34.

2K 84 3
                                    

Z rana zeszłam na śniadanie choć szczerze przyznam, że wolałabym zostać w swoim pokoju na zawsze.
- Natasza, siadaj.- powiedział mój ojciec siedząc wraz z mamą przy stole. Usiadłam naprzeciw ich.- Musimy wyjaśnić parę spraw.- dodał, ale ja wciąż milczałam.
- Córeczko, my chcemy dla ciebie jak najlepiej.- odezwała się moja mama.
- Dlatego wyrzuciliście Stilesa? Bo chcecie dla mnie jak najlepiej?
- Poniosło mnie, przyznaje.- rzucił pan domu.- Ale zdania nie zmieniłem. Chce żebyś nie kontaktowała się z tym chłopakiem.
- Nie możecie za mnie decydować. Jestem pełnoletnia.
- Będziesz po szkole wracać do domu. Radzę ci nie pisać do tego chłopaka bo inaczej będzie mieć problemy.
- Syn szeryfa?- zakpiłam.
- Daj telefon.- niechętnie podałam mu go, a ojciec usunął wszystkie wiadomości od Stilesa, po czym oddał mi go.- Powinnaś się cieszyć, że się nie wyprowadzamy. Twoja matka przekonała mnie żeby zostać, ale jeśli będziesz spotykać się z tym całym synem szeryfa to nic nie zmieni mojej decyzji, rozumiesz?
- Nienawidzę was.- rzuciłam na wychodne.
Po wejściu do szkoły podeszłam do mojej szafki, z której jak co dzień wyjęłam potrzebne przedmioty.
- Nat, wszystko dobrze?- usłyszałam głos przyjaciółki.- Stiles opowiedział mi o wczoraj.
- Wybacz, ale nie chce o tym gadać.- rzuciłam, ale w oddali zobaczyłam idącego w naszą stronę Stilesa.- Szlag... chodź stąd.- powiedziałam i pociągnęłam Lydie do toalety.
- Co jest?
- Nie mogę rozmawiać ze Stilesem. Rodzice mi zakazali, a nie chce stąd wyjeżdżać. Dodatkowo kontrolują moje smsy.
- To szantaż.
- Nie da się ukryć. Z resztą nie wiem co bym mu powiedziała.
- Prawdę?- rzuciła sarkastycznie.
- Obiecaj, że mu nie powiesz o tym, co ci powiedziałam.
- Nat, to głupie. Będziesz się chować przed nim całymi dniami?
- A twoim zdaniem co mam zrobić?
- Myślę, że nie ma dobrego rozwiązania, ale skoro kochasz Stilesa to twoi rodzice powinni to uszanować.
- Powinni, ale ich obchodzi tylko moja średnia i wyniki egzaminów.
- Na pewno tak nie jest.- powiedziała i przytuliła mnie mocno, a po chwili poszłyśmy na lekcje.

*Stiles
Weszły do łazienki, a ja stałem kilka minut jak głupi czekając, aż wyjadą. Niestety rozległ się dzwonek i musiałem pójść na lekcje. Po nudnej lekcji ekonomi poszedłem szukać Nat, jednak zamiast niej natrafiłem na Lydie.
- Lydia!
- Hej...
- Widziałaś gdzieś Nat?
- Stiles wybacz, ale lepiej będzie jak dasz jej spokój. Przynajmniej na jakiś czas.- powiedziała z przekonaniem.
- Czemu? Chodzi o jej ojca?
- Nic ci nie powiem. Obiecałam jej.- rzuciła i zaczęła iść w stronę stołówki.
- Lydia, proszę. Martwię się o nią.- powiedziałem, a ona zrobiła ta swoją minę, po której widziałem, że mi powie.
- Jej rodzice dali jej ultimatum. Albo przestanie się z tobą kontaktować i skupi się na nauce, albo wyjadą z miasta.
- Wspaniale.- westchnąłem sarkastycznie.- Ale ona jest pełnoletnia. Nie mogą ją zmusić do wyjazdu bez jej zgody.
- Im to powiedz. Kontrolują jej telefon, odwożą i zawożą do szkoły.
- Trzeba coś zrobić. Pomóc jej jakoś.- pomyślałem chwilę.- Wiem, co zrobię, ale albo przekona to jej ojca, albo ten mnie zabije.
- Pocieszające.- westchnęła dziewczyna.- Pomóc ci jakoś?
- Nie, ale dzięki.- rzuciłem i cmoknąłem przyjaciółkę w policzek. Poszedłem na lepkiej, a wieczorem poszedłem zrealizować mój plan.

*Natasza
Wieczorem siedziałam przy książkach, próbując ogarnąć zaległe tematy, kiedy do drzwi ktoś zadzwonił. Szybko zeszłam po schodach licząc, że to ktoś z moich przyjaciół.
- Czego chcesz?- powiedział mój ojciec do gościa.
- Porozmawiać z panem.- oznajmił znajomy mi głos.
- Chyba nie mamy o czym.
- Przeciwnie. Wiem, że kocha pan Nataszę, ale nie może jej pan zabronić kontaktować się ze mną. Z resztą według prawa Nat może decydować za siebie bo jest pełnoletnia, a przetrzymywanie jej i szantaż są karalne, co jako prawnik chyba pan wie.- rzucił pewny siebie Stiles.
- Jesteś bezczelny.
- Nie, jestem zakochany w pańskiej córce.
- Posłuchaj moja córka nie będzie mieć nic wspólnego z...
- Ze mną? Szkoda, że nie zna pan ani mnie, ani własnej córki. Wie pan, że miała już chłopaka, który zranił ją? Albo że boi się być sama w domu? Że miała myśli samobójcze i jak sama mi powiedziałanie zrobiła nic głupiego biy nie miała odwagi ruszyć żyletką? Zwłaszcza po śmierci przyjaciółki była w złym stanie psychicznym. O tym też pan wie?- mówił, a ja widziałam, że ojciec się łamie. Obok niego stanęła moja mama, która wyglądała na wstrząśniętą słowami chłopaka.- Uważa, że panu zależy tylko na jej wykształceniu, że jej pan nie kocha.
- Bzdura. Moja córka wie, że chce dla niej jak najlepiej.
- Jest pan pewien? To wychodzi na to, że znam ją lepiej, i że to nie ja ją ranie, a pan.- dokończył, a w domu zapanowała niezręczna cisza. Zeszłam więc po schodach, a wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- Wchodź.- powiedział mój ojciec.- Sąsiedzi nie muszą o wszystkim wiedzieć.- Stiles wszedł do domu. Widziałam, że po policzkach mojej mamy spływają łzy, a ojciec jest zakłopotany. Wszyscy usiedliśmy w salonie. Ja obok mamy na kanapie, a naprzeciw nas Stiles z ojcem.- Nie chciałem, żebyś kiedykolwiek cierpiała. Dlaczego nam nie powiedziałaś o swoich problemach...o tym chłopaku, który cię zranił, o Heather, o wszystkim?
- Tak było łatwiej. Trzymać to w sobie, a przed wami udawać szczęśliwą. Mam przyjaciół, chłopaka i swoje problemy.
- Córeczko, one nie muszą być tylko twoje. Chcemy ci pomóc je przezwyciężać, ale musisz nam mówić o nich. Tak samo o przyjaciołach, czy Stilesie. Chcemy wiedzieć, co się dzieje w twoim życiu.- odezwała się teraz mama, która mocno mnie przytulała.
- Zrobimy tak, nie wyjedziemy stąd, ani nie będziesz kontrolowana, ale porozmawiasz z nami. O wszystkim.
- Obiecuję.- wyznałam i spojrzałam na Stilesa, który wyglądał na zadowolonego. Nic dziwnego, uratował mi życie.
- A ty.- zwrócił się teraz do Stilesa.- Wpadniesz do nas na obiad. Chcemy cię poznać, skoro córka nie zmieni zdania...
- Tato!- powiedziałam z uśmiechem.
- Przyjdę.- oznajmił mój chłopak.- Powinienem już iść.- pocałował mnie w czoło, a ojciec go odprowadził.
- Dziękuję ci za wszystko.- powiedział pół szeptem tata do Stilesa.- Może jednak jesteś spoko.
- Może.- zaśmiał się i wyszedł. Kolejne godziny siedzieliśmy pogrążeni w rozmowie. Powiedziałam im o wszystkim....oprócz wilkołaków, ale na to przyjdzie czas.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz