Ledwo się zatrzymaliśmy, gdy drzwi furgonetki otworzyły się, a Derek został przez nie wyciągnięty. Chciałam wysiąść, ale Stiles złapał mnie za rękę zatrzymując mnie przy tym. Widziałam jak Berserk dźga Dereka kilka razy w brzuch, a mężczyzna nie jest w stanie walczyć. Po kilku dźgnięciach Braeden wysiadła z auta i zaczęła strzelać do potwora. W końcu stwór opadł, a nasze oczy skierowały się na Hale'a, który uciskał krwawiącą ranę.
- Idźcie po Scotta.- odezwał się Derek.- Będę osłaniać tyły.- uśmiechnął się nerwowo, jednak wszyscy wiedzieliśmy, że tak nie będzie.
- Chodźcie.- rzuciła Malia i zaczęła iść do kościoła. Poszłam za nią, ale po chwili zauważyłam, że Stiles wciąż patrzy na przyjaciela. Złapałam go z ramię.
- Stiles...uratuj go.- szepnął Derek, a chłopak kiwnął głową.
- Chodź.- powiedziałam łagodnie, a chłopak obrócił się i pociągnął mnie do środka. Weszliśmy do piwnicy, w której były pajęczyny i popękane ściany. Szłam przed Stilesem, a za Peterem, który szedł drugi za Kirą. Ostatnia szła Malia za Liamem, który chyba najbardziej się stresował. Wszyscy podskoczyliśmy, gdy zadzwonił telefon Stilesa. Odebrał go nerwowo widząc, że to jego ojciec.
- Tato nie mogę rozmawiać.- wyszeptał.
- Cholera, Stiles! Zakazałem ci iść!- dało się słyszeć.
- Musiałem.
- Powiedz, zapewnij mnie, że jesteś bezpieczny....że nic wam się nie stanie.
- Nie mogę tato. Musiałbym cię okłamać.- spojrzał na mnie, a ja czułam, że jest mu przykro z zaistniałej sytuacji.
- Proszę cię. Uważaj na siebie.
- Dobrze...słuchaj poszukać Lydii? Miała do nas dojechać, ale poszła do szkoły i znikła. Tylko jeśli to sprawka Berserków to będziesz potrzebował ognia.
- Mam go pod dostatkiem.- rzucił mężczyzna i rozłączył się.
- Idziemy dalej.- powiedział Peter. Szliśmy więc dalej w środku krętych korytarzy. W pewnym momencie dało się słyszeć dźwięk, taki sam jak na pustyni...to berserkowie. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, a tam zaatakował nas jeden z tych stworów. Stiles od razu schował mnie za sobą, a przed nami stanęła Kira. Resztą atakowała berserka. Co chwilę któryś z naszych wilkołaczych przyjaciół lądował na ziemi. Dopiero Peter rozciął jego ramię, a spod skóry zwierzęcej dało się zobaczyć znajomy tatuaż.
- Stiles to jest Scott.- powiedziałam.- Przestańcie! To Scott!- powtórzyłam i wskazałam na jego rękę. Zgodnie z moim poleceniem przestali go atakować. Liam przyjrzał się Alfie po czym ten wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Scott.- powiedział Stiles podchodząc do niego, a ja odruchowo go zatrzymałam. Ten jednak odrzucił moją rękę i zrobił kolejny krok.- Scott, to my. Kate miesza ci w głowie...- mówił, ale wilkołak go nie słyszał. Pchnął go na ziemię, a atakującego go Liama chwycił za szyję i podniósł.
- Scott!- krzyknął nastolatek, a jego oczy zaczęły się świecić.- Nie jesteś potworem. Jesteś wilkołakiem.- powtórzył słowa Scotta, które ten zapewne powiedział mu podczas pierwszej pełni.- Tak jak ja.- dokończył, a Scott puścił go. Następnie zaczął rozrywać swoją zbroje z kości i skóry zwierzęcej. Po chwili stał przed nami Scott taki, jakiego znamy. Spojrzał wściekły na Petera.
- Tylko ty i Argentowie siedzieliście o berserkach i ich rytuałach.- powiedział z wyrzutami.- Pomogłeś Kate, nauczyłeś jej wszystkiego.
- Owszem. Zrobiłem to dla władzy i siły, która należy się mnie, a nie jakiemuś głupiemu nastolatkowi, który dostał ją od losu i stał się prawdziwym Alfą.- wyznał Hale.- Masz tą moc bo nie umiesz zabić alfy, jesteś za słaby na to.Wtedy ciało Petera zmieniło się na widocznie silniejszego wilkołaka. Malia chciała go powstrzymać, ale ten szybko ją przewrócił.
- Wybacz kochanie. Porozmawiamy później.- rzucił jedynie jej ojciec. Kira też chciała zaatakować, ale Scott ją powstrzymał.- Byłeś moją pierwszą betą. To moje ugryzienie zmieniło twoje życie i moje ugryzienie je zakończy.
- Drugiej szansy nie będzie.- odgryzł się Scotta, a Peter szybko go zaatakował. Początkowo Scott wygrywał, ale po kilku uderzeniach został pchnięty na ścianę.
- Co jest? Walcz jak alfa!- zawołał Peter.- Musisz mnie zabić, żeby mnie pokonać.- kpił z niego. Scott zaczął go mocniej atakować, aż w końcu Peter opadł na będący tam ołtarz.
- Nigdy nie byłeś Alfą Peter.- powiedział zmęczony walką Scott.- Zawsze byłeś potworem.- dokończył, ale wilkołak wciąż chciał wstać, więc alfa uderzył go parę razy w twarz, aż Peter opadł z sił.
Chłopak obrócił się do nas, a my odetchnęliśmy z ulgą. Kira szybko do niego podbiegła i zatopiła w nim swoje usta. Patrzyłam na nich szczęśliwa, że już po wszystkim. Poczułam jak Stiles obejmuje moje biodra i wtuliłam się w jego tors. Po chwili wszyscy wyszliśmy z kościoła i zobaczyliśmy żywego Dereka, który wyjaśnił nam, że przez śmierć ewoluował. Jest silniejszy. W czasie naszej walki z Peterem dołączyli do Dereka i Braeden Parish, Argent i calaveras, którzy o dziwo zgubili ranną Kate.
- To jeszcze nie koniec.- westchnęłam.- Kate uciekła.
- Ojciec Allison ją znajdzie. Nie martw się.- powiedział Stiles. Wróciliśmy więc furgonetką i autem Petera do domu.
- Nat? W porządku?- spytał Scott, który siedział z nami w furgonetce.
- Tak... cieszę się, że żyjesz, że my wszyscy żyjemy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ktoś miał umrzeć.
- Jak to?
- Lydia miała przeczucie. Widocznie się myliła.
- Albo chodziło o Dereka.- wtrącił się Stiles.
- Tak czy siak dzięki.- uśmiechnął się do mnie alfa.
- Za co?
- Powstrzymałaś ich przed zabiciem mnie.
- Cóż...nie wiedzieliśmy, że to ty.- rzucił nerwowo mój chłopak.
- Peter rozciął ci ramię i spod skóry widziałam tatuaż.- wyjaśniłam, a Scott spojrzał na rękę, na której on był.- Gdyby nie to to bym nie wiedziała, że to ty.
- Dobrze mieć cię w stadzie.- rzucił, a ja poczułam ciepło na sercu.
- W stadzie? Nie jestem...
- Wiem. Ale należysz do niego. Tak samo jak Liam, Malia i Stiles. Nie ważne kim jesteś, skoro trzymasz z nami to jesteś w stadzie.- wyjaśnił, a ja uśmiechnąłem się do niego. Stiles cmoknął mnie w policzek, a po kilku minutach byliśmy w domu. W naszym kochanym Beacon Hills. Wraz ze Stilesem wsiedliśmy do jego jeepa.
- Odwiozę cię.- zaproponował, jednak gdy zatrzymał się przed moim domem pociągnęłam go do środka.- Nie wiem czy....
- Boisz się?- spytałam, a chłopak zaprzeczył i ruszył za mną. Gdy przekroczyliśmy próg domu usłyszałam kroki i przed nami stanęli moi rodzice.
- Gdzie byłaś? Czemu nie odpisywałaś?- dopytywał się mój tato.
- Byłam na randce....w meksyku.- wytłumaczyłam, a Stiles cicho się zaśmiał.
- Całą noc?- spytał, a ja spojrzałam na niego wymownie, tak samo moja mama.- Powiedzmy, że ci wierzę.- przerwał w końcu ciszę.
- Przepraszam was, że tak często znikam. Kocham was.- rzuciłam i objęłam rodziców. Po odklejeniu się od nich spojrzałam na Stilesa łapiąc go za rękę, aby znów spojrzeć na ojca.
- Jesz spagetti?- spytał nagle mój ojciec Stilesa.
- T...tak.- odpowiedział w końcu.
- Żona ugotowała....może zjesz z nami?- wydukał z siebie, a ja byłam bardzo zdziwiona. Kto by pomyślał, że mój ojciec przekona się do Stilesa. I to tak szybko.
- Chętnie proszę pana.- odpowiedział równie zszokowany Stiles. Tato sztucznie się uśmiechnął i poszedł do jadalni, a my dalej staliśmy jak wryci.- Czyli będzie kula w łeb?- spytał mój chłopak, a ja zaśmiałam się.
- Tylko jeśli zasłużysz.- pocałowałam go i poszliśmy na posiłek, który rozpoczął reakcje między moimi rodzicami, a moim chłopakiem. Znów było spokojnie by w krotce uderzył huragan prosto w nasze stado.Heeeeeeejcia
Oficjalnie skończyliśmy 4 sezon teen wolfa w moim opowiadaniu😂 bardzo się cieszę, że jest nas coraz więcej. Bo nwm czy wiecie, ale jest już prawie 1000 odsłon i to w tak krótkim czasie 😲🧡 zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów, dawania gwizdek i obserwowania mnie. Możecie też w komentarzach polecać mi swoje opowiadania, które bardzo chętnie przeczytam💓 paaaaaa
CZYTASZ
Remember I love You | Stiles
Werewolf- (...) Pamiętaj, że cię kocham. - Ja ciebie też kocham, Stiles.- powiedziałam, a po jego policzku również spłynęła łza. Pocałował delikatnie moją dłoń, spojrzał na mnie i chwilę potem zniknął w mroku auta. Zaczęłam płakać, wciąż powtarzając jego sł...