Randka w ciemno 2 - "Stworzona do czegoś wielkiego"

4K 128 46
                                    

1. Regulus Black - Dużo osób obstawiało, że to Draco, jednak trzeba zaznaczyć, że fretka mówiłaby zapewne o swoim ojcu, nie matce, bo z książki i wywiadów z J.K.Rowling wiemy, że to Walburga Black nosiła w tej rodzinie spodnie.

2. Bill Weasley - Aż zaskakujące jest to, że prawie wszyscy dopuszczali, że to Ron, niektóre osoby, że Fred. Powiem tyle Fred skopałby zapewne rzekomego Dracona z krzesła lub rzuciłby w niego łajnobąbą, a Ronald strzeliłby zapewne super focha.  3. Trzecia postać to Tomasz co zgadli prawie wszyscy, trzeba zaznaczyć, że nie widział wad w sobie, lecz swoim mugolskim ojcu, którego nienawidził i się brzydził. Niektórze obstawiali Snape albo Regulus.

I stwierdzam, że największą liczbę głosów miał Tom Marvolo Riddle, a więc wygrywa Pan nr. 3


Nie spodziewała się, że zakończenie szkoły nastąpi tak szybko. Że ten etap w jej życiu, zakończy się tak szybko. Nie spodziewała się pustki, której teraz czuła. W Hogwarcie była kimś. Snuła wielkie plany na życie z uśmiechem na ustach, wiedząc czego chce i ciesząc się z każdej chwili w szkole magii. Jednak teraz jedynie co czuła to pustka. 

[T.I] weszła jako ostatnia do łódki, obserwując z  oddali z zazdrością uczniów, którzy w przyszłym roku ponownie trafią do tej szkoły. Noc była ciepła i na szczęście nie padał deszcz. Jednak byłą Ślizgonkę najmniej to obchodziło. Usiadła ona, czując pod palcami szorstkie drewno i lekkie bujanie niewielką teraz dla niej łódką. Może jest to ta sama, którą przypłynęła siedem lat temu? Byłoby to zbyt piękne i zbyt bolesne zarazem. Świadomość, że poznała tu najgorszy koszmar swych dni, niejaką Oliwię Hornby, która zdaniem [T.I] była odpowiedzialna za śmierć Marty, która po czasie zamieniła się w ducha, prześladującego z zarozumiałą i dwulicową Ślizgonkę, która teraz w łódce obok całowała się, a raczej pochłaniała twarz swojego chłopaka.

[Twój kolor oczu] spojrzała za siebie, aby zapamiętać jak najlepiej zamek, który był jej domem. Skąpanych w mroku wieżach, Wielkiej Sali oraz pojedynczym światłom, które biły z okien w holu. [T.I] na chwilę przymknęła oddech, biorąc uspakajający oddech. To nie mogło być prawdą. Spojrzała na chwilę na gwiazdy, które jakby żegnając kolejnych uczniów, oświetlały jezioro, którego teraz woda była czarna i jeszcze bardziej niebezpieczna.

- Jest piękny nieprawdaż? - [T.I] spojrzała w delikatnie w bok, na chłopaka, który z kamienną twarzą, lecz utęsknieniem w oczach obserwował również zamek. Dziewczyna dopiero po chwili mogła zauważyć, że był to Riddle, z którym siedziała na eliksirach z polecenia Profesora Slughorna.

- Tak. - Szepnęła, zaciskając dłonie na małej ławeczce na której siedziała. - To wciąż... wciąż do mnie nie dociera, że to już koniec...

-  W jakim sensie? - [T.I] była niemal pewne, że Tom zapytał ją o to, nie ze względu na ciekawość, lecz aby nie musieć słyszeć sapnięć i cmoknięć pary siedzącej niedaleko nich, które przyprawiały ją o mdłości.

- Hogawart był dla mnie domem. Jedynym jakim miałam. - Mruknęła, niepewnie, krzywiąc się przypominając sobie swoją przeszłość. Chociaż po części była za to odpowiedzialna sapiąca jak stary gnom Oliwia, prawie tuż koło jej ucha. - A teraz, tak po prostu go opuszczę... nie mogę po prostu uwierzyć, że to już koniec tego wszystkiego. Zasypiania w dormitorium, posiłków w Wielkiej Sali... Koniec wszystkiego. Czułam, że jestem stworzona do czegoś większego niż tylko siedzenie do końca swojego życia za biurkiem w ministerstwie... jednak teraz nie czuję już nic. - Spojrzał na niego kątem niego. - Nie czuję nic oprócz znużenia i pustki. - Dodała.

Brunet nie odpowiedział. Łódki ruszyły, a silny powiew wiatru zerwał z szyi młodej kobiety jej ukochany zielony szalik, którego nie zdążyła złapać. Odwróciła się gwałtownie, obserwując jak ten powoli ginie pośród czeluści lodowatej, tak jak jakaś część jej. Nie siliła się nawet, już z oddali go odzyskać. Z  nieodgadnionym wyrazem twarzy obserwowała go i sen, który powoli okazywał się jawą.

[T.I] ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy opadła na kanapę w małym salonie w swym mieszkaniu. Nie miała ani siły ani ochoty zrobić sobie kolacji. Kolejny tydzień w tym piekle wystarczająco ja zniechęcił. Traktowana była jak popychadło, jak nic nie warty śmierć. To wszystko powoli przypominało jej na powrót, z którego wyszła i przeżyła. Do którego za żadne skarby tego świata nie chciała wracać.

- Przy naszym ostatnim spotkaniu powiedziałaś mi, że jesteś stworzona do czegoś wielkiego. Nadal tak sądzisz? - Kobieta otworzyła oczy, słysząc lodowaty głos tuż koło siebie. Nie wiedziała co ją zdziwiło bardziej. Jej brak reakcji, jak on wszedł do jej mieszkania albo to dlaczego i jak zapamiętał ich rozmowę.

- Zależy o co Ci chodzi... - Powiedziała, wstając powoli. - I o jakich rzeczach rozmawiamy. - Powiedziała spokojnie [T.I], przyglądając się mu uważnie.

- Muszę najpierw wiedzieć, czy jesteś gotowa... - Powiedział, przyglądając się [T.I]. Podszedł do niej powoli, wyciągając ku niej dłoń. Ta ją chwyciła. Nie mogła nawet stwierdzić i poczuć jak lodowata ona jest, gdyż od razu się deportowali, do większego mieszkania niż te [Kolor twoich włosów].

Byli na dole, zapewne w salonie. Meble były porozrzucane, lampy i okna potłuczone. A na środku salonu, leżała zapłakana i zakrwawiona Oliwia Hornby.

- Zabij ją - Powiedział mężczyzna, przerywając ciszę, w której jedynie co słyszała to płacz blondynki leżącej przed nią i skrzypienie paneli pod jej stopami. - Jest już bezużyteczna i brudna... brudna od krzywd i rzeczy, których dokonała. Od ludzi, których już zdążyła skrzywdzić... Jednym z nich jesteś nim ty [T.I], prawda? Przez nią spotkało Cię najgorsze rzeczy w... twoim domu.

- Proszę... - Wyszeptała Oliwia, patrząc na nią załzawionymi oczami.

- Zrób to, a dokonasz czegoś wielkiego. Dokonaj upragnionej zemsty, spłać krzywdy wielu i dołącz do mnie... - Powiedział Tom.

[T.I] przyjrzała się płaczącej kobiecie, wyjmując różdżkę z kieszeni swego płaszcza. Zacisnęła na niej dłoń, zamyślając się. Oliwia już nigdy się nie zmieni. Jest zepsuta. Nie zasługiwała na to co miała. Na to co odebrała innym. Kobieta wycelowała w nią różdżkę, chcąc zapamiętać każdy szczegół jej zapłakanej twarzy, przez którą cierpiało już tak wiele osób.

- Avada Kedavra - Powiedziała [T.I], a jasny promień wycelowany w blondynkę, sprawił, że umilkła. Zapanowała cisza.

- Grzeczna dziewczyna - Szepnął do jej ucha Riddle, kładąc dłoń na jej ramieniu.

[T.I] poczuła jak na jej twarz wpływa delikatny uśmiech.

Harry Potter boyfrend scenariousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz