15.

2.6K 111 9
                                    

Ostatni dzień wakacji. Normalni licealiści kupują zeszyty na nowy rok, albo imprezują korzystając z ostatniego dnia przed szkołą. Ale nie my. Dereka porwano, a my musieliśmy dowiedzieć się kto go porwał, dlaczego, a następnie sprowadzić go z powrotem. Oficjalnie pojechaliśmy pod namioty, a nieoficjalnie do Meksyku, do bazy kalaweras. Scott podejrzewał, że to oni porwali Hale, więc postanowiliśmy to sprawdzić. Plan był łatwy. Ja i Stiles mieliśmy wejść razem, jako para nastolatków, którzy chcą wpaść na imprezę, a reszta czekała już w środku.
- To zły pomysł.- rzuciłam idąc w stronę klubu kalaweras.
- Nie kracz.
- To się nie uda.
- Przestań, uda się.- mówił Stiles.
- Albo wszystkich nas zabiją.
- Brzmisz jak banshee. Może o czymś nie wiem, co?- spytał sarkastycznie.
- Wiele jeszcze o mnie nie wiesz.- powiedziałam i zatrzymałam się widząc dwójkę umięśnionych mężczyzn, którzy zagradzają drogę do drzwi.
- My na imprezę.- odezwał się Stiles. A gdy nie zareagowali pokazał im kartę z czaszką, która pełniła funkcję biletu. Jeden z mężczyzn spojrzał na kamerę, a widząc to Stiles pokazał w jej stronę kartę. Wtedy drzwi się otworzyły, a my weszliśmy do ciemnego korytarza. Spojrzeliśmy na siebie, po czym ruszyliśmy do przodu, w stronę kolejnych drzwi. Po chwili Stiles je otworzył, a w nasze uszy uderzyła głośna muzyka. Byli tam mnóstwo ludzi oraz kolorowych reflektorów. Zaczęliśmy przepychać się między tańczącymi ludźmi. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Był to popijany nastolatek, trochę starszy od nas.
- Zatańczysz piękna?- rzucił. Na szczęście był ze mną przyjaciel, który złapał mnie za rękę i zwrócił się do natrętnego chłopaka.
- Sory, ale ta jest zajęta.- po czym pociągnął mnie w stronę baru. Usiedliśmy przy nim.
- Dzięki za ratunek.- powiedziałam przekrzykując muzykę.
- Na następny raz załóż golf i spódnice do kostek.- dodał puszczając mi oczko. Fakt, że wyglądałam dosyć wyzywająco. Krótkie spodenki, t-shirt z odsłoniętym brzuchem, a na to dłuższy sweter. Siedzieliśmy tyłem do tańczących ludzi. Wtedy podszedł do nas mężczyzna, której wyglądał na członka kalaweras. Śniada skóra, ciemne włosy i skórzana kurtka sprawiały, że wyróżniał się z tłumu. Objął nas ramionami, a następnie uśmiechnął się do barmana, który podał nam alkohol.
- Na koszt firmy.- powiedział mężczyzna.- Podobno nastoletni Amerykanie nie odmawiają drinków.
- Nie przyszliśmy się tu bawić.- powiedział poważnie Stiles, a ja wrzuciłam do drinka mosiężną kule z wygrawerowaną czaszką. Był to symbol kalaweras, który znaleźliśmy w lofcie. Mężczyzna widocznie spoważniał i kazał nam iść za sobą. Tak zrobiliśmy. Zaprowadził nas do pomieszczenia, w którym siedziała ich szefowa. Miała równie śniadą skórę, co poznany przez nas mężczyzna i wyglądała na twardą babkę. Miała w dłoniach materiał, który rozpruwała. Siedzieliśmy w ciszy czekając na jej posunięcie.
- Poznaliście już Severo?- zaczęła kobieta, jednak nie dała nam odpowiedzieć.- Strasznie nie lubi tej muzyki. Ja przeciwnie. Przypomina mi szaleństwo młodości.- spojrzała na nas, a ja poczułam jak zaczynam się stresować.
- Szukamy Dereka Hale.- powiedziałam.- Wiemy, że go macie. Podobno można go wykupić.- po tych słowach Stiles wyciągnął gotówkę, która była po Katashim.
- 50 000.- powiedział mój przyjaciel po wyciągnięciu tej kwoty i położeniu jej na stół. Kobieta odłożyła przedmiot, którym się zajmowała, a następnie spojrzała na nas podejrzliwie.
- Skąd macie tyle forsy?- spytała.- Od japońskiej mafii?- dodała, na co jej pomocnicy wyciągnęli broń i naładowali ją. Wystraszona spojrzałam na przyjaciela. Ten jednak był bardziej opanowany.- A wy przyszliście sami.- podsumowała kobieta.
- Dlaczego tak myślisz?- rzucił pewny siebie Stiles, a kobieta widocznie zmieniła wyraz twarzy. Widziałam u niej zdenerwowanie, może nawet strach.
- Wpuściliście do mojego domu wilka?- spytała zbulwersowana.
- I to alfę.- odpowiedziałam, a Stiles uśmiechnął się do mnie. Teraz to my mieliśmy przewagę. Po chwili szefowa kalaweras wysłała swoich pracowników, aby znaleźli naszych przyjaciół i przyprowadzili ich do niej. Siedzieliśmy chwilę w ciszy oczekując na rozwój wydarzeń, aż kobieta znów zaczęła rozmowę.
- Źle trafiliście. Słyszeliście o ciemnym księżycu?- spytała.
- To faza, w której księżyc jest najmniej widoczny.- odpowiedziałam.
- Ale co to znaczy?- gdy nie odpowiedzieliśmy sama dokończyła tę myśl.- Mówią, że to czasu refleksji, żałoby...i utraty. Straciliście tak wiele.
- To prawda.- powiedział Stiles i musnął lekko moją rękę widząc, jak do oczu napływają mi łzy.
- Dlaczego więc ryzykujecie dla Dereka Hale?
- Nie lubimy przegrywać.- rzucił chłopak. Wtedy do Severa przez krótkofalówkę powiedział jakiś mężczyzna. Oznajmił, że wszędzie pusto, jednak nie wspomniał o północy.
- A północ?- spytał go szef.- Odezwij się.
- Stiles.- zabrzmiał w krótkofalówce głos Scotta.- Zabierz dychę.- tak więc zrobiliśmy.
- Radzę jeszcze raz przemyśleć propozycje.- rzuciłam do kobiety, jednak ta ze sztucznym uśmiechem mi odpowiedziała.
- Kuszące, ale muszę odmówić.- potem kazała Severo ich znaleźć, więc mężczyzna opuścił pomieszczenie. Znów cisza, w czasie której myślałam, że zwariuję. Dopiero po kilku minutach Stiles się odezwał.
- Oddajcie Dereka. Nie przyda ci się. Jest strasznie marudny.- mówił, a ja miałam lekki uśmiech na twarzy. Oj tak to prawda.- Zero poczucia humoru, mało mówi. A tak będziesz mieć kasę.- kobieta jednak chwyciła za krótkofalówkę.
- Severo? Pokaż im jak negocjują kalaweras.- powiedziała, a następnie spojrzała na nas przenikliwie. ,,Będą kłopoty" pomyślałam. Po chwili kobieta wyszła, a z korytarzu do się słyszeć krzyki, w tym wilkołaka. Spojrzałam na przyjaciela.
- Mówiłam, że to zły plan.- szepnęłam.
- Na następny raz ty obmyślasz plan.
Wtedy do pokoju wbiegli Severo i jego pomocnicy i zabrali nas siłą do zamkniętego pokoju obok. W środku byli już nasi przyjaciele. Wszyscy oprócz... Lydii. Scott leżał na ziemi nieprzytomny, a dziewczyny opierały się o ścianę. Stiles podbiegł do Malii.
- Nic ci nie jest.- spytał, na co dziewczyna odpowiedziała, że nie.
- Gdzie jest Lydia?- spytałam.
- Zabrali ją.- odpowiedziała mi Kira.
- Gdzie?
- Nie wiem. Byłyśmy nieprzytomne, jak nas tu dali. Pamiętam tylko, że ją gdzieś zabrali, a nas zaatakowali.- powiedziała Malia. Podeszłam do Scotta, który leżał nieprzytomny na podłodze, a następnie spojrzałam wymownie na Kire.
- Porazili go prądem.- odpowiedziała na moje jeszcze niezadane pytanie. Usiadłam obok Malii, a Kira obok swojego chłopaka.
- Nic jej nie zrobią.- powiedział do mnie Stiles.
- Oby.
- Nie zabrali jej bez przyczyny. Czegoś od niej chcą.
- To ma związek z tym, że jest banshee?
- Możliwe.
- Ocknął się!- krzyknęła po chwili Kira, a wszyscy poszliśmy w jej stronę. Scott rozglądał się po pomieszczeniu, aż zobaczył nas.
- Scott? Wszystko dobrze?- spytał go przyjaciel i pomógł mu usiąść.
- Chyba tak. Oni nie mają Dereka.- stwierdził.
- To by wyjaśniało czemu nie chcieli kasy.- rzuciłam, a chłopak się ze mną zgodził.
- Ale zabrali Lydie.- powiedziała jego dziewczyna, a Scott lekko się zdziwił.
- Po co im Lydia?- spytał, a wszyscy wzruszyliśmy ramionami.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz