134

576 24 4
                                    

Suga patrzył w szoku na Taehyunga. Jego słowa uderzyły w niego całą mocą. Nie mógł uwierzyć, że powiedział coś tak okropnego swojej kruszynce.
Przetarl twarz dłonią załamany.
- J.. Jak możesz teraz na mnie patrzeć?
Mruknął zrozpaczony. Przecież powiedział, że zabiłby ich dziecko. Że pozbyłby się Beomgyu.
- Byłeś pijany, Yoongi... Odchorowałem twoje słowa dość mocno, a gdy dowiedziałem się o ciąży... Pierwsze o czym pomyślałem to, że ty nie możesz się dowiedzieć.
Yoongi był załamany. Skrzywdził Tae tak bardzo... A był świadomy tego, że gdyby dowiedział się wcześniej o jego genie, mógłby go zranić jeszcze bardziej. W końcu miałby go obok. A gdy chłopak był daleko, był wolny od jego toksycznych słów.
- Przepraszam Tae... Ja na trzeźwo nigdy... Znaczy, na pewno nie chciałbym wtedy przyjąć dziecka... Pewnie powiedziałbym, że jedyne na co możesz liczyć to alimenty... Chociaż... Gdy dowiedziałem się, że jesteś w ciąży... Moja pierwsza myśl była taka, że chce żeby to było moje dziecko i chce je z tobą wychowywać. Bo to byłeś ty... Potem dotarło do mnie, że gdybyś był obok ja... Pewnie bym się jakiś czas brzydził.
Postanowił być całkowicie szczery. Nie chciał już więcej niedomówień, chociaż mówienie o uczuciach było dla niego bardzo trudne.
- Wiem, że się brzydziłeś... Może nadal trochę to robisz. A ja... Ja Ci wtedy nie ufałem... Pod tym względem nadal Ci nie ufam. Cały czas mam przed oczami wyobraźni obrazek jak dajesz mi pieniądze na zabieg... a w koszmarach... Stoisz w nich nad Gyu z nożem w ręku...
Suga drgnął. Spojrzał w końcu na Tae i przerażony zobaczył łzy w jego oczach. Tak bardzo wszystko zniszczył. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak Taeś cierpiał.
- Kocham Cię Tae... I pokochalem Gyu od kiedy tylko go zobaczyłem. Nie mógłbym... Em... Nawet nie wiem czy mogę prosić o wybaczenie...Byłem taki głupi.
Tae podszedł do niego i pogładził go po policzku. Chciał mu powiedzieć, że też go kocha. Że wszystko jest w porządku. Ale nie mógł. Nadal się bał.
- Dawno Ci wybaczylem, Yoongi. Rozumiem twoje położenie... Po prostu ciężko mi... Zaufać ci w niektórych kwestiach. Cieszę się jednak, że znasz prawdę i... I że nie odtrąciłeś Beomgyu.
- Marzyłem o tym żeby był mój... Mimo wszystko. Cały czas o tym myślałem... Chociaż nie umiałem się do tego przyznać.
Tae uśmiechnął się, mimo, że przez ten uśmiech przebijał się smutek. Jedno z jego marzeń się spełniło. Biologiczny ojciec Beomgyu się go nie wyrzekł. Nadal jednak bał się, że w każdej chwili mógłby przestać się do niego przyznawać. Strach był zakorzeniony zbyt głęboko. Przy Aleksie było bezpiecznie... Nawet jeśli uczucia do Sugi były silniejsze to Aleks był tym, przy kim Tae się nie bał. Chyba dlatego pokochał w jakiś sposób lekarza.
- Cieszę się, Yoonie... Dużo dla nas znaczy Twoja akceptacja. Gyu będzie wiedział, że jesteś biologicznym ojcem...
- Chciałbym... Mieć w tym wszystkim udział.
Westchnął starszy. Wiedział, że to będzie trudne ale teraz, gdy był pewien, że Gyu jest jego, nie mógł go opuścić. Chciał być najlepszym ojcem.
- Gyu ma już tatę. On ma już ponad rok, a ty dopiero teraz... Proszę, nie utrudniaj nam tego.
Yoongi przeczesał czule włosy Tae. Tak bardzo za nim tęsknił.
- To boli. Wiem, że to moja wina, ale... Nie zepsuje wam rodziny. Widzę, że jesteś szczęśliwy... Że Gyu jest szczęśliwy... Chcę tylko... Mieć jakiś udział. Chcę pomóc. Chcę znać swojego syna.
Tae uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Suga nie zdawał sobie sprawy z tego ile te słowa znaczą dla Taehyunga. To było jak wyleczenie jednej z ran, ukojenie chociaż części bólu.
- Nie zamierzam ci tego zabraniać. Cieszę się nawet z tego... Jesteś jego ojcem.
Z pokoju Tae zaczął dobiegac płacz. Wszystkie drzwi były pootwierane, więc było to dobrze słychać. Tae westchnął.
- Nadal nie przyzwyczaił się do tego miejsca...
Wstał i poszedł po syna. Po chwili wrócił niosąc na rękach skulonego małego chłopca, który trzymał się mocno taty. Yoongi chciał nawet zrobić zdjęcie żeby zachować ten obrazek na dłużej, ale nie chciał złościć Tae.
- Napijemy się herbatki, skarbie?
Zaczął szykować synkowi picie mimo, że miał tylko jedna rękę do dyspozycji. Nagle stanął jak wryty.
- Yoongi... Błagam, powiedz, że zaproponowałem ci coś do picia.
- Tylko obiad mi dać chciałeś.
Mruknął rozczulony, patrząc na bijaca od Tae i Gyu miłość.
- Jeju, Yoonie, przepraszam. Czego się napijesz?
- Woda wystarczy. I tak zaraz zabieram was na spacer.
Tae posadził Gyu na krzesełku i podał Sudze wodę.
- za chwilę podam obiad... Ej, kochanie, nie bój się.... Musi się do Ciebie przyzwyczaić, nie zna Cię zbyt dobrze  i dlatego tak reaguje. Zaraz będzie śmielszy.
Yoongi kiwnal głową i obserwował malca... Syna... Swojego syna. Którego mógł poznać wcześniej gdyby tylko miał odwagę. Wszystko wyjaśniliby sobie wcześniej gdyby tylko tak bardzo się nie bali.
Beomgyu rzeczywiście po jakimś czasie zaczął nieśmiało się odzywać. Co prawda Tae musiał być w pobliżu, ale dopóki był obok, Yoongi mógł nawet wziąć go na ręce. Krzyk zaczynał się dopiero, gdy Tae próbował wyjść z kuchni.
Zjedli obiad. Tae przygotował wszystko żeby Jin i Joon mogli sobie odgrzać, a potem poszli do pokoju Tae, żeby ubrać dziecko na spacer.

________
Udało mi się znaleźć chwilę żeby tu wpaść. Przepraszam jeśli są jakieś błędy, przejrzałam to na szybko :)

Pozdrawiam 😇

Don't Lose My Trust [Taegi] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz