*Stiles
W czasie jednej z przerw wraz ze Scottem i Liamem udaliśmy się do szatni, gdzie mieliśmy spotkać się z Theo. Nie lubię go, ale musieliśmy dowiedzieć się więcej o tym, gdzie może być Mason. Wie o doktorach więcej niż my. Po wejściu do pomieszczenia naszym oczom ukazał się nastolatek oraz Tracy, która miała najwidoczniej ratować mu tyłek w razie czego.
- Nie wiem, gdzie jest Mason.- odezwał się zanim zdąrzyliśmy go spytać.
- Użyłeś już maski?- spytał go Scott.
- Natasza już nakablowała - rzuciła wkurzona Tracy.
- Użyłem, ale nie widziałem w niej Masona.- wyjaśnił Theo olewając uwagę swojej bety.- Wszyscy chcemy go odzyskać, prawda?
- Ale my chcemy go żywego.- odezwał się Scott.
- Nie nabierzemy się na twoją pomoc.- powiedziałem.
- Wiem. Dlatego powiem wprost. Dajcie mi mapę prądów telurycznymi, a ja pomogę wam go znaleźć.- oznajmił, po czym spojrzał na Tracy.- Przynieście ją do bazy chimer. Nat wam pomoże. Wie gdzie to jest.- dodał chcąc mnie zdenerwować.- Macie dwie godziny.
Wyszliśmy z szatni, wściekli z takiego obrotu sprawy. Nikt nie wiedział, co on knuje...nikt, oprócz Nat, która spędzała z nim dużo czasu.
- Jaki jest plan? Dajemy mu mapę?- odezwał się Liam.
- Możemy go wykorzystać.- rzuciłem.- Znajdzie bestie, a my uratujemy Masona.
- A jeśli Theo nie chce go uratować, a tylko go zabić i zabrać jego moc? Natasza mówiła, że planuje to od tygodni.
- Mówiła to zanim przeszła na ich stronę.- powiedziałem z żalem w głosie.- Musimy działać sami.
- Bez niej?- spytał Scott widocznie zdziwony moim zachowaniem.
- Ma inne sprawy na głowie.Ustaliliśmy, że się rozdzielimy oczekując, że Mason zjawi się w znanych mu miejscach. Malia i Breaden będą w domu Scotta, jego mama będzie pilnować szpital, a Hayden i Corey do końca lekcji będą kontrolować sytuację w szkole. Ja i Lydia pojechaliśmy na komisariat, skąd mieliśmy pilnować ogólnego porządku i szukać rozwiązania z tej sytuacji. A reszta, czyli Liam, Scott i Nat mieli iść szukać Masona wraz z Theo. Czy byłem za tym pomysłem? Oczywiście, że nie. Wolałbym mieć Nataszę przy sobie, ale ostatnio odsunęła się od nas, a przy tym zbliżyła się do chimer.
*Natasza
Wraz z Theo, Scottem i Liamem daliśmy radę ustalić, gdzie może być przetrzymywany Mason, a mianowicie w rezerwacie Beacon Hills. Szliśmy już dłuższą chwilę w ciszy, aż Scott rozpoczął rozmowę z moim przyjacielem.
- To prawda, że pracujesz z Deucalionem?
- Prawda. Ciągle gada o tym, że pozwoliłeś mu żyć.- wypalił obojętnie chłopak. Szłam z Liamem przed tą dwójką, dzięki czemu dokładnie słyszałam całą rozmowę.
- Bo nie jestem mordercą. Ale zasłużył na śmierć.
- Do czego zmierzasz?- spytał w końcu Theo zatrzymując się.
- Uważaj na niego.
- Zawsze uważam. W przeciwieństwie do was.- powiedział, a następnie ruszyliśmy w dalszą drogę.- Serio myślisz, że przeżyjesz bez ubrudzenia sobie rączek?
- Jak na razie żyje, ale sporo się działo jeszcze zanim się zjawiłeś.
- Ale miałeś stado, a teraz...- zaczął, a ja poczułam na sobie jego wzrok.- Trochę ci podupada.- dokończył, a ja poczułam się winna.
- To bez znaczenia.
- Pewne osoby są mniej ważne w twoim stadzie?- spytał chcąc go sprowokować, a ja nie mogłam na to pozwolić, więc się straciłam.
- Co z Kirą? Słyszałam, że znów wyjechała. To prawda?- spytałam zwalniając, aby iść równo ze Scottem. Widziałam minę Theo, która była lekko zdenerwowana, ale nie chciałam żeby się pokłócili...nie teraz. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Tak...ale obiecała, że wróci.
- Na pewno wróci.- rzuciłam z uśmiechem.
- Coś czuję.- odezwał się Liam.- Mam trop Masona. Jest blisko.
- Gdzie?- dopytywał Theo, ale chłopak się zawahał.
- Chcesz go zabić.- stwierdził.
- To Parish chce go zabić, a jakoś mu ufacie.
- Bo jest z nami szczery, a ty nie. Jeśli chcesz żebym ci zaufał to powiedz nam kogo widziałeś wkładając maskę.- nalegał nastolatek.
- Jakiegoś mężczyznę, umierającego na śniegu. Miał ostrze wbite w klatkę piersiową.- zapanowała cisza, w czasie której Liam słuchał bicia serca Theo. Po chwili westchnął.
- Tędy.- rzucił i zaprowadził nas w danym kierunku. Weszliśmy do starego budynku, a w środku panowała atmosfera podobna do tej, gdy to ja byłam więźniem. Szybko odrzuciłam to okropne wspomnienie. Podeszliśmy do chłopaka, który siedział na podłodze podpięty do jakiejś maszyny.- Mason.- powiedział, a nastolatek podniósł głowę. Tak, to był on.
- Liam...czuję to w czaszce.- mówił przerażony Mason.
- Wyciągniemy cię stąd.- rzucił do niego Scott, jednak gdy chciałam do nich podejść Theo pociągnął mnie do tyłu.
- Uciekaj stąd.- oznajmił mi, na co bardzo się zdziwiłam.
- Nigdzie nie idę. Nie zostawię was.
- Idź, będzie niebezpiecznie...nie umiesz się bronić.
- Dam radę.
- Theo ma rację.- wtrącił się Scott.- Damy radę.- chciałam coś dodać, ale zrezygnowana wyszłam z pomieszczenia. Szłam przez las, aż usłyszałam ryk, odbijający się echem między drzewami. Nagle zza drzew wyskoczył Parish, ktory miał na sobie płomienie i świecące oczy. Naprzeciw niego stanęła bestia, a ja schowałam się za jednym z drzew. Widziałam, że dwie osoby, w tym ojciec Allison biegną w naszym kierunku. Ogar i bestia walczyły, a ja ruszyłam w stronę mężczyzn.
- Gdzie Scott?- spytał mnie młodszy, gdy dzieliło nas kilka metrów.
- Był w ich bazie...nie wiem gdzie jest teraz. Kazali mi uciekać.- mówiłam spanikowana.
- Schowaj się za mną.- zaproponował, a ja szybko to uczyniłam. Argent wyjął broń i zaczął strzelać do potwora. Nagle bestia zaczęła uciekać oraz przekształcać się w człowieka, ale nie w Masona...w tego drugiego właściciela.
- Znasz moje imię?!- wykrzyczał w jego kierunku drugi z mężczyzn, starszy. Człowiek spojrzał w naszym kierunku i z dziwnym akcentem odpowiedział.
- Argent.- po czym uciekł. Koło nas zjawili się Scott oraz jego beta.
- Kto to był?- spytał Argenta Scott.
- Człowiek z Gevaudan.
- Sebastian Valet.- dodałam, a mężczyźni przyznali mi rację.
- To jego widziałem w masce.- odezwał się Theo, którego dopiero zobaczyłam. Trzymał się za brzuch, który najwidoczniej został zraniony w walce.
- Theo?- spojrzałam na jego krwawiącą ranę.
- To nic...- zaczął, po czym jęknął z bólu.- Muszę iść do bazy...muszę się wyleczyć.
- Zaprowadzę go.- rzuciłam do Scotta, który nam się przyglądał. Mimo to złapałam Theo i pomogłam mu iść, aż w końcu wkurzona spytałam alfę.- Co?
- Nic, idźcie. Jak coś to dzwoń.- dodał, a my ruszyliśmy wgłąb lasu.
- Wiesz gdzie iść prawda?- spytałam gubiąc się w mroku.
- Wiem.- powiedział lekko oburzony.- Skręć w lewo.- tak też zrobiłam. Po kilku minutach ciężkiej wędrówki weszliśmy do bazy chimer. W środku była Tracy, która widząc nas szybko ruszyłam nam z pomocą. Posadziłyśmy Theo na podłodze, a ja pobiegłam szukać gazy, albo jakiegoś materiału, żeby zatamować krwawienie.
- Mówiłam, żebyś nie szedł.- rzuciła dziewczyna.
- Przynajmniej widziałem, jak doktorzy giną. Przyjemny widok.- zaśmiał się, po czym znów jęknął z bólu.- Dziękuję, że jesteś.- mówił, a ja nasłuchiwaliśmy nie dowierzając.
- Zawsze jestem.- dodała prawie szeptem. Słyszałam, że się całują, ale ja skupiłam się na szukaniu czegoś, czym mu pomogę. W końcu chwyciłam starą gaze i wróciłam do tej dwójki, gdy nagle Theo wbił w brzuch Tracy pazury. Stanęłam jak wryta. Dziewczyna szarpała się, ale po chwili opadła z sił i upadła na ziemię. Patrzyłam na to w ciszy. Wtedy spojrzałam na Theo, który spokojnie odetchnął widocznie nie czując już bólu.
- W końcu się przydałaś.- wyszeptał do niej, po czym spojrzał na mnie.- Tasha?
- Ty właśnie...? Ale ona...- mówiłam zszokowana, a chłopak do mnie podszedł, po czym pogładził mnie po policzku.
- Nic się nie dzieje.- mówił spokojnie.
- Zabiłeś ją...ona jeszcze przed chwilą żyła. Dlaczego...dlaczego to zrobiłeś?- pytałam nie zważając co o mnie pomyśli. Byłam w totalnym szoku. Wiem, że zabić Josha w jakimś celu, ale Tracy? Była potrzebna....była jedną z nas.
- Chimery dłużej się leczą. Potrzebowałem jej mocy, żeby przeżyć. Hej...- zaczął podnosząc mój podbródek.- Kocham cię.- dodał i mnie objął, ale ja wciąż patrzyłam na martwe ciało dziewczyny.
- I zostaliście tylko wy.- odezwał się Deucalion, który był w sąsiednim pokoju.- A kto wie, może niedługo zostanie tylko jedno z was.- rzucił, a ja poczułam lęk wobec Theo.Heeeejcia moi mili😘
Mamy już 81 rozdział...ale to leci. Jak te dni w czasie kwarantanny xdd jeszcze trzy rozdziały i będzie finał sezonu, który będzie najmocniszy z dotychczasowych. A dlaczego? Rozwiąże się sprawą, jaka jest między Stilesem, Theo i Nat. Może nie do końca rozumiecie o co w tym chodzi, ale obiecuję, że niedługo się dowiecie i wtedy polecam poczytać ostatnie rozdziały jeszcze raz...ale o tym jeszcze wspomnę ♥️♥️♥️ Dobranoc
CZYTASZ
Remember I love You | Stiles
Hombres Lobo- (...) Pamiętaj, że cię kocham. - Ja ciebie też kocham, Stiles.- powiedziałam, a po jego policzku również spłynęła łza. Pocałował delikatnie moją dłoń, spojrzał na mnie i chwilę potem zniknął w mroku auta. Zaczęłam płakać, wciąż powtarzając jego sł...