29.

2.2K 104 0
                                    

Na drugi dzień poszłam do szkoły normalnie. Dopiero po wejściu do niej zdałam sobie sprawę, że dzisiaj mamy egzaminy. Oczywiście przez ostatnie sytuację nie miałam czasu przygotować się na nie. Przy szafkach zobaczyłam przyjaciół.
- Hej.- powiedziałam, a reszta mi odpowiedziała. Była tam Kira, Malia, Scott i Stiles.- Gdzie Lydia?
- Zdała ten egzamin w pierwszej klasie.- odpowiedział mi Stiles.
- To Tak można?- spytała oburzona Malia.
- Jak widać. Poza tym nie jest w nastroju na egzaminy.- powiedział mój chłopak.
- Co się stało?
- Wczoraj byliśmy u Meredith. Po naszych odwiedzinach powiesiła się.- spojrzałam na niego zaskoczona. Jednak chłopak nie chciał rozmawiać.
- Stresujecie się?- spytała nagle Kira.
- A nie widać?- odpowiedziała chłodno Malia, a ja zaczęłam głośno kaszleć.
- Co ci jest?- spytał mnie Scott.
- Pewnie przeziębiłaś się wczoraj.- rzucił Stiles.
- Rano jeszcze dobrze się czułam.- odpowiedziałam i znów dostałam ataku kaszlu.
Weszliśmy do klasy, w której były rozstawione pojedyncze ławki. Oddałam telefon i usiadłam obok chłopaków. Po rozdaniu przez nauczycieli arkuszy przystąpiłam do wypełniania go. Po chwili znów dostałam ataku kaszlu. Panowała cisza, którą przerwała Sydney. Zjechała ona z krzesła, a pani Martin szybko do niej podeszła i pomogła jej wstać. Po chwili obejrzała jej nadgarstki, na których były czerwone linie. Zaczęłam znów kaszleć, a na mojej dłoni zobaczyłam te same linie.
- Pani Martin?- powiedziałam przerażona i pokazałam jej dłonie. Kobieta wyszła szybkim krokiem z klasy, a w moją stronę obrócił się Stiles. Po chwili usłyszeliśmy krzyki na korytarzu i wszyscy wyszliśmy zobaczyć co się dzieje. Była tam nauczycielka, która poganiała jakiś nastolatków. Zadzwoniła ona do Centrum Kontroli Chorób.

Cała ekipa kontrolerów rozłożyła się w sali gimnastycznej kilka minut później, a mnie i Sydney wzięli jako pierwszych. Położyli mnie w jednym z przeźroczystych namiotów. Zbadali, podłączyli kroplówkę i kazali leżeć. Przez kilka godzin walczyłam ze zmęczeniem, które doskwierało mi od wczoraj, jednak w końcu odpuściłam i zasnęła. Gdy się obudziłam zobaczyłam przy mnie Stilesa.
- Co tu robisz? Mówią, że to zakaźne...
- Mam to gdzieś.- rzucił i złączył nasze usta. Po chwili namiętności usiadł przy mnie i zaczął gładzić mój policzek.
- Jak się czujesz?
- Strasznie swędzą mnie dłonie. Myślą, że to jakiś wirus.
- Wątpię. Raczej trutka na wilkołaki.
- Co?
- Pan Yukimura twierdzi, że ten wirus ma zabić osoby nadprzyrodzone. Ktoś rozpowszechnił go w szkole. A to co masz na rękach i ten kaszel to chwilowe. Nam nic nie będzie.
- To co tu jeszcze robisz? Musisz pomóc Scottowi i reszcie.- powiedziałam.
- Spokojnie. Są w skrytce Hale'ów.- powiedział, a ja złapałam go za rękę.
- Też to masz.- rzuciłam zauważając u niego czerwone linie na dłoniach.
- Nic mi nie będzie. Słyszałem co zrobiłaś wczoraj.
- A co zrobiłam?
- Uratowałaś Liama.
- To...nie jest cała prawda. Znalazłam go, ale gdyby nie Scott, albo Derek to leżałam bym martwa razem z nim.
- Możliwe, ale to ty odkryłaś jego miejsce pobytu. Jestem dumny. Uczeń przerósł mistrza.- zaśmiał się.
- Stiles...- zaczęłam, ale znów dostałam ataku kaszlu.
- Zostań tu. Zajmę się wszystkim.
- Nie. Chce iść z tobą.- rzuciłam i zaczęłam wstawać.
- Ale...
- Co ale? Sam powiedziałeś, że nam nic nie będzie.- chłopak zrobił tą swoją minę mówiącą ZA DUŻO MÓWIĘ.- No chodź.

Gdy wychodziliśmy z sali gimnastycznej Stiles zatrzymał się i rozejrzał.
- Co jest?
- Chorują tylko uczniowie.- oznajmił.
- A trener?- spytałam wskazując na trenera leżącego w jednym z namiotów.
- Dobra to uczniowie i jeden nauczyciel. A reszta nie ma ani kaszlu, ani lini na ciele.
- Czyli?
- Musimy iść do gabinetu trenera. Szybko.
Poszliśmy tam, jednak nic nie było. Żadnych leków, perfum, nic co mogłoby go zarazić. W końcu Stiles usiadł na fotel trenera i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Gdzie masz bluzę?- spytałam nagle, choć chciałam o to spytać już dawno.
- Dałem Malii. Było jej zimno.- rzucił, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Zawsze pomagał innym. Nawet byłej dziewczynie.- Cholera.
- Co?
- W kieszeni mam listę.
- Dobroczyńcy?
- Tak. Na niej jest nazwisko Malii.
- I....?
- Jest coś o czym nie wie. Naprawdę nie nazywa się Tate.
- A jak?- spytałam, ale chłopak wyglądał, jakby nie chciał mi powiedzieć. Jednak widział, że nie ukryje tego przede mną, więc powiedział.
- Hale.
- Jak to?
- Jest córka Petera. Jeśli przeczyta nazwisko to pójdzie do niego...
- Stiles! Wiem, że się martwisz, ale jeśli czegoś nie wymyślimy to jeszcze dzisiaj wszyscy umrą.
- Racja.- powiedział i zaczął grzebać w biurku trenera. Przyjrzałam się kubkowi, z którego pił chyba kawę.
- Stiles?- spytałam, a chłopak spojrzał na mnie, a później na obiekt mojego zainteresowania.- Patrz. Są odbite na nim odciski palców. A jeśli to poduszka atramentu uwolniła wirusa? Dlatego trener też zachorował.
- Bo miał palce z atramentu.- uśmiechnął się, ale wtedy otworzyły się drzwi, w których stanął jeden z nauczycieli.
- Brawo.- rzucił wyciągając z kieszeni pistolet.- Wychodzić, albo ostrzele jej łeb.- skierował go na mnie, a ja spojrzałam wystraszona na chłopaka. Ten wstał z krzesła trenera i poszedł do szatni tak, jak mu kazał. Mężczyzna przyłożył mi pistolet do głowy i kazał iść za Stilesem. Zatrzymaliśmy się na środku szatni.
- Proszę ją zostawić.- nalegał chłopak.
- Zrobimy tak ty powiesz mi gdzie są twoi wilczy przyjaciele, a ja puszczę ją wolno.
- A jeśli nie?
- Lepiej mów. Chyba, że chcesz mieć ją na sumieniu.- powiedział i naładował pistolet, po czym znów przyłożył go do mojej głowy.
- Stiles?- powiedziałam wystraszona. Chłopak patrzył na to wszystko czekając na cud. Nie wydałby ich, ale jednocześnie nie mógł pozwolić, żeby mnie zabił. Widziałam na jego twarzy rozterkę.
- Może zrobimy więcej dramaturgi? Liczę do trzech. Jeśli do tego czasu nie powiesz, gdzie są to koleżanka dostanie kulkę w łeb.- oznajmił nauczyciel.- Raz.- zaczął, a ja zaczęłam płakać. Widziałam, że Stiles też jest przerażony całą tą sytuacją.- Dwa...- powiedział, a w pomieszczeniu rozległ się strzał. Wystraszona krzyknęłam, ale nie poczułam uderzenia. Stiles pociągnął mnie do ciebie, a ja zobaczyłam upadającego na ziemię nauczyciela. Po policzkach dalej spływały mi łzy, a Stiles przytulał mnie do swojego ciała na tyle mocno, że czułam jego unosząca się klatkę.
- Stiles.- powiedział mężczyzna, który właśnie zabił nauczyciela.
- Pan McCall?- spytał.
- Melissa kazała ci przekazać, że w skrytce w słoiku są grzybki reishi. One są antidotum.
Spojrzałam na chłopaka, który pociągnął mnie w stronę piwnicy. Po kilku sekundach byliśmy przed gruba ścianą z wygrawerowanym wzorem w kształcie koła.
- Scott!- krzyczał przez ścianę mój chłopak.- Scott! Na półce jest słoik z grzybkami reishi! Scott! One są antidotum!- zaczął walić w ścianę próbując otworzyć przejście.- Scott!
Obydwoje usiedliśmy z bezczynności. Stiles mnie objął widząc jak trzęsę się dalej przeżywając sytuację z nauczycielem.
- Nat...- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie wybaczyłabym ci gdybyś ich wydał.
- A ja nie wybaczyłbym to sobie, gdybyś umarła.- rzucił i pocałował mnie w głowę.
Po chwili ściana się otworzyła, a zza niej wyłonił się Scott. Chłopaki przytulili się, a ja podeszłam do Malii. Jednak ta oddała bluzę Stilesowi i rzuciła na ziemię kartkę, na której było jej nazwisko. Widocznie dowiedziała się prawdy, bo wyglądała na załamaną. Chwilę potem straciliśmy ją z oczu.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz