydowałaś, bo odkąd zaczęłam przyjaźnic się z Suzanne, bardzo chciałam cię lepiej poznać.

Wyciągnęła do mnie dłoń, bym uścisnęła ją na znak pojednania, a ja bezwiednie zrobiłam to, czego chciała. Nie panowałam nad tym, co robię, bo moje myśli zablokowała informacja, że Marlena i Suzanne się przyjaźnią. Co to oznacza? McKinnon niedawno zaczęła się z nią zadawać i już myśli, że są przyjaciółkami? Nawet ja, po tylu latach spędzonych razem z nią nie mogę się tak określić (głównie dlatego, że ostatnio oddaliłyśmy się od siebie), a co dopiero Marlena, która nagle odłączyła się od Mary i już myśli, że wszystko jej wolno.

Chwila... Odłączyła się od Mary! Może wbiła się do naszego grona, żeby donieść McDonald, jak mają się moje relacje z Remusem, aby Mary wiedziała, czy może się do niego zbliżyć? Teraz ma już pełne pole do popisu, bo napewno zorientowała się, że mój kontakt z Lupinem ma się nijak.

Lupin. To on będzie następną osobą, z którą poprawię stosunki na koniec roku.

-... to super, że okazało się, że... - ciągnęła swój, nie słuchany przeze mnie wywód, Marlena.

- Tak, tak, super. Ja już pójdę. - wymamrotałam, przerywając jej i szybko wycofując się, by dołączyć do Rosemary, idącej z tyłu. - Podoba ci się to, co dzieje się z Suzanne?

- Mało mnie to obchodzi. Od zawsze byłyśmy ze sobą na bakier, przecież wiesz. - wzruszyła ramionami.

- A nie wydaje ci się podejrzane, że Marlena tak nagle dołączyła do nas i próbuje się wkupić w nasze łaski? - szepnęłam.

- Daj spokój. Wyluzuj się. - machnęła ręką.

- Mówi to ta, która jeszcze nigdy tego nie zrobiła. - droczyłam się z nią, mimo że nadal martwiło mnie to, co się działo.

- Naprawdę tak uważasz? - zapytała poważnie, kiedy weszliśmy na peron, żeby poczekać na pociąg. Zaprzeczyłam. - Na pewno?

- Tak, oczywiście. - dźgnęłam ją palcem w ramię. - Słuchaj... Chciałabym poprosić cię o... radę.

- Wal śmiało. - uśmiechnęła się zachęcająco, na co powoli, ale głęboko nabrałam powietrza w płuca.

Gdzieś z tyłu głowy przemknęła mi myśl, że wcale nie potrzebuję porady i sama poradzę sobie najlepiej. Otworzyłam usta, zamknęłam je, ponownie otworzyłam i znów zamknęłam. Niepotrzebnie tak szybko wystartowałam z tym pomysłem, mogłam to najpierw porządnie przeanalizować. Moja bezmyślność może kiedyś zrobić mi krzywdę.

Na stację podjechał pociąg. Ktoś, o ile się nie mylę, to Hagrid, krzyknął, żeby pakować się do maszyny. Opary wzleciały w górę i wdarły się pomiędzy uczniów, a następnie dziesiątki, może nawet i setki par solidnych drzwi otworzyło się z hukiem. Nastolatkowie wepchnęli się do środka, a Rosemary chwyciła mnie za rękę, by mnie nie zgubić i przekrzyknęła wrzeszczące zwierzęta oraz szurające po ziemii kufry:

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz