*Stiles
Patrzyłem jak Natasza śpi. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie, co przez ostatnie dni przeżywała. Deaton bacznie jej się przyglądał, a reszta rozeszła się do domów.
- Co z nią? Jest chimerą?- spytałem a końcu.
- Patrząc na to co ma na brzuchu obawiam się, że to tak.
- Czyli umrze?- spytałem łamiącym się głosem.
- Nie wiem. Jutro postaram się dowiedzieć co jej zrobili. A ty powinieneś powiadomić jej rodziców. Z pewnością bardzo się martwią.
- Wiem, jutro do nich pójdę.
- Idę na zaplecze się zdrzemnąć. Jeśli coś się będzie działo to wołaj.- powiedział Deaton i wyszedł z pomieszczenia. Mój wzrok znów zawędrował na Nataszę, która błogo spała. Oparłem głowę o jej rękę, a po chwili usnąłem razem z nią.*Natasza
Obudziłam się z ciemnego i pozbawionego wspomnień snu. Po raz pierwszy od kilku dni nie śniłam o przeszłości. Obok mnie siedział Stiles, a jego głowa opierała się o moją rękę. Z uśmiechem dotknęłam jego głowy, na co ten szybko się zbudził.
- Nie spałem.- rzucił szybko.
- Spałeś przynajmniej 5 godzin.- odezwał się Deaton, który robił coś przy szafkach kilka metrów dalej.- Jak się czujesz?- spytał podchodząc do mnie.
- Lepiej.
- A głowa?
- Przeszła. Chyba.- dodałam.- Ja...muszę wam coś powiedzieć.
- Na to liczymy. To co powiesz może pomoże nam zrozumieć dlaczego porwali właśnie ciebie.
- Nat?- spytał Stiles.- Powiedz wszystko co pamiętasz.
- Pamiętam, że wprowadzali do mojego ciała jakąś ciecz... ciemną. Po każdej dawce zasypiałam i śniłam.- wyjaśniłam im.
- O czym?- dopytał się lekarz.
- O przeszłości, wspomnieniach.
- Jakich?
- Związanych z Theo. Nie wiem dlaczego właśnie te, ale jest coś bardzo ważnego.
- Co?- spytał teraz Stiles.
- Powiem wam, ale chcę żeby Scott też był przy tej rozmowie.- powiedziałam, a chłopak chwycił za telefon i odszedł na bok.
- Wróćmy do tej cieczy. Ile dawek ci dali?
- Chyba cztery.- zastanowiłam się.- Tak, cztery. Podłączali też do mojej głowy jakąś maszynę, która raziła mnie prądem. Na początku czułam ból, ale potem czułam jakby wbijali w moją głowę igły.
- Coś jeszcze? Może coś mówili?- pytał dalej weterynarz.
- Mówili...- zaczęłam, ale postanowiłam nie wspomnieć, że nazwali mnie sukcesem. To mogłoby postawić mnie w złej sytuacji.- Nic nie mówili.
- Scott będzie za pół godziny.- odezwał się Stiles ponownie siadając obok mnie na krześle.- Twoi rodzice wiedzą.
- O czym?
- O wszystkim. Wybacz, że musieliśmy to zrobić bez twojej zgody, ale nie wiedziałem jak inaczej wytłumaczyć im co się z tobą dzieje.
- Powiedzieliście im o doktorach?- spytałam zdziwiona.
- I o wilkołakach.- zmrużył oczy, a ja lekko się zaśmiałam.
- Ojciec w to uwierzył?
- Theo okazał się przydatny.- rzucił Stiles, jednak ja wciąż widziałam go w tamtym labolatorium. Ten obraz sprawił, że nie byłam w stanie spojrzeć na niego inaczej.- Co jest?- spytał widocznie wiedząc moją zamyśloną minę.
- To co się stało przed moim porwaniem...
- Zapomnij o tym, ok?- spytał, a mnie zatkało.
- Em...ale ja...
- Nat, wiem, że byś sama z siebie go nie pocałowała. A nawet jeśli to przez ostanie wydarzenia doszedłem do wniosku, że nie chce cię stracić.
- Czyli wybaczysz mi?
- Nie. Już dawno to zrobiłem.- powiedział, ale wtedy poczułam ból. Piekielny ból w głowie.- Nat?- spytał mój chłopak widząc jak siadam łapiąc się za głowę.
- Stiles...- zaczęłam, ale gdy próbowałam coś powiedzieć było gorzej.
- Oddychaj spokojnie.- usłyszałam głos Deatona, aż nie wytrzymałam i krzyknęłam, a ból zniknął. Rozejrzałam się. Na podłodze leżały stłuczone słoiczki z proszkami i ziołami. Spojrzałam na Stilesa, który wyglądał na zdziwionego i przerażonego jednocześnie.
- To ja?- spytałam wskazując na szkoło na podłodze.
- Krzyknęłaś jak banshee.- powiedział ignorując moje pytanie Stiles.
- Słyszałaś głosy?- spytał mnie Deaton, ja zaprzeczyłam.
- Nie, poczułam ból głowy, który ustał gdy krzyknęłam. Taką samą sytuację miałam w labolatorium, gdy doktorzy podłączyli mi tą maszynę do głowy.- wyjaśniłam, a moi towarzysze patrzyli na mnie będąc w totalnym szoku.- Co?
- Jestem!- krzyknął Scott, który wszedł do kliniki. Gdy stanął w drzwiach do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy spojrzał na podłogę, a następnie na mnie.- Co tu się stało?
- Później ci wyjaśnię.- rzucił szybko lekarz.
- Ok...jak się czujesz?- spytał podchodząc bliżej.
- Lepiej.
- Stiles powiedział, że chciałaś nam coś powiedzieć.
- Tak, gdy byłam w labolatorium miałam chwilę między omdleniami, w których byłam obecna. W jednej z takich chwil zobaczyłam kogoś... rozmawiał z doktorami. Nie wiem czy z nimi współpracuje, czy tylko się tam znalazł przypadkiem, ale...- urwałam spoglądając na podłogę.- Jestem prawie pewna, że...to był Theo.- dokończyłam w końcu, a wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani.
- Czekaj.- odezwał się Scott.- Theo był z doktorami?
- Nie wiem...wydaje mi się, że to był on. Krzyczał na nich. Mówił coś, że mieli porwać Hayden, a nie mnie. Jeden z doktorów odpowiedział mu, że nadążyła się okazja. Później znowu odpłynęłam.
- Myślisz, że Theo pracuje dla potwornych doktorów?- spytał Deaton.
- Nie wiem, ale był tam.
- Miałaś sny. Może to też była część wizji?- spytał mnie Stiles.
- Nie wiem.- czułam jak gubię się w tym, co się działo, a tym co było odległym wspomnieniem.- Mogę wrócić do domu? Do rodziców?- spytałam patrząc na lekarza, który zamyślił się.
- To ryzykowne. Dalej nie wiemy co ci zrobili i jeszcze to.- spojrzał na podłogę pełną szkła.
- Moi rodzice na pewno bardzo się martwią.
- Rozumiem, ale możesz ich skrzywdzić. Lepiej będzie jak zostaniesz tu kilka dni.- wytłumaczył mi Deaton.- Dopóki nie dowiemy się więcej o tym, co zrobili ci doktorzy.
- Dobrze.- powiedziałam zawiedziona.
- Słuchajcie muszę lecieć do szkoły. Mamy trening.- spojrzał na Stilesa, który nie przejął się tą informacją.
- To idź. Powiedz trenerowi, że jestem chory czy coś.- odpowiedział mu chłopak.
- Jasne. Wpadnę do was wieczorem.- rzucił i wyszedł z kliniki. Chciałam pójść do łazienki więc zeszłam ze stołu, jednak po kilku krokach zakręciło mi się w głowie.
- Trzymam cię.- powiedział Stiles podtrzymując mnie. Pomógł mi pójść do toalety na zapleczu kliniki, a następnie zaprowadził mnie do stołu, na którym usiadłam zwiasając nogami w powietrzu.- Theo wie o Donovanie.- Odezwał się nagle Stiles, gdy zostaliśmy sami.
- Co? Skąd?
- Był wtedy w szkole.
- Może on zabiera ciała? Był w bibliotece i zabrał jego ciało.
- Nie wiem, ale o wiele lepiej rozwiązywać takie zagadki z tobą, niż samemu.- rzucił ze szczerym uśmiechem, na co ja pocałowałam go namiętnie w usta.Heeejcia
Ponieważ jest piątek i mam sporo wolnego czasu możliwe, że dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział...jeśli chcecie (piszcie koniecznie w komentarzach)
CZYTASZ
Remember I love You | Stiles
Werewolf- (...) Pamiętaj, że cię kocham. - Ja ciebie też kocham, Stiles.- powiedziałam, a po jego policzku również spłynęła łza. Pocałował delikatnie moją dłoń, spojrzał na mnie i chwilę potem zniknął w mroku auta. Zaczęłam płakać, wciąż powtarzając jego sł...