Kiedy Cię okłamuje - Tom Marvolo Riddle

5.2K 152 19
                                    

- Nie jestem przekonana, aby to był dobry pomysł Tom - powiedziała [T.I] do chłopaka, na co ten lekko się wzdrygnął.

- Mówiłem, abyś się tak do mnie nie zwracała - powiedział głosem pozbawionym wszelkich emocji. Spojrzał na dziewczynę z góry, po czym wychylił się lekko, patrząc zza ściany czy nikt nie idzie.

Dziewczyna milczała chwilę, patrząc niezrozumiałym wzrokiem na ślizgona. Ciężko westchnęła, zwracając tym sposobem na siebie uwagę chłopaka.

- Ale Tom... to będzie po ciszy nocnej... nie wolno nam. To wbrew regulaminowi... - szepnęła, jakby bojąc się, czy ktoś czasami nie usłyszy jej słów.

Tom prychnął pod nosem, uśmiechając się półgłębkiem. Nie był to jednak żaden życzliwy uśmiech. Był on oziębły, jakby drwiący, zresztą tylko takimi uśmiechami chłopak obdarowywał poszczególne osoby. Do tego nielicznego grona zaliczała się [T.I], chodź mimo, że została na swój sposób wyróżniona, wolała ich nigdy nie widzieć. Te drwiące i diaboliczne uśmiechy śniły się jej po nocach w najgorszych koszarach. A koszmary nie wiadomo czemu śniły się jej coraz częściej.

- [T.I] - przyciągnął jej imię, na co ta przemknęła ślinę, podnosząc na niego wzrok. - Chłopak ma do Ciebie słabość... zresztą, chyba nie chcesz mnie zawieść?

- Nie. - odpowiedziała krótko, pod naporem jego wzroku

Chłopak poprawił szatę, po czym wręczył jej księgę do ręki.

- Pamiętaj, dziś o 23 i ani minuty później. - powiedział, znikając tuż za zakrętem.

Puchonka wpatrywała się chwilę w księgę, na której widziały dwa węże, tworzące dość skomplikowany znak. Rozejrzała się po korytarzu, lecz ślizgona już nie było. Chłopak doskonale wiedział, że [T.I] ma ogromny problem ze starożytnymi runami, którymi była zapisana księga. Zresztą Tom wiedział o wiele więcej, lecz jak na razie nie miał potrzebny dzielenia się nimi z puchonką.

                             ~*~

- Jesteś wreście - powiedział Tom, wyłaniając się nagle z cienia.

[T.I] w ostatniej chwili powstrzymała pisk, który mógłby przysporzyć im problemów, ale także ośmieszyłaby się przed ślizgonem. A tego nie chciała napewno.
Chłopak od początku ich znajomości był oziębły, jednak jego zachowanie wcześniej było niczym z porównaniem, jak zachowuje się teraz. Nie raz włos się jej jeżył na karku, gdy słyszała jego głos tuż koło ucha.
Widocznie dla niego (w odróżnieniu od [T.I]) różnica domów miała duże znaczenie.

- Prefekci siedzieli w pokoju wspólnym - powiedziała wymijająco - Musiałam... skłamać, żeby tutaj przyjść - w jej głosie była słyszalna niechęć i coś na wzór oskarżenia. Skutkowało to rozbawieniem ślizgona, ku niezrozumieniu Puchonki.

- Wiesz co robić? - powiedział chłopak, wyciągając ku niej rękę.

- Tak - odpowiedziała, posłusznie wręczając mu księgę do ręki, którą wręczył jej dziś rano.

- Doskonale - rzekł, patrząc uważnie na drzwi od biblioteki, dając jej znać tym sposobem, aby zaczęła część swojego planu.

Dziewczyna odwróciła się do niego plecami, patrząc przerażonym wzrokiem na panujące w szkole egipskie ciemności. Zrobiła do przodu kilka królów, po czym gwałtownie cofnęła się do tyłu, wpadając w miarę delikatnie tym sposobem na ślizgona, co spotkało się z jego gardłowym warknięciem.

- Chcę... tylko wiedzieć, nim znowu to zrobię... - szepnęła, patrząc na drzwi od biblioteki - ... dlaczego?

Chłopak widocznie się wachał, ponieważ zwlekał z odpowiedzią.

- Dla twojego dobra - również szepnął, tym swoim głosem, którym przemawiał wyjątkowo łagodnie.

Dziewczyna poczuła skurcz w brzuchu. [K.T.W] kiwnęła niepewnie głową. Miała przeczucie, że nie mówił  jej prawdy, lecz na razie wolała milczeć. Skarciła się w duchu za to, że jego słowa jej pochlebiły, przez co niemal mu uwierzyła. Jednak za dobrze go znała, aby się na to nabrać.
Niepokoiło ją jeszcze to, że podobnym, lecz nieco wyzywającym tonem, przemawiał tak do swoich ofiar. Schlebiał i omamiał je. Dziewczyna wciąż żywiła nadzieję, że nią nie jest.

Oderwała się od torsu Toma, zmierzając wreście w kierunku miesiężnych drzwi.

- Halo? - powiedziała, gdy wychyliła głowę do pomieszczenia.

- Kto tu jest? - usłyszała w głosie groźbę. Zza regału wyłonił się niewysoki blond chłopak. - A, to ty [T.I]! - powiedział piskliwym głosem. Widocznie zdał sobie sprawę, że nie zabrzmiało to tak, jak chciał, dlatego odchrząknął. Uśmiechnął się do niej. - Tym razem także zapomniałaś eseju na eliksiry? - zapytał, opierając się nonszalancko o regał. Przez jego nagły ruch, klucze uderzyły o jego biodro, tworząc tym sposobem charakterystyczny dźwięk.

- Nie. Na szczęście, nie tym razem - zaśmiała się cicho, wykręcając sobie palce za plecami, gdy dostrzegła cień Toma niedaleko nich. Modliła się w duchu, żeby blondyn go nie zauważył. Spojrzała na niego nieśmiało, co skutkowało różem na policzkach chłopaka. - Wiem, że to wbrew regulaminowi, ale nie potrafiłam zasnąć. A, musiałam porozmawiać z osobą, która mnie rozumie... Bo tak jest? - powiedziała z nadzieją.

- Oczywiście, że tak! - powiedział od razu Krukon, przełykając ciężko ślinę.

- Pozatym muszę czymś zająć myśli, najlepiej czytaniem, a żadnej książki nie miałam przy sobie - wzruszyła ramionami. - kątem oka widziała, jak ślizgon przy pomocy zaklęcia zabiera blondynowi pęk kluczy. - Czytałeś może coś ciekawego ostatnio?

- No cóż... - Krukon, jakby niechcący poprawił swoją odznakę prefekta naczelnego - ostatnio nie miałem zbytnio czasu z powodu moich obowiązków, ale chętnie Ci pomogę - posłał jej uśmiech, który dziewczyna chcą nie chcą odwzajemniła.

- Dziękuję Ci bardzo - zasłoniła twarz puklem włosów, udając, że chce go poprawić, gdy zauważyła jak czarnowłosy wychodzi z działu ksiąg zakazanych i idzie ku niej.

- Tak między nami - blondym chwycił jej ramię, gdy ta chciała pójść na dział z księgami o zielarstwie. - Uważaj lepiej na Riddla, ma on coś w sobie niepokojącego... jest on dopiero na czwartym roku, a boją się go nawet siódmoklasiści... - Powiedział do [K.T.W], na co ta patrzyła na niego wielkimi oczami - Pozatym on nie jest dla ciebie nieodpowiednim  towarzyszem...

Dziewczyna w tym momencie chciała go chlasnąć w twarz, lecz musiała się powstrzymać i dalej grać, co stanowiło dla niej ogromne wyzwanie .

- Jak to nieodpowiednim? - zapytała, na co ten się zmieszał.

- No bo... - unikał jej wzroku - ściąga Cię na złą drogę... to pewnie przez niego masz koszmary, prawda? Gdyż mi ostatnio mówiłaś,że śnią Ci się coraz częściej, lecz nie powiedziałaś dlaczego... - blondyn był całkowicie poważny. Zdumiło ją to, że to zapamiętał.

On jestnaprawdę dobry - pomyślała.

Dopiero teraz zdała sobię sprawę, że Tom stał tuż za nimi, patrząc na nią zza sąsiedniego regału. Skrywał się w mroku, uśmiechając się do niej tym swoim przerażającym uśmiechem. Widocznie czekał na jej odpowiedź.

- Chodźmy lepiej poszukać tej książki - odpowiedziała wymijająco, tak jakby im obu. Ruszyła pośpiesznie i chwyciła pierwsza lepszą książkę o zielarstwie.

- Jerry? - zapytała, gdy poczuła brak obecności chłopaka przy sobie. Odwróciła się. Nie zobaczyła ani blondyna ani Toma.

Zresztą ona po tym wydarzeniu w bibliotece przez bardzo długi czas nie widziała Krukona. Co miało na niej jednoznaczny związek z Tomem. A co się z nim stało? Tego wolała nie wiedzieć. Wolała to przemilczeć. Przynajmniej ma razie.

Harry Potter boyfrend scenariousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz