Rozdział 7

2.4K 100 5
                                    

*Pov. Harry'ego*

Ja naprawdę nie wiem, jak to możliwe, że jest już połowa stycznia. I co za tym idzie? Wracają treningi quidditcha. To dzisiaj Wood miał poinformować Ginny Weasley, że ma mnie zastąpić na mojej pozycji w drużynie. Chociaż bliźniacy też chcieli to zrobić, ale udało mi się ich przekonać, aby jednak zostali w drużynie. Dlatego też po obiedzie w pokoju wspólnym Lwów można było usłyszeć krzyki Ronalda Weasley'a, ale jakoś za bardzo nikt się tym nie przejmował. Prawie wszyscy byli po mojej stronie, a ci, co nie byli, to przenieśli na stronę naszego dyrektora. Mieli robić wszystko, aby nie przejmować się nauką. Gdy tylko Weasley skończył krzyczeć, wybiegł z pokoju wspólnego i udał się do opiekunki naszego domu, aby powiedzieć jej, że Snape dał mi szlaban na latanie.

*Pov. Minerwy*

Gdy tylko Ronald poinformował mnie o szlabanie Harry'ego, podarowany przez Snape'a, od razu skierowałam się w stronę gabinetu nietoperza. Po drodze spotkałam bliźniaków Weasley, którzy się chyba domyśli o, co chodzi, bo zaczęli biec i dziwnym trafem dotarli do gabinetu Lupina, ale nie wiedziałam, po co właśnie tam.

*Pov. Remusa*

Siedziałem w swoim gabinecie i sprawdzałem eseje, gdy do mojego gabinetu zawitali bliźniacy, informując mnie, że Ron nakłamał McGonagall w związku z odejściem Harry'ego z drużyny. I ta udała się właśnie do Severusa, aby z nim o tym porozmawiać. Gdy tylko o tym usłyszałem, od razu wyszedłem ze swojego gabinetu. Tak samo uczynili bliźniacy, tylko że ci udali się w stronę wieży Gryfonów, gdzie na pewno opowiedzą reszcie, co miało miejsce. Mam tylko nadzieje, że nie zrobią nic głupiego.

*Pov. Severusa*

Poprawiałem właśnie esej Weasley'a, gdy do mojego gabinetu wtargnęła Minerwa, która zaczęła na mnie krzyczeć, że jakim prawem zabraniam jej wychowankowi grania w quidditcha. To jednak Potter poszedł się naskarżyć...? Po chwili wszedł Black i kazał McGonagall się uspokoić, co ta po chwili zrobiła. Po czym ponownie odezwał się Lupin, mówiąc, że nie wie, co mógł nagadać Minerwie młody Weasley, ale to na pewno nieprawda, ponieważ w trakcie przerwy Harry sam podjął decyzję, że odchodzi i poinformował o tym Wooda, a ten nie widział żadnych przeciwwskazań. Po tej informacji McGonagall mnie przeprosiła i wróciła do siebie, tak samo, jak i Black (dawniej Lupin).

*Narrator*

Gdy tylko mistrz eliksirów ochłonął i zrozumiał wszystko, co miało miejsce jeszcze kilka minut temu, udał się od razu do swojej posiadłości, gdzie znajdował się jego mąż. Severus udał się do salonu, gdzie siedział Tom wraz z Lucjuszem, Regulusem i Amosem. Po przywitaniu się ze wszystkim i zajęciu przez niego miejsce odezwał się Tom:

- A tobie, co się stało?

- Można rzec, że prawie nic. Oprócz tego, że Minerwa przyszła do mojego gabinetu, aby dać mi wykład na temat Pottera.

- A dlaczego? - zapytał się Adam.

- Jak wiecie, Potter ma szlaban na quidditcha i dlatego przyszła się o to kłócić. Ale niestety przeszkodził jej w tym Remus Black.

- Ale jak to? - zapytał się Lucjusz.

- Po prostu wszedł do gabinetu i powiedział jej, że Weasley nie powiedział jej do końca prawdy. Była w szoku.

- I co było dalej? - zapytał się Regulus.

- Black poinformował ją, że Potter i tak miał ją poinformować o odejściu z drużyny, o czym poinformował Wooda w trakcie ich rozmowy.

- Co na to stara kicia? - zapytał się Tom.

- Przez chwilę nie wiedziała, jak ma się zachować. Na końcu przeprosiła za swoje zachowanie i poinformowała mnie, że Wood otrzyma od niej surową karę i się pożegnała.

- A Black?

- Też się pożegnał i wyszedł z mojego gabinetu.

- No to masz tam wesoło, mój kochany? - powiedział Tom, całując go.

*Pov. Rona*

Od momentu wyjścia z gabinetu opiekunki mojego Domu, udałem się w poszukiwaniu Percy'ego, aby wraz z nim udać się do gabinetu dyrektora, żeby móc porozmawiać o "Potterze". Po dotarciu do drzwi mój brat od razu podał hasło i weszliśmy do środka. Na krześle przed biurkiem, jak zawsze znajdował się dyrektor, zajadający swoje cytrynowe dropsy. Gdy tylko wraz z bratem przywitałem się z dyrektorem, zacząłem opowiadać o tym, co miało miejsce w pokoju wspólnym. Gdy tylko skończyliśmy wyjaśniać, od razu wiedziałem, że nie mógł po prostu w to wszystko uwierzyć. Mówiąc do siebie, że jak uważany przez wszystkich za syna Potterów chłopak mógł popsuć jego jakże cudowne plany? Po prostu to mu się nie mieściło wszystko w głowie. Po chwili zaczął na nas krzyczeć i wyzywać. A jak skończył, to kazał mieć ich na oku i udać się, jak gdyby nigdy nic do swoich dormitorium spać.

Harry Riddle - początek (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz