Minął kolejny dzień, w czasie którego wraz ze Scottem i resztą próbowaliśmy odwołać mecz lacrossa. Specjalnie pojechali po starego trenera, ale oczywiście, gdy mężczyzna poczuł zew rywalizacji postanowił jednak poprowadzić mecz. Wspaniale. Zjechały się media, które nie mają pojęcia, że włączając swoje maszyny w ciężarówkach telewizyjnych wezwą bestie w sam środek wydarzeń. Zostało tylko jedno: walczyć. Malia miała rozerwać przewody, aby nie doszło do promieniowania, którym porusza się potwór, chłopaki wraz z Kira i Brettem, który rownież jest wilkołakiem kontrolowali sytuację na boisku. Lydia z kolei poszła na spotkanie z Argentem, ale nie chciała mi nic więcej zdradzić. Mason i Corey sprawdzali autobus przeciwnej drużyny w poszukiwaniu zakrwawionych trampek, które należały do bestii. Tak samo miał zrobić Liam ze Scottem, ale z naszą drużyną w czasie przerwy. Stiles i siostra Bretta mieli sprawdzać buty osób na trybunach, a moim zadaniem było kontrolować ogólną sytuację oraz im pomóc. Wszystko było zaplanowane, aż rozległ się gwizdek trenera, który miał wszystko zapoczątkować.
- Oby się udało.- wyszeptałam siadając na trybunach. Patrzyłam jak zawodnicy lacrossa wchodzą na boisko. Myślałam o tym, co będzie jeśli się nie uda i bestia się zjawi. Krew, ofiary i nasza totalna klęska. Nie możemy do tego dopuścić. Obok mnie nagle usiadła Hayden, która wyglądała na zaniepokojoną.- W porządku?- spytałam dziewczynę.
- Uda się, prawda? Nie będzie ofiar?
- Z całego serca na to liczę.- rzuciłam, a następnie skupiłam się na grze chłopaków. Widziałam jak Kira wybija kolejno przeciwników. Nie znam zasad lacrossa, ale chyba nie na tym ta gra polega. Gdy dziewczyna przewróciła kolejne osoby tym razem ze swojej drużyny podbiegł do niej Scott. Po chwili wrócili do gry, a gdy Kira znów przejęła piłkę podbiegł do niej Brett i przewrócił ją na ziemię. Zdenerwowana kitsune wstała i uderzyła w głowę chłopaka kijem. Dziewczynę zdjęli z boiska, przez co ta udała się do szkoły. Widziałam, że poszła za nią Lori- siostra Bretta. Przegrywaliśmy i to sporo. Siedziałam wciąż obok chimery obawiając się każdego krzyku, każdego trzasku oraz że pochodzi on z nadchodzącej bestii. Nagle Liam wszedł za Stilesa, który ruszył za trybuny, by wykonać swoje zadanie. Na początku chciałam mi pomóc, ale biorąc pod uwagę ostatnie sytuację postanowiłam porozmawiać z Hayden i czekać na rozwój wydarzeń.
- Jak Theo i reszta?- odezwałam się.
- Średnio...wczoraj Theo był mega wkurzony.
- Mówił dlaczego?- spytałam przypominawszy sobie wczorajszą kłótnie w jego domu.
- Znasz go. Nigdy nie mówi o co chodzi. Chce....chce dołączyć do was.- wypaliła nagle.
- Do nas?
- Do waszego stada.
- To świetnie. Liam na pewno się ucieszy.
- Theo mniej.
- Nie przejmuj się nim.- rzuciłam z uśmiechem.- A jak sytuacja z bestią? Coś nowego odkryliście?
- Nie wiem czy powinnam ci mówić.
- Po pierwsze wiem więcej niż myślisz. Po drugie Theo się nie dowie, a po trzecie jestem taka jak ty. Jesteśmy jak siostry.- powiedziałam, na co ta się uśmiechnęła.
- Wiesz o masce?
- Trochę.
- Chcą użyć mocy Josha żeby odkryć kim jest bestia.
- Jak?
- Nie mówili.- rzuciła, po czym spojrzała znów na boisko. Teraz to Liam był gwiazdą. Zdobył 4 punkty, tym samym wyrównując z przeciwną drużyna. Już otworzyłam usta, żeby cię powiedzieć, ale wtedy rozległ się głośny pisk, wychodzący z ciężarówek telewizyjnych.
- Nie...nie.- mówiłam czując, że Malia wszystkich nie odłączyła. Po chwili zamiast pisku usłyszeliśmy ryk, który wzbudził w nas strach.
- Czy to bestia?- spytała dziewczyna, a ja zobaczyłam, jak Liam biegnie w stronę drzew, skąd pochodzi ten ryk.
- Chodź.- rzuciłam łapiąc dziewczynę za rękę.- Chodź!- powtórzyłam wstając z miejsca, a w tym samym czasie wstała ponad połowa publiczności, co wywołało totalny chaos. Wszyscy ruszyli w stronę szkoły, by tam ukryć się przed potworem. Ciągnęłam za sobą Hayden, chcąc zabrać ją do środka, jednak ciężko było przeciskać się między przestraszonym tłumem. Dziewczyna co chwilę obracała się, żeby sprawdzić stan swojego chłopaka, którzy rzucił się na bestię. Ale wśród tłumu nie dało się nic zobaczyć. Już byłyśmy przy drzwiach do szkoły, gdy ktoś zaczął biec przerażony przepychając się między nami, przez co puściłyśmy się, a Hayden zniknęła w śród reszty spanikowanych osób.- Hayden!- zawołałam, ale wśród krzyków i ryku za nami nie było mnie słychać. Wbiegłam do szkoły, gdzie również panował chaos. Wszędzie biegali ludzie. Po korytarzach, salach...wszędzie. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu chimery, ale wtedy ktoś pchnął mnie na ziemię. Gdy oparłam się na łokciach zauważyłam tylko kolejną porcję biegających nastolatków. Chciałam wstać, ale tłum ruszył na mnie, przez co utkwiłam przy podłodze. Zaczęłam krzyczeć czując, jak jestem kopana przez niedostrzegające mnie osoby. Nagle ktoś złapał mnie za rękę, tym samym podnosząc mnie z ziemi. Był to Brett, który najwidoczniej mnie poznał. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę jednej z sal, która była pustą salą biologiczną. Zamknął szybko drzwi obawiając się nadejścia potwora.
- Nic ci nie jest?- spytał, na co ja pokiwałam głową na znak, że wszystko jest w porządku.
- Dzięki.- rzuciłam łapiąc oddech.- Widziałeś Hayden?
- Nie, a co?
- Szłyśmy razem... zgubiłam ją w tłumie.
- Na pewno gdzieś się schowała.- mówił, aż rozległ się ryk na korytarzu, przez co cofnęliśmy się w ciszy. Nagle drzwi do sali się otworzyły i stanęli w nich Stiles i Hayden, którzy nieśli rannego Liama. Zamknęliśmy za nimi drzwi, a Liama położyliśmy na jedną z ławek.
- Boże.... Stiles.- powiedziałam przerażona obejmując chłopaka.- Myślałam, że....
- Nic mi nie jest.- rzucił głaszcząc moją głowę.- Już dobrze.
- Musisz się wyleczyć.- powiedział Brett do rannego chłopaka. Hayden chwyciła resztki jego koszulki i zaczęła wyjmować je z głębokiej rany.
- Zaraz zemdleje.- odezwał się Stiles odwracając głowę.
- Stiles!- krzyknęła dziewczyna.- Jak ma się wyleczyć?
- Musi czuć ból.
- Jeszcze większy?- spytałam widząc, jak chłopak ledwo żyje.
- Mam lepszy pomysł.- rzuciła Hayden, po czym pocałowała chłopaka, a na ich policzkach pojawiły się czarne żyły. Gdy się od siebie odsunęli Liam położył z powrotem głowę, ale już łagodnie, jakby pozbawiony jakiegokolwiek bólu.
- Słyszysz bestie?- spytałam Bretta, który stał przy drzwiach.
- Jest w bibliotece.
- A z nim jest Scott.- dodał Liam podnosząc się z ławki.- Muszę mu pomóc.
- Nie ma mowy. Jesteś ranny.- mówiła do niego Hayden.
- Sam nie da sobie rady.- rzucił, po czym pocałował dziewczynę i wybiegł z sali.Siedzieliśmy dalej w sali oczekując informacji, że jest już bezpiecznie.
- Będzie dobrze.- wyszeptał nagle Stiles, z którym siedzieliśmy przy oknach.
- Wiem...- zaczęłam, po czym spojrzałam na Hayden.- Przepraszam cię za ostatnią kłótnie.
- Ja ciebie też. Ale....wiesz jak działa na mnie ten gość.
- Wiem.
- Na pewno wszystko między wami...na pewno wszystko skończone?
- Jasne.- rzuciłam obojętnie. Jednak on wiedział, Stiles znał mnie lepiej niż ja samą siebie.Kolejny rozdział ♥️♥️♥️
Nie będę się rozpisywać, ale akcja się zagęszcza i za dwa, trzy rozdziały dojdzie do finału sezonu😱 marzy mi się dobyć do tego czasu 6000 wyświetleń i 1000 gwiazdek, ale zobaczymy ♥️ liczę na was, całuski i do kolejnego rozdziału
CZYTASZ
Remember I love You | Stiles
Werewolf- (...) Pamiętaj, że cię kocham. - Ja ciebie też kocham, Stiles.- powiedziałam, a po jego policzku również spłynęła łza. Pocałował delikatnie moją dłoń, spojrzał na mnie i chwilę potem zniknął w mroku auta. Zaczęłam płakać, wciąż powtarzając jego sł...