Rozdział 13

959 53 30
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

- Suz powiedziała mi, że jestem sztywna i zarzuciła mi, że chcę wyrządzić ci szkodę moimi radami. - wyrzuciła na jednym oddechu, a ja odetchnęłam z ulgą, bo naprawdę zaczynałam myśleć, że posprzeczały się o coś poważnego.

- Pożarłyście się o taką błahostkę?

- Tak się zdarza. - wzruszyła ramionami. - Zresztą, ostatnio zaczęła mnie irytować... - każde słowo mówiła coraz ciszej, jakby sprawiało jej to trudność -... i dobitnie jej to powiedziałam.

- Po co, pytam, po co stwarzacie problemy tam, gdzie ich nie ma? - zapytałam, opierając się o barierkę.

Westchnęłam, pokręciłam głową i przez kilka minut patrzyłam na dziewczynę, której pasemkami włosów lekko bawił się wiatr. Była przepiękna.

Potem odepchnęłam się od rury, chwyciłam Rosemary za dłoń i pociągnęłam ją do dormitorium. Suz wyszła już z łazienki i siedziała na łóżku, pisząc coś na pergaminie.

- Wy się gódźcie, a ja idę do chłopaków. - rzuciłam na odchodne i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Stojąc przed pokojem Potter'a i jego zgrai zawachałam się, czy aby na pewno chcę się tam znaleźć. W końcu zapukałam w drewnianą powłokę, a otwierający mi Remus uśmiechnął się do mnie, wpuszczając mnie do środka. Usiadłam na łóżku, które znajdowało się najbliżej drzwi, jak się potem okazało, na łóżku Black'a.

James i Peter siedzieli przy biurku, odrabiając pracę domową (pewnie zagonieni do tego przez Remus'a), a Syriusz chwilę po moim przyjściu wyszedł z łazienki, kładąc się obok mnie. Lupin zajął miejsce naprzeciwko mnie, na sąsiednim posłaniu.

- Co cię do nas sprowadza? - zapytał czarnowłosy, trącając mnie palcem w żebro.

- Zamknęłam Suz i Rosemary w pokoju, żeby się przeprosiły, a chciałam, żeby zrobiły to bez mojej pomocy.

Rozejrzałam się po ich pokoju w poszukiwaniu przedmiotu, którym moglibyśmy się zająć, by się nie nudzić.

- Karty!- klasnęłam w dłonie, dostrzegając czerwone, tekturowe pudełeczko na regale. - Zagrajmy w karty! Mam nadzieję, że umiecie w nie grać.

- Nie nazywałbym się Syriusz Orion Black, gdybym nie umiał. - czarnowłosy wstał z pościeli i sięgnął po grę. - Łap!

Opakowanie z kartami poleciało w moją stronę, lecz nie zdążyłam go złapać. Odbiło się od moich rąk, a zawartość wylądowała pod i obok  łóżka. Remus zsunął się z mebla, składając to, co miał pod ręką w kupkę, a szarooki skomentował moi  refleks i usiadł obok nas.

Kiedy pozbieraliśmy wszystko na jedną gromadkę, do zabawy postanowili dołączyć okularnik i blondyn. Stwierdzili, że gra jest o wiele ciekawsza niż wypracowanie z Transmutacji.

- Uwaga, uwaga, umiem grać tylko w wojnę. - ostrzegłam ich podczas rozkładania kart.

- W takim razie zagrajmy w cokolwiek, tylko nie w wojnę. - zaproponował James, na co szturchnęłam go w ramię. - Oj, przecież żartuję.

Rozpoczęliśmy grę, która skończyła się tym, że Potter obraził się na mnie, zarzucając, że oszukiwałam. Rozegraliśmy jeszcze jedną partię, którą tym razem wygrał Peter i teraz to na niego zostały skierowane takie zarzuty.

Godzinę później karty nie były już tylko na podłodze, a walały się po całym pomieszczeniu. Wszystko przez moją głupią inicjatywę brania w dłoń kupki z kart i rozrzucania ich we wszystkie strony palcem. Zaraz  zaczęli tak robić, a teraz mieliśmy mnóstwo sprzątania i liczenia, czy w pudełku znajduje się odpowiednia ilość kart.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz