Dość długo mnie tu nie było... chcecie kontynuację?
Ps. Nim się skapnęłam, napisałam to samo co przy Syriuszu (ten sam motyw i ciągle zmieniane koncepcje) i musiałam praktycznie od początku zmieniać motyw i powstał jeden wielki bałagan za który was przepraszam.Scorpius ślęczał nad pustym pergaminem kolejną godzinę. Nie wiedział jak zacząć lub co gorsza co ogólnie chce napisać w nim do ojca. Zdenerwowany odsunął się od biurka, nie bardzo wiedząc co teraz zrobić. Nie pisał z nim od świąt. Nie wiedział jak wygląda typowy list syna do ojca. On nawet nie wiedział co jego ojciec lubi. Kopnął stos książek, siadając na zimnej podłodze. Schował twarz w dłoniach, gdy otaczająca go cisza powoli przerażała. Czuł się samotnie, aż z tej bezradności miał ochotę coś kopnąć lub się na kimś wyżyć.
- Gdzie Albus? - zapytał sam siebie, spostrzegając, że dość dziwna cisza jest spowodowana nieobecnością bruneta.
Wstał powoli z podłogi, patrząc podejrzliwie na drzwi, jakby w każdym momencie miał przez nie wbiec poszukiwany ślizgon z głową pełną pomysłów.
~*~
- I to naprawdę zadziała? - zapytała [T.I], patrząc wymownie na Albusa, który pełen powagi zapisywał coś w swojej książce.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział, chowając książkę za plecy.
- Bo wiesz... te zaklęcie brzmi bardzo podobnie jak te, co uczyliśmy się ostatnio na... - nie dane było jej skończyć, gdyż Ślizgon przerwał jej błyskawicznie.
- Nie! - krzyknął - To znaczy... możliwe, ale ja je wymyśliłem pierwszy - machnął niedbale ręką
- Mówisz? - powiedziała Gryfonka, unosząc brwi. Spojrzała na niego wyczekująco, aż ten przyzna się do winy.
- Może nie... po prostu je podrasowałem - odpowiedział, próbując się wymigać. - I... na Merlina - powoedział, zauważając w odali za plecami Gryfonki Scorpiusa. - Wiesz... tu będzie nieodpowiednie światło - złapał ją za dłoń i pociągnął w kierunku wieży astronomicznej.
- Albus! - krzyknął blondyn - dlaczego uciekasz?
- Nie słyszę Cię! - odkrzyknął, pchając dziewczynę w kierunku kolejnego korytarza.
Zanim ktokolwiek zdążyłby zareagować lub przynajmniej powstrzymać Ślizgona, ten w mgnieniu oka wystrzelił zaklęciem wprost w [T.I], na którą chwilę później wbiegł Scorpius. Zaklęcie trafiło obydwoje uczniów z ogromną siłą, przez co zostali odrzuceni pod same okna.
Uczniowie z cichym jękiem osuneli się po ścianie, czując mdłości i ogromny ból w plecach.
Albus przerażony podbiegł do przyjaciół przeczuwając, że znów zrobił coś nie tak.
- [T.I]? - zapytał, próbując pomóc dziewczynie wstać - Wszystko w porządku? - złapał jej dłoń, lecz ona szybko go odepchnęła
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła, podnosząc się do góry. Odeszła od chłopaka, mierząc go morderczym wzrokiem. Dziewczyna miała potargane włosy, jakby chwilę przedtem trafił ją piorin. Oczy jej pociemniały, stały się niemal czarne.
- Scorpius? - zapytał Albus
- Głupcze, coś ty uczynił?! - powiedział blondyn, łapiąc się za serce - Życie Ci nie miłe, żeś rozum postradał? - uniósł się chwiejnie na nogach - Gdy dzień był jeszcze młody, uciekłeś, nie zdradzając mi gdzieś się podział!
Brunet spojrzał zrezygnowany na przyjaciół, obserwując każdy ich ruch. Scorpius miał przylizaną fryzurę, a wzrok spłoszony i rozbiegany jak u rannego zwierzęcia. Stał wyprostowany, dumnie unosząc głowę do góry. Przy każdym wypowiedzianym słowie, gestykulował dłońmi.
- Zamknąć się! - krzyknęła [T.I], podchodząc do Ślizgonów
- Przecież nic nie mówimy! - powiedział Albus, odwracając się w kierunku [K.T.W]
- Myślicie - fuknęła - A to, mnie rozprasza - powiedziała, wyglądając za okno. - Ale mam ochotę coś podpalić!
- Nieszczęsny! Jakim zaklęciem nas potraktowałeś? - powiedział Scorpous, kładąc teatralnie dłoń na czole - Co teraz zrobimy?
- Sądzę, że... no właśnie nic. Nie mam zielonego pojęcia co się stało - chłopak podrapał się po głowie. - A mówiłem, żebyśmy poszli do Hosmagde, to nie. - przyciągnął ostanie słowo, mocno je akcentując - Czy ktokolwiek mnie wysłuchał chodź raz?!
- Tak. I zobacz do czego to doprowadziło durniu - [T.I] splunęła w jego kierunku.
- Nasłuchałem się w życiu dosyć, Bogu dzięki! Lecz nie traćmy nadziei, po smutkach wesele. - chłopak zasłonił ręką oczy - Wściekłość mię oślepiła, poparłem ramiona, Chciałem szyby rozsadzić... i bez duszy padłem... - chłopak padł pod nogi Albusa.
- Wróć... co mówiłeś o rozsadzaniu? - zapytała szczęśliwa Gryfonka, przy pomocy zaklęcia stworzyła ogień na końcu różdżki.
- Wybaczysz mi?! Gdyż będę skazany żyć w trwodze... - dokończył blondyn
- Wiesz w ogóle co on gada? - zapytała Gryfonka, patrząc nieco litościwie na Scorpiusa
- Idziemy to profesor McGonagall. Teraz. - Albus szybko zdmuchnął płomień. Chłopak złapał przyjaciół za kołnierze, prowadząc ich w kierunku wyjścia ze szkoły. Jeśli będzie musiał ponieść odpowiedzialność i kare za swój czyn, to tak będzie. Teraz musi pomóc przyjaciołom.
CZYTASZ
Harry Potter boyfrend scenarious
FanfictionTytuł zabrał Zgredek myśląc, że są to skarpetki... #1 w boyfrend - 22.04.2019r. #1 w Scorpius - 10.07.2019r. #1 w Fred - 15.10. 2019r. #1 w Jamessyriusz - 22.04.2020r.