32.

2.2K 93 2
                                    

- Musimy jechać na komisariat sprawdzić tych ludzi.- oznajmiła Lydia.
- Dzisiaj jest ognisko szkolne. I nie chce nic mówić, ale będzie tam Scott i Liam i możliwe, że wiele więcej wilkołaków.- powiedziałam.- Lepiej nie zostawiać ich samych.
- To my pojedziemy na komisariat, a ty jedź do Scotta.- zaproponowała Lydia i zaczęła iść w stronę wyjścia.
- Uważaj na siebie.- rzucił w moją stronę Stiles.
- Ty też.- uśmiechnęłam się, a następnie taksówką pojechałam do domu, żeby się przebrać. Zrobiłam dosyć mocny makijaż oraz ubrałam białą bluzkę z odkrytym brzuchem. Później poszłam pieszo do szkoły, gdzie po zmroku rozpoczęła się zabawa. Muzyka zagłuszała wszelkie rozmowy, a tańczące tłumy uczniów zajmowały cały parkiet. Na środku placu znajdowała się konstrukcja, którą podpalili. No cóż tytuł ogniska zobowiązuje. Poszłam po kubek z piwem i zaczęłam rozglądać się za znajomymi. Pod drzwiami zobaczyłam Scotta, więc podeszłam do niego.
- Cześć.- powiedziałam. Z tej odległości muzyka była cichsza niż w moim wcześniejszym położeniu, więc obyło się bez jej przekrzykiwania.
- Hej...co tu robisz?- spytał widocznie szczęśliwy z mojego przybycia.
- Pilnuje cię.
- Mnie?
- Tak. Nie chce stracić kumpla, a to świetna okazja żeby cię grzmotnąć.- zaśmiałam się.- Głośna muzyka plus pijani nastolatkowie to oznaka dobrej zabawy, czy kłopotów?
- Trudno stwierdzić, ale na razie jest spokojnie. Nie widziałaś gdzieś Liama?
- Nie. Powiem szczerze, że oprócz ciebie nie widziałam nikogo znajomego.
- A jak sprawa z kodem?- spytał po chwili ciszy.
- Dobrze.- powiedziałam i wzięłam łyk piwa.- Rozszyfrowaliśmy go, ale nie wiemy co znaczą nazwiska, które się tam znalazły. Lydia i Stiles pojechali je sprawdzić.- wzięłam kolejnego łyka i spojrzałam na Scotta, który wyglądał na zdziwionego.- Co?- zaśmiałam się.
- Nic...nie widziałem, że pijesz.- powiedział pół żartem.
- Jak widać.
- Stiles wie?
- Nie wszystko musi wiedzieć.- zażartowałam.- A ty nie pijesz?
- Wilkołaki nie mogą się upić. Wiem, próbowałem.
- Beznadzieja. Dobrze, że jestem normalna.- rzuciłam, a wśród tłumu wypatrzyłam Malie.- To Malia?- wskazałam dziewczynę.
- Jak widać. A tam jest Liam.- powiedział wskazując na chłopaka pijącego alkohol przy stolikach.
- Ty ogarniasz Malie, a ja idę do wilczka.- rzuciłam i udałam się do Liama. Siedział on koło chłopaka, który pytał o niego na imprezie.- Hej. Mason, tak?
- Tak.- odpowiedział ciemnoskóry pierwszoklasista.- A ty?
- Natasza. Znajoma Liama.- podkreśliłam ostatnie słowo tak, żeby wilkołak mnie zauważył. Był lekko wstawiony.- Mason? Napiłabym się jeszcze jednego piwa... przyniósł byś mi?- poprosiłam chcąc zostać sam na sam z Liamem.
- Jasne...przypilnujesz go? Trochę przesadził z alko.
- Nie ma problemu.- rzuciłam, a chłopak się oddalił.- Liam? Co ty robisz?
- Pije.- odpowiedział krótko.
- Wilkołaki nie mogą się upić.- zacytowałam Scotta, na co ten lekko się zdziwił.
- Dziwne bo czuję się pijany.
Wtedy podeszli do nas nasi nadprzyrodzeni przyjaciele oraz Mason.
- Mason, ile Liam wypił?- spytałam widząc pijanego nastolatka.
- Nie tak dużo.- stwierdził. Wraz ze Scottem odeszliśmy kawałek dalej.
- Nat, coś jest nie tak z tym alkoholem.- oznajmił mi Scott.- Malia i Liam są pijani, a jestem pewien, że to niemoż...- przerwał i się zatoczył do tyłu.
- Piłeś coś?
- Nie. Ani kropli.
- Myślałam, że bycie pijanym jest przyjemniejsze.- oznajmiła nagle Malia.
- Nat, to ta muzyka. To nie alkohol tak nas otumanił.- powiedział Scott, jednak po chwili znów zatoczył się i upadł.
- Idą kłopoty.- szepnęłam widząc idących w naszą stronę ochroniarzy.- Mason, musisz wyłączyć tą muzykę.
- Dlaczego?
- Nie pytaj tylko to zrób.- nakazałam, a chłopak poszedł w stronę DJa. Gdy mężczyźni zaczęli podnosić moich przyjaciół ja zaczęłam wyczuwać, że to się źle skończyć.- Przepraszam za przyjaciół. Wyprowadzę ich.
- My się nimi zajmiemy.- oznajmił jeden z mężczyzn.
- Nie trzeba.- nalegałam, ale jeden z nich odepchnął mnie, a gdy wstałam oni byli już kawałek dalej. Poszłam za nimi do szkoły. Widziałam jak kładą moich przyjaciół przy szafkach, a następnie polewają ich ciała benzyną. Scott i reszta wciąż byli osłabieni, więc pobiegłam by im pomóc.
- Zostawcie ich!- krzyknęłam, ale dwóch ochroniarzy podeszło od mnie. Gdy chciałam uciec chwycili mnie za ręce i zaprowadzili do reszty.
- Nie było jej na liście.- oznajmił jeden z nich.
- To popatrzy.- stwierdził inny strażnik, który robił chyba za szefa.
- Scott.- mówiłam licząc, że chłopak nas uratuje.- Scott!
- Nie krzycz bo wylądujesz obok nich.
Mężczyzna, który przed chwilą mnie upomniał przykląkł przy Scott'cie i zaczął wymachiwać przed nim zapalniczką. Chciałam im pomóc, ale dwóch ochroniarzy trzymało mnie na tyle mocno, że nie mogłam się ruszyć.
- Scott.- szepnęłam wiedząc, że mnie słyszy. Chciał wstać, ale ochroniarz pchnął go ze śmiechem na szafki. Już chciał go podpalić, gdy muzyka na dworze ucichła, a oczy alfy zajaśniały czerwienią. Szybko obezwładniły mężczyznę, a z sąsiedniego korytarza wyszła ciemnoskóra kobieta z bronią, która zaczęła atakować strażników. Za nią pojawił się Derek. To była tylko kwestia czasu, gdy wszyscy napastnicy leżeli na podłodze. Derek podszedł do mnie i dwóch ochroniarzy, którzy wciąż mnie trzymali. Jednego uderzył w głowę, a drugiego pchnął na szafki.
- Dzięki.- rzuciłam szczerze, a wilkołak odwzajemnił mój uśmiech.
- Derek? Gdzie twoja broń?- spytał zdziwony Scott.
- Jest pokryta benzyną.- stwierdził i pomógł wstać Alfie.
Po kilku minutach wszyscy czuli się lepiej, a ja zaczęłam dzwonić do Stilesa. Nie odbierał.
- W porządku?- spytała mnie Malia.- Śmierdzisz niepokojem.
- Stiles nie odbiera, a kilka godzin temu napisał mi, że coś odkryli i idą do Eichen.
- Do Eichen?
- Powiedz, że dramatyzuje. Proszę.
- Wybacz, ale też mam źle przeczucia.- powiedziała, a ja zaczęłam jeszcze bardziej się martwić.
- Co jest?- spytał stojący kawałek dalej Scott.
- Stiles i Lydia pojechali do Eichen Hause.- powiedziała Malia.- Nie odbiera telefonu.
- Myślicie, że coś się stało?
- A jak myślisz? Eichen, morderstwa plus treść smsa od niego, że coś odkryli.- rzuciłam prawie krzycząc.- Przepraszam.
- Nie martw się.- powiedziała Scott i lekko mnie objął.- Założę się, że wszystko jest w porządku.
Alfa odwiózł mnie do domu Stilesa, ponieważ chciałam sprawdzić, czy mam powód do obaw. Zadzwoniłam do drzwi, które otworzył mi mój chłopak.
- Hej.
- Hej? Czemu nie odbierasz!- krzyknęłam czując napływ emocji.- Wiesz, jak się martwiłam biorąc pod uwagę twój SMS?
- I słusznie bo było dosyć...niekomfortowo.- stwierdził robiąc ta swoją minę, która oznaczała, że coś chce ukryć.
- Niekomfortowo? Obiecałeś, że będziesz uważać na siebie.- rzuciłam z wyrzutami.
- Uważałem.
- Dlatego było niekomfortowo? Co tym razem? Pistolet?
- Strzykawka.- odpowiedział jakby nigdy nic.
- Stiles!
- Nic mi nie jest.
- Ale mogło...
- Uspokój się.
- Cholera Stiles!...- mówiłam, ale on wciąż próbował mnie zagłuszyć.
- Nat...
- Ja nie mogę cię stracić!- krzyknęłam w końcu, a po tych słowach zapanowała cisza.- Rozumiesz?- spytałam znacznie ciszej.- Nie mogę.
- I nie stracisz. Chodź tu do mnie.- powiedział i objął mnie. Tą noc spędziłam u niego. Dowiedziałam się od niego, że Meredith upozorowała swoją śmierć i to ona jest dobroczyńcą. Ale cóż....dzisiejszy dzień to była tylko cisza przed burzą.

Remember I love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz