W porywie listopadowej wichury,
Marzę o wyjeździe w góry.
Świeżym oddechu,
Pięknym widoku, o złapaniu tchu.Pragnę spokoju w duszy,
Od szaleńczych myśli mnie suszy.
W weekendowej chwili ciszy,
Słyszę trzask starej kliszy.I mnie dopada jesienna chandra,
Łamie się stabilności kra.
Kolejne liście mienią się w czerwieni,
Nikt nie myśli o tym, że za kilka miesięcy wszystko się zmieni.I choć czuję pustkę tego wieczora,
Wiem, to chwilowa zmora.
Przecież jutro jest kolejny dzień,
Dzień zmartwień.
CZYTASZ
Cierniste Łzy
PoésieCałoroczne wzloty i upadki Tom I Złociste Serce Tom II Złota Łza Tom III Złota Fala Tom IV Złota Nadzieja Tom V Złoto w dłoni Tom VI Złota moneta Czarne, kolorowe, interpretacja dowolna. Okładka mojego autorstwa. #1 w wiersze #10 w poezja Rozpoczę...