85.

1.2K 76 0
                                    

Nie pamiętam jak długo zajęła nam podróż do szpitala, pamiętam tylko panikę i strach, który we mnie zapanował. Ledwo się zatrzymaliśmy, a ja już byłam przed drzwiami do budynku. Podbiegłam do recepcji, gdzie siedziała jakaś kobieta. Nie pamiętam, jak wyglądała, ani ludzi, którzy do mnie podchodzili widocznie zaniepokojeni moim zachowaniem.
- Mój ojciec...- zaczęłam trzęsącym się głosem.
- Jak nazwisko?- spytała, jakby pytała o to średnio co godzinę.
- Lake.- rzuciłam szybko i patrzyłam, jak kobieta szuka pacjenta w komputerze. W tym czasie doszedł do mnie Scott, który dalej miał współczujący wyraz twarzy. Czekałam czując, że ta chwila trwa w nieskończoność, mimo że minęło dopiero kilka sekund.
- Nat.- powiedział Scott łapiąc mnie za ramię i patrząc wgłąb korytarza. Spojrzałam w tą samą stronę, gdzie jak się okazało szedł do nas mój chłopak. Wybiegłam mi na przeciw, a za mną ruszył też mój przyjaciel.
- Stiles, co z nim?- pytałam prawie płacząc, a ten mocno mnie przytulił.
- Nie wiem co sie stało. Twoja mama zadzwoniła do mnie jakąś godzinę temu. Powiedziała, że nie może się do ciebie dodzwonić....że twojego tatę zabrała karetka. Próbowałem do ciebie dzwonić, ale też nie odbierałaś.
- Rozładowała mi się komórka.- wyszeptałam.
- Dzwoniłem do Lydii, Theo i w końcu do Scotta. Dobrze, że z nim byłaś bo nie wiem jak bym cię zawiadomił.
- Co z nim jest?- powtórzyłam dalej próbując powstrzymać łzy.
- Podali mu leki. Śpi. Jest lepiej.
- Zaprowadź mnie do niego. Proszę.
- Jasne, chodź.- powiedział łagodnie i poszliśmy w trójkę do windy. Przez całą drogę milczałam, aż wjechaliśmy na piąte piętro, a po otworzeniu się drzwi zobaczyłam na końcu korytarza moją mamę rozmawiającą z lekarzem. Szybkim krokiem ruszyłam w jej stronę, a gdy ta mnie zobaczyła również do zaczęła iść. W końcu stałyśmy obok siebie. Mama objęła mnie i pocałowała w czoło.
- Co się stało?- spytałam już nawet nie próbując być silna. W jej ramionach wszystko we mnie pękło.
- Tata zaczął kaszleć, aż upadł i stracił przytomność.- wyjaśniła mi również płacząc.- Karetka zabrała go do szpitala. Nie brał leków, które mu przypisano i...
- Leków? Jakich leków? Mówiliście, że jest przeziębiony.- mówiłam z wyrzutami, a po jej minie widziałam, że to nie jest zwykle przeziębienie.
- Tato jest chory.- rzuciła nagle, a ja poczułam niewidzialne uderzenie w głowę.- Ma raka płuc.- dodała, ale widząc moją minę odsunęła się i zaczęła płakać obracając się do mnie tyłem. Stałam przetwarzając tą informację. Mój ojciec jest chory? Ma...raka? Umrze? Dlaczego mi nie powiedzieli? Nagle poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie. Domyśliłam się, że to Stiles, ale w tym momencie nic się nie liczyło. Miałam w głowie tylko jeden scenariusz. Ojciec umrze, a my zostaniemy z mamą same. Byłam jakby w transie, który zniknął dopiero, gdy usiadłam ze Stilesem w poczekalni i wzięłam łyk wody. Nie pamiętam jak tam trafiłam, ani co mówiłam. Jakby urwał mi się film, po czym wrócił po kilku minutach.
- Wszytko będzie dobrze.- powiedział mój chłopak łapiąc mnie za rękę, którą trzymałam plastikowy kubek z wodą.
- Nie powiedzieli mi.- wyszeptałam tylko, na co Stiles zareagował milczeniem.- Dlaczego mi nie powiedzieli?- spytałam błagalnym tonem, więc chłopak łagodnie odpowiedział.
- Może nie chcieli cię martwić.
- Już się cieszyłam, że to koniec bestii i doktorów, a tu to.- mówiłam patrząc w podłogę.
- Słyszałem o Theo.- zmienił temat.- Przykro mi, że tak się stało. Był jaki był, ale kochał cię.
- Póki nie dowiedział się, że go okłamywałam.
- Jak zareagował?- spytał, a ja wzruszyłam tylko ramionami, po czym wzięłam kolejny łyk wody.- Nie martw się. Twój ojciec wyzdrowieje.
- Z raka? Od tego się umiera Stiles.
- Ale są różne sposoby leczenia...choćby chemioterapia.
- Tak, da mu jakieś góra pięć lat życia.- rzuciłam z irytacją.- Nie rozumiesz? Tak się skupiłam na sobie, że nie zauważyłam, że jest chory. A przecież kaszlał, raz przyłapałam go na pluciu krwią i ta wspólna kolacja w restauracji. Gdybym widziała to...
- To co byś zrobiła? Nie wyleczysz go. Nie ty. Jedyne co możesz zrobić to go wspierać i zapomnieć, że ci nie powiedział.
- Masz rację...jak zwykle.- powiedziałam patrząc w dni kubka.- Jestem zmęczona.- rzuciłam nagle. To był długi dzień. Oparłam głowę o ramię chłopaka, a czując jego ciepło od razu się rozluźniłam. Widząc to zabrał pusty już kubek z mojej dłoni i wyrzucił go do kosza na śmieci.
- Nat, połóż się.- zaproponował, więc położyłam nogi na sąsiednie siedzenia, a głowę na kolana Stilesa. Czułam jak chłopak dotyka mojego policzka, po czym zamknęłam oczy i spokojna zasnęłam.

Obudziłam się parę godzin później. Na dworze było już jasno, a słońce wpadało przez okna na korytarz. Podniosłam głowę, która już nie leżała na nogach mojego chłopaka, a na siedzeniu. Rozejrzałam się poszukując go wzrokiem, ale wtedy podeszła do mnie mama Scotta.
- Zrobiłam ci herbate.- rzuciła podając mi kubek z gorącym napojem.
- Dziękuję.- powiedziałam biorąc łyk.
- Stiles poszedł porozmawiać z twoją mamą. Prosił, żebym do ciebie zajrzała.
- Która godzina?- spytałam ignorując jej słowa.
- 9:50.- odpowiedziała.
- Muszę iść do taty....
- Nie, spokojnie. Twój ojciec dostał mocne leki przeciwbólowe, po których będzie spał do południa. Z resztą i tak cię nie wpuszczą.- wyjaśniła mi, więc wzięłam znów się napiłam.
- Rak płuc jest groźny?
- Zależy. Z tego co sprawdziłam w papierach twojego taty, ma on nieźle wyniki. Fakt, że wczoraj źle się poczuł jest uzasadniony nie przyjmowaniem przez niego leków. Jeśli będzie to robił to jego stan się pogorszy.
- A jeśli będzie je przyjmował to wyzdrowieje?- spytałam z nadzieją w głosie. Kobieta pogłaskała mnie po plecach.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję skarbie.- po czym wstała i poszła. Sprawdziłam telefon, na którym widniało z 20 wiadomości. Głównie od Lydii i Scotta. Nie chciałam jednak ich czytać, a wstałam i szłam wgłąb korytarza próbując się uspokoić.

Heeeejcia
Zachęcam was do komentowania, obserwowania mnie na wattpadzie oraz dawania gwiazdek 🌟🌟🌟

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz