101.

1K 78 0
                                    

- Weź głęboki oddech i spójrz na świece.- zaczęła mówić Lydia.- Poczuj jak twoje mięśnie się rozluźniają. Twojej dłonie są luźne, a powieki lekkie. Gdy się rozluźnisz wyobraź sobie, że stoisz przed przeźroczystą tablicą. Przypinasz do niej kartki, zdjęcia, czyli twojej wspomnienia.
Stałam przed tablicą Stilesa w jego pokoju. Na jego łóżku leżały różne zdjęcia. Wzięłam jedno z nich, na którym stałam w lofcie i przykleiłam taśmą na powierzchnię tablicy. Nagle obok zdjęcia pojawił się napis: Znałaś Heather?
- Jak to możliwe?- spytał Stiles w moim wspomnieniu.
- Normalnie. Ludzie się znają, zwłaszcza jak są w jednej klasie. A co?
- Kolegowałem się z nią w przedszkolu. Ja i Scott. Byłem u niej na urodzinach jeszcze tego lata.
- Też tam byłam. Zabawa trwała w najlepsze, a po chwili namówiona przez Danielle gdzieś poszła z chłopakiem i ślad po niej zaginął. Pewnie wtedy ją zabił.- zasmuciłam się.
- Nie chciałaby, żebyś się smuciła. To co? Wracamy i idziemy bawić się w najlepsze?

Wróciłam do kolejnego zdjęcia. To z kolei przedstawiało mnie w szpitalu. Szłam właśnie do Stilesa, który po lunatykowaniu trafił do szpitala z raną nogi. Wróciło kolejne wspomnienie.

- Hej. Jak się czujesz?- spytałam siadając obok leżącego Stilesa.
- Może być. Dzięki, że zadzwoniłaś po Scotta. Podobno chciałaś mnie szukać.
- No tak. Muszę pilnować interesów.- zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną.
- Fakt. Jak stąd wyjdę to rozwiążemy sprawę Heather. Obiecuję.- powiedział łapiąc mnie za rękę. Powoli jednak ją odsunęłam czując się dziwnie.
- Odpoczywaj.- już miałam wychodzić, gdy coś powiedział.
- Dziękuję Nat.

- Czego chcesz?- powiedział mój ojciec widząc Stilesa przy drzwiach do niego domu.
- Porozmawiać z panem.- oznajmił znajomy mi głos.
- Chyba nie mamy o czym.
- Przeciwnie. Wiem, że kocha pan Nataszę, ale nie może jej pan zabronić kontaktować się ze mną. Z resztą według prawa Nat może decydować za siebie bo jest pełnoletnia, a przetrzymywanie jej i szantaż są karalne, co jako prawnik chyba pan wie.
- Jesteś bezczelny.
- Nie, jestem zakochany w pańskiej córce.
- Posłuchaj moja córka nie będzie mieć nic wspólnego z...
- Ze mną? Szkoda, że nie zna pan ani mnie, ani własnej córki. Wie pan, że miała już chłopaka, który zranił ją? Albo że boi się być sama w domu? Że miała myśli samobójcze i jak sama mi powiedziała nie zrobiła nic głupiego bo nie miała odwagi ruszyć żyletką? Zwłaszcza po śmierci przyjaciółki była w złym stanie psychicznym. O tym też pan wie?- obok mojego ojca stanęła moja mama, która wyglądała na wstrząśniętą słowami chłopaka.- Uważa, że panu zależy tylko na jej wykształceniu, że jej pan nie kocha.
- Bzdura. Moja córka wie, że chce dla niej jak najlepiej.
- Jest pan pewien? To wychodzi na to, że znam ją lepiej, i że to nie ja ją ranie, a pan...

- Nat, szukaj wspomnienia połączonego ze Stilesem.- usłyszałam Lydie.- Szukaj go.
Chwyciłam więc za kolejną kartkę, którą przyczepiłam na tablicę.
- On wszystko zmienił.- powiedziałam mimo woli.- On mnie zmienił.

- Cholera.- rzucił Stiles, a ja wybuchłam śmiechem. Siedziałam na meblach, a on obrócił się do wylewającego się na kuchenkę gotowanego makaronu.- To twoja wina. Rozpraszasz mnie.
- Mam przestać?- spytałam udając oburzoną, ale ten wyłączył gaz i zaczął odcedzać makaron.

- Przepraszam Stiles.- wyszeptałam, a po policzku spłynęła mi łza. Byłam w klinice, tuż po odbiciu z rąk potwornych doktorów.- Tylko ciebie kocham.
- Ja ciebie też, Nat.- powiedział i pocałował mnie w czoło.

Nagle obudziłam się z transu. Zobaczyłam stających obok mnie przyjaciół, którzy wyczekiwali rozwoju wydarzeń. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy zaczęło się jakby trząść. Podbiegłam do drzwi bunkru i szybko je otworzyłam. W tunelu zobaczyłam światło takie samo, jak przy transie Malii.
- Stiles...- wyszeptałam, a do oczu naleciały mi łzy. W strudze światła stała postać. To był on. Po chwili portal zniknął, a wraz z nim postać.
- Nat? Nat!- zawołała do mnie Lydia. Obróciłam się i zobaczyłam zdziwienie na twarzy moich przyjaciół.
- On tam był. Widziałam go.
- Stilesa?- spytała Malia.
- Tak, przecież...- urwałam.
- Co widziałaś?- spytał mnie Scott.
- Światło i postać. Jestem pewna, że to był Stiles.
- Wróćmy do bunkra.- zaproponował. Przyjaciółka chwyciła mnie za ramię i pociągnęła do środka. Nagle w drzwiach pojawił się Liam.
- Wszystkich zabrali.- oznajmił zmęczonym głosem.
- Jak to?- spytałam przerażona.
- Musisz ze mną iść.- zwrócił się do Scott, który przytaknął.
- Wy zostańcie, w razie gdyby coś się działo.
- Pewnie. Idźcie.- rzuciła Lydia, a chłopaki wybiegli z bunkru. Minęło parę minut. Ja i Lydia siedziałyśmy przy stole, na którym dalej stała wygasła już świeczka, a Malia chodziła w kółko.
- Musimy stąd iść.- odezwała się nagle.- Stiles się nie pojawi, a Scott nas potrzebuje.
- Kazał nam tu zostać.- zwróciłam uwagę.
- I co z tego? Musimy znaleźć Stilesa.
- Jak to go znaleźć?- spytała zdziwona Lydia.
- Jeśli wrócił, jak sądzi Natasza to nie będzie go tutaj, a...
- Jak zwykle w środku wydarzeń.- dokończyłam z uśmiechem.- Zaczniemy od szkoły.- dodałam i ruszyłyśmy w drogę samochodem Lydii.
Na parkingu zobaczyłyśmy ślady opon, które najwidoczniej należały do jeepa Stilesa. Dodatkowo wzdłuż parkingu, aż do drugiego końca szkoły rozciągały się tory kolejowe.
- Czyli jednak wrócił.- stwierdziła banshee widząc ślady opon.
- Nie mam kluczyków od jeepa.- rzuciłam przeszukując torebkę.- Chowałam je do torby.
- To nie ważne. Dawniej Stiles umiał włączyć go bez kluczyków więc i teraz pewnie by tak zrobił.- powiedziała Malia.- Idźmy za torami. Może to jakaś podpowiedź.

*Scott
Dostawaliśmy wycisk. Parish i Douglas byli za silni, Liam leżał ranny, a ja próbowałem po raz kolejny zaatakować tą dwójkę.
- Nie da się powstrzymać dzikiego łowu. Będziesz świetnym jeźdźcem, Scott. A ja będę mieć w swojej armii prawdziwego alfę.- mówił pewny siebie nauczyciel.- I banshee, kojota...
- I Stilesa.- rzucił ktoś.
- Co?- spytał zdziwony Douglas, gdy z sąsiedniego pokoju wyszedł Stiles i uderzył go w głowę kijem. Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Stiles. Wrócił. Ja odrzuciłem Parisha w stronę powalonego mężczyzny. Przyjaciel podbiegł do mnie i mocno się przytuliliśmy.
- Wróciłeś.- westchnąłem.
- Chłopaki...- zaczął Liam, na co Stiles puścił mnie i podszedł do chłopaka.
- Ciebie też miło widzieć Liam.- rzucił.
- Tak miło, miło, ale...- wskazał na wstającego Parisha.- Co robimy?
- Jak to co? Wiejemy.- oznajmił i wszyscy ruszyliśmy biegiem przez korytarz.

Heeeeejka
Trochę wzruszający ten rozdział, więc na koniec dodałam wam troszkę humorku♥️♥️♥️wiem, że nigdy jeszcze nie pisałam z perspektywy Scotta, ale musiałam, po prostu musiałam napisać tą akcję bo sama mam banana na twarzy na samo wspomnienie tekstu Stilesa😂 piszcie czy wy też. Miłego dnia kochani😘

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz