rozdział 40

586 37 3
                                    

*Narrator*

Gdy nastał następny dzień uczniowie Domu Salazara udali się na śniadanie. Po skończonym posiłku rocznik czwarty udał się na eliksiry, a piąty na OPCM. Chociaż trzeba było przyznać że co niektórym za bardzo się nie chciało, ponieważ na dwóch pierwszych godzinach mieli mieć sprawdzian z wiedzy. Dlatego też jeszcze przed eliksirami jak i OPCM sobie wszyscy powtarzali. Ale nie trwało to długo, ponieważ już po chwili pojawili się profesorowie i uczniowie od razu musieli wejść do odpowiednich Sal. Po zajęciu przez wszystkich miejsca profesorowie rozdali karki i życzyli uczniom miłego pisania. Ci byli tak zajęci pisaniem że nawet nie zauważyli jak minęły dwie godziny i musieli oddać testy. Dlatego też co niektórzy z obu roczników wychodzili dzisiaj załamani od sali z OPCM i eliksirów. W tym czasie Draco podszedł do opiekuna swojego domu z pytaniem czy będzie mógł w tą sobotę lub niedziele zorganizować nabory do drużyny. Na co ten że tak ale dopiero w sobotę. Po skończonej rozmowie wyszedł z klasy i wraz z przyjaciółmi udał się na kolejne  lekcje. Po drodze musieli się niestety rozdzielić, ponieważ piąty rocznik miał zajęcia tym razem na innym piętrze niż czwarty. I umówili się po lekcjach na obiedzie. 


*pov. Harry'ego*

Dzisiejsze lekcje minęły mi mile i przyjemnie. Dlatego też z uśmiechem udałem się do Wielkiej Sali na obiad. Po drodze niestety humor mi się popsuł, ponieważ spotkałem nikogo innego jak samego Rona Weasley'a i jego dwóch kochanków. Jak od jakiegoś czasu mówiło się w Hogwarcie. Po chwili na moje nie szczęście odezwał się Weasley:


- O kogo moje oczy widzą Riddle. Jak to jest mieć za rodziciela Mistrza Eliksirów?

~ A wiesz co bardzo nawet dobrze, bo przeciwieństwie do twojej rodzicielki on się mną przejmują.

- Od szczekaj to Riddle.

~ Ale ja nie jestem psem aby szczękać Weasley.

- to przez ciebie i Malfoy'a powtarzam klasę.

~ ale co ja ci takiego zrobiłem że powtarzasz klasę, przecież ty sam się spóźniałeś, nie odrabiałeś wypracowań i się nie uczyłeś.

- Tak bo miałem ciebie i te nie udane panie Malfoy pilnować.

~ Sam jesteś nie udany Weasley.

Gdy kłóciłem się z Weasley'em to podszedł do mnie mój brat i Martin którzy wszystko słyszeli. Gdy owa trójka Gryfonów ich ujrzała to od razu zbladła. Co mnie ucieszyło, ponieważ nie byli już tacy odważni aby się odezwać. W trakcie tej całej kłótni nie zauważyłem że przyglądali się nam moi rodzice wraz z Malfoy'em.


- Obrońca się znalazł.

~ O co ci chodzi Weasley. Nikt nie kazał ci ani twoim koleżką nikogo śledzić i nie udawaj że jest ci oraz pozostałym tak smutno, ponieważ dostawaliście za to pieniądze.

- Zamknij się Riddle.

~ Ale który.

Mina Weasley'a i jego przyjaciół przypominała pomidora. Właśnie ten moment wybrali rodzice wraz z Lucjuszem aby nam się ukazać. Coś czułem że będą kłopoty. 


*Pov. Lucjusza*

Gdy wraz z Riddle'ami wyszedłem z kryjówki to od razu swoje słowa skierowałem do pewnej trójki gryfonów. No proszę kogo moje oczy widzą a uszy słyszą Weasley, Finnigan i Thomas. Chyba wam się na szlabanach nudzi. Jakie wiadomości można się dowiedzieć w drodze do Wielkiej Sali. Chyba Minister się ucieszy z tych wiadomości jakich przed chwilą wraz z Riddle'ami usłyszałem. Coś czuję że tym razem nie będzie to przeniesienie do klasy niżej tylko wyrzucenie  ze szkoły. Gdy to powiedziałem to owa trójka uciekła i nie skończyłem swojego jakże cudownego monologu. Dlatego też udałem się do Wielkiej Sali aby Riddle'owie mogli ze spokojem dać wykład swoim synom i bratankowi. 


*Pov. Toma

Gdy trójka gryfonów uciekła a Lucjusz udał się do Wielkiej Sali to mój wzrok jak i mojego męża padł na naszych synów i Martina. Cała trójka od razu wiedziała że ma kłopoty. I mieli rację. Ale na tą chwili dostali tylko ode mnie i mojego męża ostrzeżenie że następnym razem dostaną szlaban. Na co ci że to był ostatni raz i się z nami pożegnali aby udać się na obiad. Coś czuję że po obiedzie reszta z nich wszystko wyciągnie. Po mnie męża wiedziałem że ma podobne zdanie co ja.  


*Narrator*

Po skończonym posiłku gdy wszyscy zajęli miejsce w Pokoju Wspólnym to przyjaciele młodych Riddle'ów oraz Martina czekali na wyjaśnienia, ponieważ coś za długo szli do Wielkiej Sali. Dlatego też Aleksander im wszystko wyjaśnił. Aby mogli w końcu odrobić eseje. A gdy tylko skończyli pisać to udali się do Wielkiej Sali na kolację. 


*Pov. Albusa*

Gdy miałem udać do Wielkiej Sali na kolację. To otrzymałem list z Ministerstwa. Okazało się że zostało podjęte że Tom Riddle od jutra będzie nauczał Historii Magii. Gdy to przeczytałem to zacząłem rzucać czym popadnie. Gdy przestałem udałem się na kolację. A później do pałacu gdzie miało się odbyć spotkanie. 


*Pov. Ginny*

Gdy wraz z przyjaciółmi zajęłam miejsce przy stole. To miałem odczucie że ktoś mi i reszcie cały czas się przygląda. Okazało się że miałem rację. A tym kim byli Ron, Dean i Semaus. Ale nie tylko oni bo od stołu nauczycielskiego też czułam wzrok ale on bardziej był skierowany na braci Riddle. Ale ja nie wiedziałam dlaczego. Dlatego też po jakimś czasie wraz z przyjaciółmi ucieszyłam się że to już koniec kolacji, ponieważ mogłam w końcu opuścić Wielką Salę i ochłonąć w swoim dormitorium.


*Pov. Marcusa*

Po kolacji przeniosłem się do posiadłości Syriusza i Remusa, ponieważ ci mieli do mnie jakąś  ważną sprawę. Okazało się że mały  się rozchorował. Gdy go zbadałem to okazało się że mały ma anginę. Zapisałem im eliksiry oraz jak trzeba je podawać. 


*Pov. Albusa*

Jak pojawiłem się w zamku to wiedziałem że ci są na mnie wściekli że tak długo musieli na mnie czekać. Ale tym się jakąś nie przejąłem i po zajęciu oznajmiłem im to co miało miejsce. Gdy ci to usłyszeli to byli jeszcze bardziej wściekli ale na szczęście zaczęli pomagać przy wymyślaniu planu. Ale i tak spotkanie jak na złość trwało dwie godziny. I dopiero po zakończeniu go mogłem wrócić do swojego gabinetu. 


*Narrator*

Niestety ale ranek nastał bardzo szybko. Gdy uczniowie udali się do Wielkiej Sali na śniadanie to przeżyli wielkie zaskoczenie. Kiedy ujrzeli przy stole nauczycielskim Toma Riddle.  Najbardziej zaskoczeni byli jego synowie którzy o niczym nie wiedzieli. Gdy się otrząsnęli to dyrektor go przedstawił. I już gołym okiem można było zauważyć że dyrektor nie jest jego widokiem zadowolony. Ale nikt się tym nie przejmował i normalnie zjedli śniadanie. Po skończonym posiłku wszyscy bez marudzenia udali się na lekcję. Najszybciej ewakuowali się bracia Riddle którzy nie chcieli już słuchać pytań czy wiedzieli że ich ojciec będzie nauczał Historii Magii. Za powiada się na prawdę ciekawy dzień. 


Harry Riddle - początek (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz