63.

1.5K 76 1
                                    

Wieczorem wrócili moi rodzice, którzy byli zdziwieni moim pojawieniem się w domu. Byłam trochę wstawiona po rozmowie z Tracy. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a przy okazji odkryłam, że po alkoholu krzyk ucichł.
- Natasza?- spytała moja mama, gdy weszła do środka. Ja cicho zeszłam po schodach, aby ostatecznie stanąć obok nich w przedpokoju.- Skarbie, coś się dzieje? Od kilku dni nie pojawiłaś się w domu. Martwiliśmy się.
- Piłaś?- odezwał się mój ojciec, gdy lekko się zatoczyłam.
- Troszkę.- rzuciłam ze śmiechem.- Wiecie ta cała sytuacja z Theo i tatem Stilesa... przytłacza mnie.- mówiłam dalej się śmiejąc. Nie panowałam nad sobą, co chyba zauważyła moja mama.
- Coś się stało?
- Theo jest oszustem.- rzuciłam rozbawiona, a miny moich rodziców mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa.- Pozwolił zabić Tare, żeby stać się tym, kim jest. To wszystko co mi mówił przez tyle lat...to kłamstwo. A po tym wszystkim dalej chce mnie chronić. Zaoferował mi nawet wsparcie. Dupek.- wybuchłam śmiechem, po czym oparłam się o ścianę i usiadłam na podłodze.- Myśli, że przybiegnę po tym jak chciał zabić Scotta? Co za idiota.
- Kochanie może się położysz? Jesteś zmęczona.- powiedziała łagodnie moja mama.
- Jestem, ale nie mogę spać. Znowu będę krzyczeć i tym razem mogę was skrzywdzić. Nie panuje nad tym.
- O czym ty mówisz?- spytał ojciec, a ja stałam oraz chwiejnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i nie wiem kiedy usnęłam.

*Stiles
Po tym jak ojcu wyjęli kość, która go zatruwała jego stan się poprawił. Był dalej osłabiony, ale żył, a to było najważniejsze. Siedziałem w jego sali obserwując jak śpi, gdy zadzwonił mój telefon. Wyszedłem z sali, aby nie obudzić taty i odebrałem go.
- Halo?
- Dobry wieczór Stiles. Tu ojciec Nataszy.- usłyszałem po drugiej stronie. W jego głosie wyczułem smutek, który sprawił, że zacząłem się bać powodu tej rozmowy.
- Coś się stało?
- Tak jakby. Wiem, że twój tata jest w szpitalu, ale czy mógłbyś do nas przyjechać?
- Jasne.
- Dziękuję.- powiedział rozłączając się, a ja ruszyłem do samochodu mamy Scotta i pojechałem pod znany mi już adres. Drzwi otworzyła mi jej mama, która zaprowadziła mnie do salonu, gdzie siedział jej mąż. Przywitałem się i usiadłem wraz z kobietą na kanapie.
- Chodzi o Nat? Coś się jej stało?- pytałem nerwowo.
- Leży na górze.- powiedział.- Upiła się i śpi.
- Upiła się? To nie w jej stylu.
- Wiem, to mnie martwi. Jest kompletnie zdołowana. Mówiła coś o Theo, że chce jej pomóc i o twoim tacie...o co w tym wszystkim chodzi? Od kiedy ją odbiliście jest inna. Nie wraca do domu, a gdy już wraca to nas zlewa. A teraz to.
- Ja...nie wiem co mam powiedzieć. Znaczy ostatnio dużo się dzieje w jej życiu, co chyba państwo rozumieją z uwagi na jej porwanie.
- Ale myślałem, że to jej minie. Minął prawie miesiąc, a z nią jest coraz gorzej. Coś jej zrobili?
- Powiedz nam wszystko co wiesz.- nalegała jej mama.- Proszę.
- Dobrze. Tak, coś jej podali. Jakieś serum. To samo podali Theo i innym nastolatkom, którzy zaczęli się zmieniać w jaszczurki, wilkołaki i tym podobne. Mówimy na nie chimery. Z Nataszą jest inaczej. Nie zmienia się w stwora, nie morduje, a raczej...
- Krzyczy?- przerwał mi mężczyzna.
- Tak. Przez sen. Rusza też przedmiotami, których nie dotyka i słyszy głosy. To ją przerasta bo nie wie co się z nią dzieje. My też mówiąc szczerze nie wiemy.
- A kto może wiedzieć?- spytała jej mama.
- Zapewne Theo, ale nie sądzę żeby chciał nam pomóc. A nawet jeśli to nie z dobroci serca, a dla własnych celów.
- Mówiła coś, że jest zdrajcą, że wszystkich oszukał.
- Tak. Wielokrotnie. Myślę, że Nat przeżywa bardziej niż my bo choć sama się do tego nie przyzna wciąż jej na nim zależy. To wszystko.
- Rozumiem.- powiedział pan Lake.- Dziękuję, że nam powiedziałeś. Natasza jest skryta i ciężko znosi tego rodzaju sytuację.
- Zauważyłem. Mógłbym sprawdzić co u niej?
- Jasne.- odezwała się kobietą, a ja wstałem by pójść do jej pokoju. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem najsmutniejszy obraz, jaki kiedykolwiek widziałem. Moja dziewczyna leżała na łóżku w normalnym ubraniu, a na szafce nocnej stała butelka piwa. Na podłodze z kolei leżały kolejne, które jak się okazało były puste. Podszedłem do Nataszy i przykryłem ją kocem. Nie chciałem jej budzić, więc wyszedłem cicho z pokoju wyłączając przy tym lampkę nocną.

*Natasza
Obudziłam się z bólem głowy, którzy był oczywisty po takiej dawce alkoholu. Wstałam z łóżka potykając się tym samym o butelkę po piwie, którą kopnęłam na drugi koniec pokoju. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ubrania, po czym zeszłam do kuchni.
- Dzień dobry skarbie.- powiedziała moja mama, która siedziała w towarzystwie mojego chłopaka jedzącego naleśniki.
- Hej Nat.- rzucił, a ja cmoknęłam go w usta na przywitanie i usiadłam obok niego.
- To spisek?- spytałam wskazując na nich palcem.
- Nie. Po prostu przyszedłem do ciebie, a jeszcze spałaś więc twoja mama zaprosiła mnie na naleśniki.- rzucił z uśmiechem.
- Jedz, na pewno jesteś głodna.- powiedziała moja mama podając mi talerz ze śniadaniem.
- Nie jestem głodna.- rzuciłam i nalałam sobie kawę.- Jak się trzyma twój tato?
- Dobrze. Okazało się, że miał w ciele kawałek kości, która go zatruwała. Możemy pogadać?
- Pewnie.- odpowiedziałam obojętnie i wyszliśmy na zewnątrz. Wdychałam świeże powietrze, które oznaczało początek wiosny.
- Co się dzieje?
- Nic.
- Byłem wczoraj u ciebie.- powiedział, na co mnie zatkało.- Spałaś.
- A tak, byłam bardzo zmęczona.
- Po piciu, czy po rozmowie z Theo?
- Przecież sam wysłałeś mnie do domu.
- Był u ciebie?- spytał.
- Skąd.
- Nie okłamałaś byś mnie, prawda?
- Oczywiście, że nie.
- Co się wczoraj stało? Gdy cię przywiozłem dobrze się czułaś nie licząc słyszanych krzyków.
- Była u mnie Tracy.- powiedziałam nie mając wyjścia.- Powiedziała, że wysłał ją Theo i że chce pogadać.
- O czym?
- O stadzie. Chciała, żebym do niech dołączyła. Wiesz, jako że jestem chimerą.- zaśmiałam się, jednak ten był poważny.- Odmówiłam.- rzuciłam jakby to było oczywiste.
- To dlaczego się upiłaś? Co jeszcze mówiła?
- Nic. Tylko, że Theo zaprasza mnie do stada. Powiedziałam nie i wyszła przez okno.- wytłumaczyłam, ale mój chłopak znał mnie tak dobrze, że nic nie mogłam przed nim zataić.- No dobra. Wspomniała jeszcze, że wiedzą co mi zrobili doktorzy i chcą mi pomóc zapanować nad tym wszystkim.
- Co powiedziałaś?
- Jezu, Stiles! Myślisz, że bym poszła do tych...potworów? I że zostawiła bym was?
- Może powinnaś.
- Co? Żartujesz?
- Posłuchaj, wszyscy się o ciebie martwimy. Jeśli Theo chce ci pomóc to...
- Nie wierzę, że to mówisz. Pamiętasz co zrobił? Zabił Scotta, zrobił z ciebie psychopatę, a w dodatku ożywił chimery, żeby mieć własne stado.
- Ale ciebie nie skrzywdził. Może faktycznie chce ci pomóc. Skoro zaprosił cię do stada i zaoferował pomoc...
- Nie. Skończ.- rzuciłam, po czym weszłam do domu, a za mną poszedł Stiles.

Kooolejny rozdziałek Kochani
Miłego czwartku ♥️♥️♥️♥️

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz