Rozdział 11

1.1K 58 26
                                    

EMILLIE SINISTRE

- Emillie?

- Cześć, Lupin.

- Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to ty. - powiedział osłupiały, nie odpowiadając na moje słowa.

- Nie wyglądam inaczej niż zwykle, więc to trochę dziwne. - mruknęłam. - Nie masz gorączki? Może omamy, halucynacje?

- O jeju, to naprawdę ty. - przetarł dłońmi twarz. - Ale chwileczkę, czegoś nie rozumiem. Skoro to ty pisałaś listy, czemu wspomniałaś w nich o sobie tak krytycznie?

- Jakie listy? - zapytałam w otępieniu. - Jesteś pewien, że dobrze się czujesz?

- No te, które mi dawałaś...- speszył się.

- Em... Nie przypominam sobie, żebym dawała ci jakieś listy... - zmarszczyłam czoło. - A tym bardziej je pisała. Zachowujesz się dziwnie, co ci jest?

- Nie? - zdziwiony podparł się rękami o barierki. - A był tu ktoś przed Tobą? Ile czasu tu siedzisz?

- Właściwie to stoję, a nie siedzę. - uniosł brew, ponaglając mnie do odpowiedzi. - Nie widziałam nikogo przede mną. A stoję tu może coś około kwadransu? Być może.- odpowiedziałam. - Remus, o co chodzi?

- Nie ważne. - mruknął i spojrzał za barierki. Słońce powoli zachodziło, dni były teraz o wiele dłuższe niż te zimowe.

- Oh, wszystko jest ważne. - westchnęłam zirytowana i uniosłam oczy ku górze.

- To akurat nie jest. - pokręcił głową i przeniósł wzrok na mnie. - Czemu tu stoisz?

- Chciałam obejrzeć zachód słońca. - odpowiedziałam i powoli usiadłam na podłodze, co też po jakimś czasie zrobił Lupin. - Oh, widzisz? Teraz już możesz mówić, że tu siedzę, a nie stoję.

- Przyszłaś oglądać zachód słońca sama? - zaśmiał się cicho.

- Po co mi obstawa, by oglądać zachód słońca? - przymknęłam oczy, opierając się głową o ścianę za mną.
- Z tego co wiem, też często przychodzisz tutaj sam, bez swoich koleżków.

- Skąd to wiesz? Śledzisz mnie?
- uśmiechnął się połowiczne, rzucając mi spojrzenie kątem oka.

Te małe gesty sprawiły, że nagle chłód wiatru przestał na mnie działać, a ogarnęło mnie ciepło. Do tego w moim brzuchu zaszła jakaś sensacja, która dopadła mnie nie pierwszy raz. Uczucie to było mi dość znane, ale skąd?

- Być może. - wzruszyłam ramionami, by odgonić od siebie to wszystko. Ochylając powieki rzuciłam krótkie spojrzenie w oczy chlopaka. - Dlatego lepiej pilnuj siebie i swoich sekretów. Zawsze ktoś może patrzeć.

Rozpoczęłam krempującą ciszę, która trwała do momentu, kiedy podniosłam się z podłogi. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, więc przez jakiś czas po prostu patrzyłam na niego. Kiedy poderwał wzrok do góry zaniemówiłam na jeszcze dłużej - nieuporządkowane włosy opadające na czoło, przydługi sweter odkrywający kawałek obojczyka, którego długie rękawy sięgały aż do jego knykci, gdzie rozpoczynały się długie, smukłe palce, które tak bardzo chciałam poczuć na swoim policzku...

Co?

Wypuściłam drżący oddech i po chwili mruknęłam "do zobaczenia". W drodze do dormitorium wciąż miałam przed oczami tego cudnego chłopaka i nie miałam pojęcia, dlaczego moje serce tak trudno było opanować w jego szaleńczym wyścigu i dlaczego mój oddech był tak nieregularny mimo, że nie robiłam nic, co mogłoby to spowodować. Dawno nie widziałam tak atrakcyjnej osoby.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz