POV. EMILLIE SINISTRE
- Suz powiedziała mi, że jestem sztywna i zarzuciła mi, że chcę wyrządzić ci szkodę moimi radami. - wyrzuciła na jednym oddechu, a ja odetchnęłam z ulgą, bo naprawdę zaczynałam myśleć, że posprzeczały się o coś poważnego.
- Pożarłyście się o taką błahostkę?
- Tak się zdarza. - wzruszyła ramionami. - Zresztą, ostatnio zaczęła mnie irytować... - każde słowo mówiła coraz ciszej, jakby sprawiało jej to trudność -... i dobitnie jej to powiedziałam.
- Po co, pytam, po co stwarzacie problemy tam, gdzie ich nie ma? - zapytałam, opierając się o barierkę.
Westchnęłam, pokręciłam głową i przez kilka minut patrzyłam na dziewczynę, której pasemkami włosów lekko bawił się wiatr. Była przepiękna.
Potem odepchnęłam się od rury, chwyciłam Rosemary za dłoń i pociągnęłam ją do dormitorium. Suz wyszła już z łazienki i siedziała na łóżku, pisząc coś na pergaminie.
- Wy się gódźcie, a ja idę do chłopaków. - rzuciłam na odchodne i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Stojąc przed pokojem Potter'a i jego zgrai zawachałam się, czy aby na pewno chcę się tam znaleźć. W końcu zapukałam w drewnianą powłokę, a otwierający mi Remus uśmiechnął się do mnie, wpuszczając mnie do środka. Usiadłam na łóżku, które znajdowało się najbliżej drzwi, jak się potem okazało, na łóżku Black'a.
James i Peter siedzieli przy biurku, odrabiając pracę domową (pewnie zagonieni do tego przez Remus'a), a Syriusz chwilę po moim przyjściu wyszedł z łazienki, kładąc się obok mnie. Lupin zajął miejsce naprzeciwko mnie, na sąsiednim posłaniu.
- Co cię do nas sprowadza? - zapytał czarnowłosy, trącając mnie palcem w żebro.
- Zamknęłam Suz i Rosemary w pokoju, żeby się przeprosiły, a chciałam, żeby zrobiły to bez mojej pomocy.
Rozejrzałam się po ich pokoju w poszukiwaniu przedmiotu, którym moglibyśmy się zająć, by się nie nudzić.
- Karty!- klasnęłam w dłonie, dostrzegając czerwone, tekturowe pudełeczko na regale. - Zagrajmy w karty! Mam nadzieję, że umiecie w nie grać.
- Nie nazywałbym się Syriusz Orion Black, gdybym nie umiał. - czarnowłosy wstał z pościeli i sięgnął po grę. - Łap!
Opakowanie z kartami poleciało w moją stronę, lecz nie zdążyłam go złapać. Odbiło się od moich rąk, a zawartość wylądowała pod i obok łóżka. Remus zsunął się z mebla, składając to, co miał pod ręką w kupkę, a szarooki skomentował moi refleks i usiadł obok nas.
Kiedy pozbieraliśmy wszystko na jedną gromadkę, do zabawy postanowili dołączyć okularnik i blondyn. Stwierdzili, że gra jest o wiele ciekawsza niż wypracowanie z Transmutacji.
- Uwaga, uwaga, umiem grać tylko w wojnę. - ostrzegłam ich podczas rozkładania kart.
- W takim razie zagrajmy w cokolwiek, tylko nie w wojnę. - zaproponował James, na co szturchnęłam go w ramię. - Oj, przecież żartuję.
Rozpoczęliśmy grę, która skończyła się tym, że Potter obraził się na mnie, zarzucając, że oszukiwałam. Rozegraliśmy jeszcze jedną partię, którą tym razem wygrał Peter i teraz to na niego zostały skierowane takie zarzuty.
Godzinę później karty nie były już tylko na podłodze, a walały się po całym pomieszczeniu. Wszystko przez moją głupią inicjatywę brania w dłoń kupki z kart i rozrzucania ich we wszystkie strony palcem. Zaraz zaczęli tak robić, a teraz mieliśmy mnóstwo sprzątania i liczenia, czy w pudełku znajduje się odpowiednia ilość kart.
CZYTASZ
𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛 • 𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟
RandomTrzynastoletni Remus Lupin od kilku miesięcy otrzymuje od nieznajomej mu dziewczyny tajemnicze miłosne listy. Zawarte są w nich między innymi wskazówki mające pomóc chłopakowi w odnalezieniu adoratorki. *** ...