Rozdział 14

917 52 42
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

- Emillie, zaczekaj! - wołał za mną Remus, gdy zmierzałam na moją, czwartą już z kolei, lekcję.

- O co chodzi? - zapytałam, będąc blisko niego. - Czyżbyś znów chciał pójść na herbatę? - uniosłam brew, uśmiechając się lekko.

Chłopak również nieco się rozpromienił.

- Nie tym razem. Właściwie, to też jest jakieś zaproszenie... Chciałbym poprosić cię, żebyś przyszła do naszego dormitorium

- Tak, jasne. - spuściłam wzrok na swoje dłonie, ale kiedy chłopak chciał mnie wyminąć, chwyciłam go za rękaw. - Godzina?

- Siedemnasta. - oznajmił i poszedł w swoją stronę.

Przez resztę zajęć nie mogłam się skupić, bo myślałam o miłym geście Lupina. Do tej pory jeszcze żaden chłopak nie zaprosił mnie na spotkanie. Zrobiło mi się miło.

O szesnastej trzydzieści zmieniłam moją szkolną szatę na jeansy i różową bluzę. Byłam przed pokojem chłopaków jeszcze kilka minut przed ustaloną godziną spotkania, bo nie mogłam się go doczekać. Ciekawość mnie zżerała. Czy będziemy sami? A może z chłopakami? Na czym będzie polegało to spotkanie?

- Hej, Emillie! - przywitał się James, otwierając mi drzwi i wpuszczając mnie do środka. - Mamy do ciebie sprawę.

- Przyzwyczaiłam się, że do mnie zagadujecie tylko jak czegoś chcecie. - mruknęłam. Syriusz w podnoszącym na duchu geście objął mnie ramieniem. - Jaka jest wasza sprawa?

- Musisz nam coś obiecać. - wyjaśnił krótko Remus. - Wczoraj widziałaś coś, czego nie powinnaś widzieć.

- O co chodzi?  - zmarszczyłam brwi, przypominając sobie wczorajszy dzień. Nie zobaczyłam nic nieodpowiedniego.

- Chodzi o pelerynę. - wypalił James. - Pelerynę-niewidkę.

- Ah, tak, rzeczywiście, widziałam ją, ale dalej nie rozumiem do czego zmierzacie.

- Chcemy, żebyś obiecała mi, to znaczy nam, że nikomu o niej nie powiesz. - rozjaśnił Potter, a ja uśmiechnęłam się chytrze.

- Nie. - odpowiedziałam, zadzierając głowę nieco wyżej. - Nie składam obietnic. Nigdy.

- Emillie. - warknął Syriusz koło mojego ucha. - Nie zgrywaj się i po prostu obiecaj.

- Powiedziałam: nie. - odrzekłam i odwróciłam się do nich tyłem, zrzucając rękę Black'a z zamiarem wyjści z tych denerwujących i przytłaczających mnie czterech ścian. Zaraz jednak na myśl nasunęło mi się pytanie. - Dlaczego tak wam na tym zależy?

- Nikt nie może dowiedzieć się o pelerynie, bo mogą nam ją zabrać. - odpowiedział Remus, a po nim Peter pisnął:

- Ona jest nam bardzo potrzebna.

Chciałam się z nimi podroczyć, ale z drugiej strony pragnęłam też wydostać się stąd, bo zrobiło mi się duszno.

- Okej, obiecuję. - mruknęłam i chwyciłam za klamkę. - Do widzenia. - rzuciłam przez ramię zanim zamknęłam drzwi, ale silna dłoń pociągnęła mnie w tył.

Przestraszyłam się, bo, powiedzmy sobie szczerze, kto by się nie przestraszył? Zamachnęłam się łokciem, nie kontrolując tego.

- Cholera. - jęknął Lupin, trzymając się za nos.

- Merlinie, Remus, przepraszam! - zakryłam usta dłonią, widząc plamki krwi pomiędzy jego palcami. - Trzeba zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz