7.

3K 125 28
                                    

- Jestem już.- powiedziałam, gdy weszłam do domu.
- Gdzie byłaś?- spytał ojciec.
- W szkole?- spytałam sarkastycznie.
- Martwiliśmy się o ciebie. Słyszeliśmy o bombie w szkole.
- Była fałszywa.- powiedziałam obojętnie. Mama spojrzała na mnie troskliwie.
- Wszystko dobrze? Dziwnie się zachowujesz.
- Dajcie mi spokój.- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Zastanawiałam się, czy Stiles mógł skrzywdzić kogokolwiek, ale sam mówił, że nic nie pamięta z wczoraj, dzisiaj trener został ranny. Postanowiłam spytać o to kogoś, kto zna Stilesa, a jednocześnie nigdy by nie skłamał. Zadzwoniłam więc do Scotta, ale ten nie odbierał. Po chwili otrzymałam od niego SMS o treści: ,,przyjedź do kliniki weterynaryjnej." Bez zastanowienia tam poszłam, ponieważ była ona tylko kilka ulic dalej. Rodzicom powiedziałam, że idę po książki do koleżanki. Gdy doszłam na miejsce było już całkowicie ciemno. Drzwi od kliniki były zamknięte, ale usłyszałam hałasy dobiegające z tyłu budynku. Obeszłam więc klinikę i natrafiłam na drzwi, które o dziwo były otwarte. Weszłam więc, ale to co zobaczyłam przeraziło mnie jeszcze bardziej. Kira leżała na podłodze z raną na czole, a przy stole lekarskim stał Scott z mieczem wbitym w żołądek. Przy nim stał Stiles. Schowałam się za ramę drzwi i obserwowałam chłopaków. Stiles złapał za miecz, ale zamiast go wyjąć zaczął go przekręcać, a Scott krzyczał z bólu.
- Zostaw go!- krzyknęłam widząc, jak Scott cierpi. Stiles odwrócił się w moją stronę. Wyglądał jak nie on. Miał wzrok mordercy.
- Któż to nas zaszczycił.- powiedział.
- Natasza, uciekaj.- nakazał mi z bólem w głosie Scott. Stiles był coraz bliżej.
- Stiles?- spytałam przerażona.
- Już nie.- rzucił i złapał mnie za szyję.- Myślisz, że ktoś cię uratuje? Naiwna jesteś. Ale masz tyle bólu i rozpaczy w sobie, że tylko mnie wzmocnisz.- powiedział i zaczął ściskać moją szyję, aż ktoś wbił w jego szyję strzykawkę. Po pociągnięciu jej spustu Stiles mnie puścił, a następnie upadł na ziemię. Zaczęłam głęboko oraz bardzo nerwowo oddychać. Zza jego pleców wyłonił się ciemnoskóry mężczyzna, który kazał mi usiąść, a gdy to zrobiłam podszedł do Scotta. Wyjął z niego miecz. O dziwo Scott prawie nie krwawił.
- Natasza? Nic ci nie jest?- spytał mnie chłopak.
- Nie...chyba nie. Dlaczego tak zrobił? To nie jest Stiles.- powiedziałam łamiącym się głosem.
- Fakt to nie on. Skąd się tu wzięłaś?
- Napisałeś do mnie, że mam przyjechać.- odpowiedziałam na co chłopak zaczął szukać telefonu.
- Zgubiłem go?
- Nie.- stwierdził mężczyzna kiwając w stronę leżącego chłopaka.- To nogitsune do niej napisał.
- Kto?- spytałam.- I czemu nie jedziemy do szpitala? Jesteś ranny.
- Nie wie?- spytał cicho ciemnoskóry.
- Czego nie wiem? Chce wiedzieć o co chodzi.
- Dobrze, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.- wypalił chłopak.
- Ok. Nikomu nie powiem.- chłopak zamknął oczy, a następnie otworzył je, a te się świeciły na czerwono. Patrzyłam na nie jak zaczarowana. Były piękne i przerażające jednoczenie.- Kim jesteś?
- Wilkołakiem. Dlatego moja rana się goi i nie muszę nigdzie jechać.
Wstałam zszokowana. Słyszałam o różnych mitach, ale wilkołak? I to Scott?
- A Stiles? Co się z nim dzieje? To raczej nie jest choroba.
- Przeciwnie, ale nie zwykła, a nadnaturalna. Jest nogitsune.- powiedział mężczyzna.- Ma jakby dwie twarze. Jedna znasz, prawdziwa twarz Stilesa. Druga z kolei jest lisem. Czyli oszukuje wszystkich i dąży do ofiar.
- Wyleczycie go...prawda?- spytałam z nadzieją w głosie.
- Postaramy się.

Stiles leżał dalej nieprzytomny na podłodze. Doktor Deaton, czyli ten ciemnoskóry mężczyzna robił coś przy stoliku, a ja, Kira i Scott siedzieliśmy na krzesłach.
- Mogę cię o coś spytać?- spytałam wilkołaka.
- Jasne.
- Byłeś na imprezie Heather?
- Tak.
- Myślisz, że Stilesa mógł ją zabić?- chłopak zrobił się poważny.
- Nie. Teraz może, ale wtedy nie. Bardzo ją lubił. Szukał jej ciała modląc się, żeby nie była kolejną ofiarą, ale było za późno. Widział jej ciało w kostnicy.
- Dlaczego mi nie powiedział, a trzymał to w tajemnicy?
- Może bał się, że oskarżysz go o zabójstwo Heather.
- Jestem głupia. Przecież go znam. Nie zrobił by tego.- powiedziałam.
- Wiem, że tęsknisz za nią.
- Na początku bardzo. Miałam tylko ją. Teraz mam was.- uśmiechnęłam się do niego.
- Możesz na nas liczyć.
- I wy na mnie. Powinnam się już zbierać.
- Podwioze cię.- zaproponował.
- A co zrobicie ze Stilesem?
- Przez jakiś czas lek będzie działał i będzie normalnym Stilesem, a później zobaczymy.- Deaton.
- Dziękuję, że mnie pan uratował.
- Nie ma za co. Taka praca weterynarza. Ratować.- powiedział z szerokim uśmiechem. Scott odwiózł mnie do domu, ale zanim do niego weszłam Scott jeszcze mnie o coś poprosił.
- Lubisz Stilesa, prawda?- spytał.
- Tak. Jest bardzo miły.
- To nie odtrącaj go. Wiem, że dużo dziś zobaczyłaś, ale on cię potrzebuję. Potrzebuje nas wszystkich.
- Obiecuję.- powiedziałam podnosząc rękę.- Cześć.
- Pa.- powiedział i odjechał, a ja wróciłam do domu.
- Co się z tobą dzieje? Znikasz na parę godzin, nie odbierasz telefonów.- słyszałam zapłakany głos mojej mamy.
- Mam zły dzień, ale jest już dobrze. Nie martw się o mnie.
- Jesteś moją jedyną córką. Jak mam się nie martwić?
- Zaufajcie mi choć raz. Proszę.- rzuciłam i poszłam wziąć prysznic.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz