3.

4.4K 167 21
                                    

Na drugi dzień tato zawiózł mnie do szkoły. Na szczęście nie dowiedział się o imprezie, więc obyło się bez uziemienia. Zatrzymałam się przy szafce, żeby zabrać potrzebne książki, gdy zobaczyłam idących do sali chemicznej Stilesa i Scotta. Zabrałam rzeczy, a następnie poszłam za nimi. Już chciałam się przywitać, gdy Stiles krzyknął, że jakieś notatki na tablicy zniknęły. Wyglądał na śmiertelnie poważnego. Scott uspokoił go, a Stiles wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, w których szukał jednego klucza. Niechcąc ich podsłuchiwać odwróciłam się i poszłam w stronę klasy biologicznej. Uczyliśmy się o genach, co sprawiło, że chciałam jak najszybciej opuścić sale.
- Przepraszam?- powiedziałam podnosząc rękę do góry.- Mogę pójść do łazienki?
- Ale szybko.- odpowiedziała mi nauczycielka, której nie lubiłam. Interesuje się biologią, ale ta kobieta sprawiała, że zniechęciłam się do niej. Wyszła klasy i ruszyłam w stronę łazienki. Z jednej z kabin usłyszałam cichy głos rozmawiający przez telefon.
- A jeśli Oni po niego przyjdą? Dobra to spotkamy się u Scotta. Tak, weź go koniecznie. Dobra, cześć.- powiedziała i wyszła z kabiny, a gdy mnie zobaczyła podskoczyła wystraszona.
- Hej...Kira, tak?- spytałam widząc azjatkę.
- Tak. Długo tu stoisz?
- Nie, dopiero weszłam, a co?- widocznie nie chciała, żebym słyszała to, o czym mówiła. Co za Oni? I co mają wziąć do domu Scotta?
- Tak pytam...wiesz, ściany mają uszy.- zażartowała i wyszła z toalety. Rozpuściłam włosy, które przeczesałam i związałam w ładniejszego niż wcześniej kucyka. Wróciłam na biologię. Po skończonej lekcji poszłam na lunch. Wzięłam kilka kanapek, a następnie przysiadłam się do zmniejszonego składy moich nowych znajomych.
- Hej Natasza.- powiedział Scott.
- Hej...a gdzie reszta?- spojrzałam po twarzach przy stoliku. Była tylko Kira, Lydia, Scott i bliźniacy, których widziałam wczoraj na imprezie.
- Allison pojechała gdzieś z tatem i Isaac'iem.
- A Stiles?- dopytywałam.- Widziałam go rano...
- Źle się poczuł i pojechał do domu.- rzucił szybko, a następnie zaczął jeść swój posiłek. Zrobiłam to samo. Po chwili dopiero poznałam Aidena i Ethana (bliźniaków) jeden z nich ciągle oglądał się za Dannym.
- Zagadaj do niego.- rzuciłam, gdy Ethan nie odwracał wzroku od homoseksualnego chłopaka.
- To skomplikowane.- odpowiedział smutno.
- Głupie stwierdzenie. Widziałam was na imprezie. Jesteście razem?
- I tak i nie...- zaczął, ale jego brat przerwał naszą rozmowę.
- Nie ładnie mieszać się w czyjeś sprawy.- rzucił, a Lydia siedząca obok niego lekko go szturchnęła.
- Chce pomóc.- jednak, gdy nikt nie odpowiedział wróciłam do posiłku. Po kilku minutach bliźniacy gdzieś poszli, a ja zostałam z normalną częścią grupy.
- Olej go. Ostatnio jest upierdliwy.- powiedziała Lydia.
- Nic się nie stało. Z resztą ma rację. Znamy się dwa dni, a ja już wciskam się w wasze spawy.
- Daj spokój.- powiedziała łagodnie dziewczyna i złapała mnie za rękę.- Z resztą twój ubiór cię usprawiedliwia.- zaśmialiśmy się, a Scott wyglądał na zestresowanego. Wtedy przypomniałam sobie rozmowę Kiry przez telefon.
- Wszystko w porządku?- spytałam w końcu.
- Jasne.- odpowiedział, widocznie udając szczęśliwszego.- Zamyśliłem się. Mam teraz francuski więc...
- Ja też.
- Uczyłaś się na kartkówkę?
- O szlag!- krzyknęłam i wstałam z miejsca.- Przez tą całą imprezę zapomniałam. To do później. Bonjour.- rzuciłam wychodząc ze stołówki. Niestety przerwa była za krótka, żebym czegoś się nauczyła. Otrzymawszy kartę zadań odpowiedziałam tylko na 5. ,,Będzie D." Pomyślałam po policzeniu punków za zdania, które wykonałam. Spokojna i swoją ocenę oddałam kartkę. Widziałam, że Scott był dalej zdenerwowany. Nie sądzę, żeby to była sprawa kartkówki, a raczej tego, co spotka go po szkole. Po kolejnych czterech lekcjach wróciłam do domu.

W środku nocy zadzwonił do mnie telefon. Popatrzyłam na wyświetlony numer. Był to Stiles, który przed imprezą w lofcie zapisał mi go w telefonie. Odebrałam mimo zaspania.
- Stiles? Jest środek nocy.- powiedziałam, a chłopak milczał. Słyszałam jak oddycha zdyszany lub wystraszony.- Stiles?
- Nat?- wyszeptał.
- Tak. Co jest? Gdzie jesteś?
- Ja...nie wiem. Chyba lunatykowałem.- zaczął trzęsącym się głosem.
- Opisz otoczenie, łatwiej cię znajdę.
- Jest... ciemno.- nagle się rozłączył. Wystraszona zadzwoniłam do Stilesa, ale ten nie odebrał.
- Jeśli to żart to cię zabije, Stiles.- wyszeptałam sama do siebie. Za drugim razem nie udało mi się z nim połączyć. Na szczęście chwilę później sam do mnie zadzwonił.- Stiles! Jejku, nic ci nie jest?
- Nie wiem, nie mogę ruszyć nogą. Chyba krwawi, a telefon zaraz mi się rozładuje.
- Skup się, proszę. Co jeszcze widzisz? Może czujesz jakiś zapach?- chciałam dowiedzieć się jak najwięcej i skontaktować się ze Scottem.
- Coś strasznie śmierdzi. Oczy mi łzawią.- powiedział jeszcze ciszej.
- Mam zadzwonić do kogoś? Twojego taty, albo...
- Nie! Proszę nie dzwoń do niego. Już się bardzo o mnie martwi.
- Sama cię nie odnajdę.
- Zadzwoń do Scotta. On...on mnie znajdzie.- zastanowił mnie fakt, że chłopak ciągle szeptał.
- Stiles? Czemu szepczesz?
- Bo chyba je jestem tu sam.- powiedział przerażony, a następnie się rozłączył.
- Stiles! Stiles!- krzyczałam, ale urwał połączenie. Scott, Scott. Uświadomiłam sobie, że nie mam jego numeru. Zadzwoniłam więc do niego przez Messengera.
- Natasza? Co jest?
- Stiles do mnie zadzwonił i powiedział, że lunatykował i nie wie gdzie jest.
- Co?- spytał zszokowany.
- Powiedział tylko, że boli go noga, chyba krwawi, i że coś śmierdzi.
- To prawie nic.- podsumował.
- Co mam robić?
- Przyjadę po ciebie motorem. Pojedziemy do jego ojca na komisariat. Pomogą nam go namierzyć.
- Ok.
Tak zrobiłam. Po cichu wyszłam z domu, a kilka minut później byliśmy u szeryfa.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz