118.

1.2K 65 5
                                    

W klinice zaczęliśmy rozmyślać o możliwym ataku na Gerarda i jego łowców. Stiles od kiedy usłyszał o dziecku trzyma mnie blisko siebie, a tego mi bardzo brakowało.
- Pierwszego dnia na zajęć dowiedziałem się, że Derek jest poszukiwany w północnej karolinie.- wyjaśnił nam Stiles.
- Szukałem informacji o zabitych wilkołakach...- odezwał się Hale, za którego miną mordercy mega się stęskniłam. Teraz spojrzał tak na niego chłopaka, który mu przerwał wyjaśnienia.
- Namierzyli go i planowali zatrzymać, więc zgłosiłem się na akcje.
- Wzięli pierwszoroczniaka?- spytała Malia
- Jestem przekonujący, a biorąc pod uwagę moje doświadczenie to to było umycie zębów.- stwierdził.- Wracając uratowałem Dereka z samego środka bitwy.
- To...nie jest cała prawda.- rzucił Derek z uśmiechem.
- Fakt, kilka rzeczy pominąłem, ale ogólnie rzecz biorąc to mam rację.
- Musiałem cię nieść.
- Bo zranili mnie w palec.- oznajmił obudzony Stiles, na co ja lekko się uśmiechnęłam.
- Wróćmy do problemu. Walczymy z Anuk-Ite.- wyjaśnił Scott.
- Nie brzmi niebezpieczne.- rzucił Stiles.
- Wywołuje w ludziach strach i zamienia ich w kamień samym spojrzeniem.- stwierdziłam, na co ten widocznie oniemiał.
- Świetnie.- wyszeptał.
- Może przybierać firmy tego, czego najbardziej się boimy, lub tego co nas zmusi do spojrzenia.- dodał Scott.- Przynajmniej tak twierdzi Deaton.
- Jeszcze lepiej. Jak mamy walczyć na ślepo i mierząc się ze strachem? Ja najbardziej boję się oślepnąć, więc to dla mnie co najmniej niekomfortowa sytuacja.
- Obawiam się, że trzeba się rozdzielić.- powiedziałam patrząc na niego chłopaka.
- Nie ma mowy. Idziemy razem.- rzucił łapiąc mnie za rękę.
- Stiles ma rację. Nat, Stiles i Lydia poszukajcie Chrisa, a następnie uwolnicie Jacksona.- nakazał alfa.
- Argent nie będzie nam potrzebny. Mamy Nat. Ona otworzy zamek.- stwierdziła Lydia.
- Jak?- dopytał Derek.
- Jestem teraz chimerą banshee i istoty telekinezyjnej, więc jakoś sobie poradzę.- wyjaśniałam, na co ten przytaknął.- A wy?
- Pojedziemy do szkoły.
- Dlaczego robimy dokładnie to, czego chce Gerard?- spytał Stiles.
- Nasz plan opiera się na zabiciu Anuk-Ite, a nie pokonaniu Gerarda. Jego łowcy walczą, bo się nas boją.- wyjaśnił alfa.
- Jak pozbędziemy się źródła strachu to zakończymy wojnę.- dodała Malia.
- Ok. Przekonaliście mnie.- rzucił mój chłopak, po czym w trójkę udaliśmy się do jeepa. Usiadłam z przodu obok kierującego Stilesa.- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać.
- Robię to od zawsze.- stwierdziłam, ale on spojrzał na mnie wymownie.- Dobrze, ale ty obiecaj to samo.
- Obiecuję, że...
- Że w razie niebezpieczeństwa skupisz się na sobie i uciekniesz.
- Tego nie mogę ci obiecać.- powiedział smutno.
- Stiles, obiecaj.- nalegałam. Wiedziałam, że tak nie zrobi, ale musiałam zrobić wszystko, aby ten przeżył to starcie.- Obiecaj, że uciekniesz.
- Obiecuję, że ucieknę z tobą. A ty?
- Obiecuję.- rzuciłam, choć z mojej strony były to jedynie puste słowa. Dojechaliśmy do bazy łowców, w której byliśmy parę dni temu. Schodząc na dół do kanałów natknęliśmy się na kilku strażników, jednak Lydia szybko ich ogłuszyła i wraz ze Stilesem dali mi mieście, żeby działać. Podeszłam do drzwi, za którymi był korytarz bezpośrednio do bazy naszych wrogów. To tam przetrzymywali Jacksona. Dotknęłam drzwi i bez większego wysiłku otworzyłam drzwi, za którymi zobaczyłam chłopaka.
- Jackson?- spytałam niepewnie widząc powalonego obok niego strażnika.
- Zależy. Jesteś po mojej stronie, czy jego?- spytał wskazując na nieprzytomnego mężczyznę.
- Po ich.- odpowiedziałam wskazując Stilesa i Lydie, którzy również stanęli w drzwiach.
- Lydia?- spytał chłopak, na co ta wybiegła mu na przeciw i objęła go za szyję. Ten odwzajemnił uścisk, a następnie spojrzał na Stilesa.- Cześć Stiles.
- Siemka.- rzucił obojętnie mój chłopak.
- Nowa?- spytał patrząc teraz na mnie.
- Od jakiś dwóch lat. Natasza.- powiedziałam z uśmiechem.
- Jackson...- odpowiedział, po czym ruszył w stronę wyjścia.- Musimy odbić Ethana.
- Ethana?- spytała Lydia.
- Tak.
- Ethana?- powtórzył Stiles.
- Tak.- stwierdził, jakby to było oczywiste.- Jest ze mną.
- Z tobą?- powiedziała znów dziewczyna.
- Ethan?- powtórzył znów Stiles.
- I ty...- zastanowiła się Lydia, na co Jackson przewrócił oczami.- A już myślałam, że nigdy się nie domyślisz.- stwierdziła, na co ten cicho się zaśmiał.
- Gdzie jest Ethan?- wtrąciłam się chcąc przerwać dziwną rozmowę.
- W zbrojowni.- odpowiedział.
- To chyba w tamtą stronę.- poprawiłam go wskazując na korytarz za nami. Wtedy zadzwonił telefon Stilesa.
- Hej Scott.- rzucił odbierając telefon.- Ok.
- O co chodzi?- spytałam.
- Musimy zabrać coś ze skrytki Gerarda.
- A mianowicie?- dopytywał Jackson.
- Górski popiół mianowicie.- odpowiedział zirytowany, po czym ruszyliśmy po Ethana. Faktyczne znaleźliśmy go w zbrojowni, a widząc swojego partnera bardzo się ucieszył.
- Jak udało ci się uciec?- spytał Jacksona.
- Zagadałem ich.
- Użyłeś ogona, prawda?- spytał, na co ja mocno się zdziwiłam.
- Ogona?
- Tak. Mimo że jest wilkołakiem to wciąż ma ogon z jadem. I jest obrzydliwy.- stwierdził chłopak. Podczas gdy Jackson, Ethan i Lydia ruszyli do szkoły, my udaliśmy się do skrytki, która znajdowała się parę korytarzy dalej. Zabraliśmy z nim górski popiół i poszliśmy w ich ślady. Podczas jazdy zadzwoniłam do Theo upewniając się, że jemu i Liamowi nic nie jest. Jednak ten nie odebrał.
- Oby nic mu nie było.
- Martwisz się o Theo?- spytał Stiles z nutą zazdrości w tonie.
- Bardzo mi pomógł, gdy dowiedziałam się o ciąży. Wiedział pierwszy i dzięki niemu nie zrobiłam nic głupiego.
- Kiedyś go zabije.- stwierdził.- Bo ciągle ratuje ci tyłek, przez co nie mam jak go nienawidzić.- dodał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy dojechaliśmy do szkoły ogarnął nas strach. Było tak jak mówił Scott.
- Co robimy?- spytałam przed wejściem do budynku. Chłopak złapał moją rękę.
- Musimy im pomóc. Ufasz mi?- spytał, a ja przytaknęła. Weszliśmy do szkoły. Wiedzieliśmy, że Anuk-Ite walczy ze Scottem i resztą, więc nie zaatakuje nas. Na korytarzu napotkaliśmy skamieniałego mężczyznę.- To ktoś z naszych?
- Peter.- rzuciłam przypominając sobie swój sen i wizję tego pojedynku. Kawałek dalej był Derek. Nie wytrzymałam i zatrzymałam swojego chłopaka.- Uciekaj stąd. Proszę.- mówiłam błagalnym tonem.
- O czym ty mówisz?
- Miałam sen. Widziałam to wszystko. Skamieniałe ciała. Słyszałam ciebie... kazałeś mi uciekać, a później jakaś kobieta powiedziała, że nie żyjesz.
- Nat...
- Proszę, idź. Nie mogę pozwolić cię zabić.- chłopak tylko pocałował mnie w czoło.
- Nie zamierzam umrzeć. Nie teraz. Będziemy rodziną.
- Ale Stiles...
- Jeśli tak ma być, to gdzie nie pójdę tak się stanie. Ale jeśli mam jakiś wpływ na to to zrobię wszystko, żeby przeżyć.
- Więc uciekaj.- wyszeptałam, choć wiedziałam, że nie jest on typem osoby, która się poddaje i ucieka. W tym momencie mój świat stanął w miejscu. Stiles wepchnął mnie do sali, a następnie zatrzasnął drzwi i pobiegł do biblioteki.- Stiles! Stiles!- krzyczałam, ale nie było szansy by się wrócił. Zaczęłam się rozglądać. Kantorek był otwarty, więc weszłam do niego, a później zeszłam schodami do piwnicy, z której znałam drogę do biblioteki. Musiałam go zatrzymać.

Witajcie
Postaram się dodać dzisiaj dalszy ciąg, ale zobaczymy jak z tym będzie ♥️

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz