104.

1.1K 75 9
                                    

Minęły dwa miesiące wakacji. W tym czasie ojciec miał kilka chemii, po których jest z nim lepiej. Ja zostałam przyjęta do uniwersytetu na kierunek pielęgniarski. Ojciec uszanował mój wybór, ale choć tego głośno nie powie, to wciąż ma nadzieję, że zmienię zdanie i pójdę w jego ślady. Stiles przeprowadził się już do Washingtonu, ale wrócił do Beacon Hills na ostatnie dni wakacji. Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że teraz będzie inaczej. Bez moich przyjaciół, mojego stada moje życie było szare i pozbawione sensu. Dzięki nim odzyskałam pewność siebie, pozbierałam się po stracie Heather oraz poznałam miłość mojego życia.

Niby minęły dwa miesiące, ale nic się nie zmieniło. No może poza faktem, że mam nowego lokatora w domu. Po całej sytuacji z widmami i uratowaniem Liama, Theo przeprosił nas wszystkich i choć dziwnie to brzmi zasłużył na zaufanie. W końcu ryzykował życiem, a nic z tego ostatecznie nie miał. Gdy wrócił do żywych okazało się, że ktoś wykupił jego stary dom, a Reaken został bez niczego. Rodzice mimo dalszej nie chęci zgodzili się, aby ten spał u nas na kanapie. Ojciec nie był za tym pomysłem po tym, jak mnie potraktował i jak upiłam się przez niego do nieprzytomności, ale przekonaliśmy go. Musiałam pomóc Theo...potrzebował mnie, a dodatkowo miałam wciąż na sumieniu to, jak go oszukałam. Nauczyłam się też jeździć jeepem, choć na początku szło mi beznadziejnie. Stiles okazał się być dobrym nauczycielem, a pod koniec sierpnia zdałam egzamin na prawo jazdy. Szybko, bo nauki miałam zapewnione na własną rękę.

W ostatni dzień wakacji Lydia zorganizowała imprezę w swoim domu. Podobno niegdyś organizowała je często, ale od kiedy ja ją znam nie byłam na żadnej z jej imprez...przynajmniej tych planowanych (impreza w domku jej babci, gdy musiała na szybko ją zorganizować). Szykowałam się na nią kilka godzin. Wyprostowane włosy związane w wysokiego kucyka, a do tego zwiewna biały sukienka. Makijaż zrobiłam dosyć delikatny, bo jak twierdzi Stiles, woli mnie taką. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Gdy się obróciłam zobaczyłam opartego o futrynę Theo.
- Hej.- rzuciłam z uśmiechem, po czym wróciłam do robienia kreski na powiece.- Co tam?
- Ładnie wyglądasz. Szkoda, że nie dla mnie się tak szykujesz.- powiedział, na co ja się obróciłam i spojrzałam na niego pytająco unosząc brwi.- To był taki...żart.- dodał widocznie zakłopotany.
- Dzięki.- odpowiedziałam również czując niezręczną atmosfera.
- Jedziesz jeepem?
- Tak, a co? Chcesz się zabrać?
- W sumie to tak.
- Nie boisz się?
- Ufam ci, a z resztą pamiętasz, że się uzdrawiam?- spytał, na co ja cicho się zaśmiałam. Po kilku minutach zeszliśmy na dół, gdzie siedzieli moi rodzice.
- Jedziemy do Lydii. Ja zostaję na noc u Stilesa, a Theo otworzy sobie drzwi kluczem.- oznajmiłam zakładając buty.
- Dobrze. Jakbyś byk głodny to zostawię ci porcje zupy w lodówce.- rzuciła moja mama.
- Dziękuję, ale raczej zjem na imprezie.- wyjaśnił chłopak.
- Theo.- zawołał go mój ojciec.- Tylko bez podrywów bo wylecisz na ulicę.
- Tato!- krzyknęłam zdziwona jego tekstem.- Przecież...
- Bez obaw, panie Lake.- powiedział przerywając mi Theo. Wsiedliśmy do jeepa i powoli ruszyłyśmy do przyjaciółki.
- Przepraszam za ojca.- wypaliłam zakłopotana.
- Nie lubi mnie. Trudno mu się dziwić.
- Chemioterapia tak na niego działa. Ostatnio rozbił zdjęcie z komody.- wyjaśniłam patrząc w lusterko.
- Cieszę się, że mu się polepsza.
- Ja też.
- Wciąż nachodzi cię ten sen?- spytał, na co ja spoważniałam. Przycisnęłam mocniej kierownice przypominając siebie sen, który męczy mnie od początku wakacji.- Słyszę jak nie raz krzyczysz w nocy. Twoi rodzice tego nie słyszą bo nie są wilkołakami, ale ja słyszę.
- Wybacz, że cię budzę.- mówiłam próbując skupić się na drodze.
- Martwię się o ciebie. Męczysz się z tym.
- A ci twoim zdaniem mam zrobić? Miesiącami uczyłam się kontrolować moja moc, żeby nie budzić się z krzykiem, a teraz nie ma nikogo, kto wie co mi jest i jak to kontrolować. Mam wrażenie, że coś się w tym roku wydarzy.
- Jaki banshee, czy panikara?- spytał, gdy ja zatrzymałam się pod domem Lydii.
- Mam nadzieję, że to drugie.- rzuciłam, po czym wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do domu. Zadzwoniłam do drzwi, a po chwili stanęła w nich ruda banshee.
- Hej, wchodźcie.- rzuciła, po czym mocno mnie przytuliła.- Alkohol jest w kuchni, przekąski też. Zabawa będzie raczej na dworze, bo w domu jest duszno...
- Ktoś już jest?- spytał Theo, a ta spojrzała na tłum, który właśnie wpadł do kuchni.
- Tak. Jesteście wręcz spóźnieni.
- Wybacz, ale ktoś nie mógł odejść od lustra.- rzucił z uśmiechem chłopak, a Lydia cicho się zaśmiała.
- Nie praw...- zaczęłam, po czym spojrzałam na Lydie, którą już zwijała się ze śmiechu.- Jesteście okropni. Czy to dziwne, że chce ładnie wyglądać na prawdopodobnie ostatniej imprezie w takim gronie?
- Co do wyglądu to wyglądasz przepięknie.- odezwał się Mason.- Gdybym tylko nie był gejem.- westchnął.
- Ja nie jestem, a i tak nie mam żadnych szans.- odezwał się znów Theo, na co ja szturchnęłam go w bok.
- Nat, twój książę jest przy basenie.- wyszeptała mi do ucha przyjaciółka, a ja z uśmiechem tam ruszyłam. Już z daleka zobaczyłam jak Scott, Malia I Stiles wygłupiają się rzucając sobie do buzi ziarenka popcornu. Podeszłam do nich.
- Hej! Natasza jest!- krzyknęła Malia z pełną buzią wskazując na mnie palcem. Uśmiechnęłam się, a oczy przyjaciół spoczęły na mnie.
- To już wiemy, kto jest najgorętszą laska na imprezie.- rzucił z uśmiechem Scott.
- Ta najgorętsza laska to moja laska.- powiedział zszokowany Stiles, Gdy ja cmoknęłam go w policzek.
- Widzę, że zabawa trwa w najlepsze.- odezwałam się w końcu.
- Jasne, tylko ciebie nam brakowało.- powiedziała dziewczyna rzucając w moją stronę popcorn.
- Ej!- krzyknęłam zaskoczona, po czym zaczęłam się śmiać.
- Zatańczysz?- spytał mnie Stiles podając mi rękę. Na szczęście muzyka trochę zwolniła, więc mogliśmy spokojnie tkwić w swoich ramionach. Złapałam go za kark, a Stiles oplótł moje biodra.  Kiwaliśmy się to na lewo, to na prawo.
- Kocham cię.- wyszeptałam bawiąc się jego włoskami przy karku.
- Ja ciebie też, Nat. Nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Musisz. Widziałam oczy twojego taty, gdy mu powiedziałeś o Washingtonie. Jest z ciebie dumny.
- Nie chce cię tu zostawiać.- poprawił się.
- Sam mówiłeś, że nie rozstajemy się, że będziemy się widywać.
- Ale nie będziemy spać obok siebie co noc. Nie będę cię pocieszał, wspierał osobiście. Boję się tego.
- Ty? Boisz się?- zaśmiałam się cicho.
- Tak, boję się, że cię stracę. Słyszałem, że związki na odległość są trudne i często nie trwają długo.
- Z nami jest inaczej.
- Wiem...głupi jestem, ale przez myśl mi przeszło, żeby z tobą...- urwał, ale widziałam o czym mówi. Sama wiele razy myślałam, że nie będzie lepiej się rozstać na czas studiów. Doszłam jednak do wniosku, że to głupi pomysł, bo nie wytrzymamy bez siebie za długo.- Przepraszam, że ci to mówię. I to teraz.
- Posłuchaj mnie.- rzuciłam łagodnie.- Ciesz się tą chwilą, a jeśli dojedziemy do wniosku, że będzie nam łatwiej przeżyć ten okres rozstając się, to tak zrobimy. Tak czy siak dalej będę cię kochać i będę na ciebie czekać.
- Mieszkasz z Theo.- westchnął.- Możesz na mnie nie czekać.
- Ile mam ci mówić, że nic do niego nie czuje? Jest u mnie tylko ze względu na jego zła sytuację i może przez moje wyrzuty sumienia. Nic do niego nie czuje. Kocham tylko i wyłącznie ciebie matole.- dokończyłam zatapiając się w jego ustach.

Heeeejcia
Kolejny rozdział ♥️ wiem, że nie wszyscy mnie obserwują i dlatego mimo mojego postu napiszę to też tutaj:
ZE WZGLĘDU NA FAKT, ŻE JESTEM W ŻAŁOBIE PO BLISKIEJ MI OSOBIE CHCE WAS OSTRZEC, ŻE MOJE ROZDZIAŁY NA KAŻDEJ Z KSIĄŻEK MOGĄ BYC DODAWANE RÓŻNIE W ZALEŻNOŚCI OD MOJEJ WENY I CZASU. BĘDĘ DALEJ PISAĆ, ALE ROZDZIAŁY BĘDĄ NIESYSTEMATYCZNIE DODAWANE💔💔💔 LICZĘ NA ZROZUMIAŁOŚĆ


Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz