Obudziłam się wcześnie. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
- Hej kochana. Jak się spało?- rzuciła Lydia wchodząc do pokoju.
- Dobrze... miałyśmy nie spać.
- Wiem, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że ty pierwsza usunęłaś.- zaśmiała się.- Nie chce cię wyganiać czy się, ale jestem umówiona z Aidenem więc...- powiedziała widocznie zakłopotana.
- Spoko i tak miałam już iść. Dzięki, że mogłam u ciebie przenocować.- powiedziałam obejmując dziewczynę.
- W razie jakby się coś działo to pisz.
- Jasne.
Lydia odprowadziła mnie do drzwi. Szłam wzdłuż drogi myśląc o tym, co się dzieje z moim przyjacielem. Bardzo brakowało mi dawnego Stilesa. Wtedy przypomniałam sobie, gdy wyznał, że był wtedy z Heather. Po policzku spłynęła mi łza. Byłam rozdarta. Z jednej strony kochany Stiles, ktory zawsze był dla mnie miły, a z drugiej Nogitsune, który chciał mnie zabić. Usiadłam na krawężniku. Co mam zrobić? Gdzie mam pójść? Siedziałam tam paręnaście minut, jakby czekając na znak. Wtedy zadzwonił do mnie Scott.
- Hej...- zaczęłam.
- Znaleźliśmy Stilesa. Dasz radę przyjechać do mnie?
- Nie wiem gdzie mieszkasz.
- Wyśle ci smsem adres. To ważne.
- Dobra, dobra, już jadę.
- Pa.- rozłączył się. Po chwili dostałam smsa z jego adresem. Zamówiłam taxi i pojechałam tam. Zadzwoniłam do drzwi, które otworzył mi Scott. Objął mnie przyjacielsko i zaprowadził mnie do salonu, gdzie siedział Stiles. Miał ranę na brzuchu, która jednak nie krwawiła. Gdy mnie zobaczył po policzku spłynęła mu łza.
- Jest sobą?- spytałam, a Deaton, który również tam był wzruszył ramionami. Chłopak jednak nie spuszczał ze mnie wzroku.- Co robimy?
- Zabijmy go.- rzucił Aiden, a ja spojrzałam na niego spod byka.- No co? Jeśli my nie zabijemy jego, to on zabije nas.
- Na razie jest bezbronny. Podałem mu jad kanimy.- Deaton.
- Czyli?- spytałam. Byłam nowa więc jeszcze nie ogarniałam ICH świata.
- Coś, co paraliżuje ciało.- wytłumaczył mi, a ja kiwnęłam głową.- Ale po kilku godzinach przestanie działać.
- Aiden, Aiden...- mówił Stiles.- Podobno bliźniaki czują, jak drugiemu dzieje się krzywda. Straciłeś ten dar?- spytał, na co Aiden popatrzył nerwowo na Scotta.
- Jedź.- rzucił mu Scott. Bliźniak wybiegł szybko z domu.
- Obyś zdążył!- krzyknął za nim Stiles.- Lubię ich. Mają mordercze odruchy i działają bez zastanowienia. Nie to, co wy. Obrońcy świata...
- Masz coś też na buzię?- przerwała mu pani McCall pytając lekarza. Ten wyciągnął taśmę i zakleił jego usta. Stiles wściekły zaczął krzyczeć, jednak przez taśmę było to prawie nie słyszalne. Stanęliśmy kawałek dalej, żeby Stiles Nie słyszał, co mówimy.
- Coś jest nie tak.- szepnął Deaton.- Jest tu więźniem, a jednak wygląda jakby wszystko szło po jego myśli.
- To co teraz?- Scott.
- Czekamy na rozwój wydarzeń.
Minęło parędziesiąt minut. Wszyscy siedzieliśmy zastanawiając się nad tym, co zrobić. Mama Scotta w tym czasie opatrywała ranę Stilesa. Podeszłam więc do niej.
- Zagoi się?- spytałam
- To za mało powiedziane. Już się prawie zagoiło.
- To dobrze?
- Dla niego tak. Dla nas nie jestem pewna.- westchnęła i zaczęła zawijać jego ranę bandażem.
- Stiles?- spytałam widząc jak roni łzy. Pielęgniarka ściągnęła mu taśmę z buzi, a jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił.
- Serio? Wystarczy parę łez?- spytał ze śmiechem nogitsune.- Ciekawe co będzie jak Scott pozna prawdę. O pani i jego ojcu. I o tej nocy. Zadzwoniła wtedy pani do szeryfa, a Stiles jak to Stiles podsłuchał rozmowę.- widziałam po minie pielęgniarki że bolą ją słowa chłopaka.- Wiesz czemu nie powiedziałem Scottowi? Bo on by ci nigdy nie wybaczył.- wtedy kobieta znów go zakleiła. Wstała i wróciła do reszty. Ja jednak wciąż patrzyłam na chłopaka, a on na mnie. Widziałam w jego oczach złość. Po chwili postanowiłam pójść w ślady pani McCall.
Minęły kolejne godziny, w ciągu których wezwaliśmy kolejnego wilkołaka. Uważają, że sposobem na wypędzenie Nogitsune jest ugryzienie, ale Scott boi się, że może go zabić. Do środka domu wszedł Peter Hale, czyli z tego co pamiętam wujek Dereka. Mężczyzna przyjrzał się Stilesowi.
- On nie przeżyłby nawet uderzenia w policzek, a co dopiero ugryzienia.- zakpił Peter.
- Jak myślisz, co mamy zrobić?- Scott.
- Źle na to patrzycie. To nie wojna ciała, a umysłu. On ciągle ma plan, a my jesteśmy jego pionkami.
- Więc?
- Więc musicie wejść do jego umysłu.- rzucił, a następnie zaczęliśmy głośno zastanawiać się nad pomysłem Petera. Z tego, co zrozumiałam Scott ma wbić swoje pazury w jego kark, a następnie jakoś go wyprowadzić. Nic z tego nie rozumiałam, za to zobaczyłam, że Peter i Lydia rozmawiają szeptem na osobności. Po chwili wrócili do reszty. Lydia usiadła obok Stilesa, a Scott stanął za nimi.
- To na pewno bezpieczne?- spytałam widząc przerażenie w oczach przyjaciół.
- Jeśli nie włoży pazurów za głęboko, albo w złym miejscu to wszystko będzie dobrze.- podsumował Hale.
- Nie podoba mi się to.
- Natasza, będzie dobrze.- rzucił Scott.- Zaczynajmy.- wtedy straży wilkołak nastawił jego ręce w odpowiednich miejscach na karkach Lydii i Stilesa, a następnie chłopak wbił w nich swoje pazury. Wszyscy zamknęli oczy, jakby pogrążeni w transie.
- Ile to potrwa?- spytała pani McCall.
- To zależy od nich.- Peter.
Staliśmy tam jak kołki czekając na powrót przyjaciół. Mama Scotta stresowała się chyba tak bardzo, jak ja.
- To normalne?- spytałam Petera widząc krew lecąca z nosa Lydii. Mężczyzna szybko do niej podszedł.
- Lydia bądź silna.- szepnął.- Lydia! LYDIA!- krzyknął, jednak dziewczyna nie zareagowała. Fakt, że krew przestała jej lecieć było dobrym znakiem, ja dalej obawiałam się o nią i o chłopaków. Po kilku minutach wszyscy się obudzili. Scott odskoczył od nich zabierając pazury z ich karku. Lydia wstała jakby nie widziała gdzie jest i co się stało.
- Udało się?- spytałam z nadzieją w głosie. Wtedy Peter wziął moją przyjaciółkę na bok. Mimo cichego tonu jego głosu słyszałam, że Lydia obiecała mu powiedzieć jakieś imię. Ona słysząc jego słowa powiedziała mu coś na ucho.
Ciszę przerywał nam kaszel Stilesa, który zdjął taśmę z buzi i zaczął wymiotować jakaś biała gazą. Staliśmy w osłupieniu patrząc na to, co się z nim dzieje. Gdy wypluł już cała stertę materiału, zaczęła z niej wychodził zabandażowana ręka. Po chwili stanęła przed nami postać, która po pewnym czasie rzuciła się ku nam. Jednak Scott i Peter chwycili postać oraz posadzili ją na sofie. Zaczęli rozwijać jego głowę. Wtedy poczułam, że robi mi się słabo i zemdlałam. Gdy się jednak obudziłam byłam w obcym dla mnie miejscu.
CZYTASZ
Remember I love You | Stiles
Werewolf- (...) Pamiętaj, że cię kocham. - Ja ciebie też kocham, Stiles.- powiedziałam, a po jego policzku również spłynęła łza. Pocałował delikatnie moją dłoń, spojrzał na mnie i chwilę potem zniknął w mroku auta. Zaczęłam płakać, wciąż powtarzając jego sł...