Rozdział 27

5.3K 233 37
                                    

Nadszedł siódmy luty. Wczorajszego wieczoru wróciliśmy wszyscy w świetnych nastrojach z Les Orres.

Pomyśleć, że za trzy dni ferie się kończą i wracamy do Batorego.

Dzisiejszy dzień spędzę na nauce do matury. Trzeba nadrobić stracony czas.

Całe dziesięć dni nie widziałam książek przed sobą.

Zregenerowała się.

Jestem po śniadaniu i dochodzi prawie trzynasta, więc nie zaszkodzi jeśli zacznę teraz od angielskiego.

Parę godzin później moje edukowanie przerwał dzwonek w telefonie. Odsunęłam się od książki i ruszyłam po telefon, który leżał na moim łóżku.

Gdy chwyciłam go w dłoń, na ekranie widniał napis „Michał". Zastanawia mnie czemu dzwoni, raczej wczoraj się z nim nie umawiałam.

W czasie powrotnej drogi praktycznie wcale nie rozmawialiśmy. Każdy był zmęczony i siedziałam od początku do końca z Dianą.

Może na postojach czasami coś tam do mnie mruknął albo zaczepił mnie.

Odebrałam.

- Dzisiaj wielki dzień! - Krzyknął.

Zmarszczyłam brwi, bo nie mam zielonego pojęcia co ma na myśli.

- Mów jaśniej. - Mruknęłam i siadłam na łóżku.

- Dogadałem się do końca z label'em. Wrzuciłem pierwszą nutę. - Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Bo nie mogłam się doczekać, gdy wreszcie mi to oznajmi.

Wreszcie mogę usłyszeć jego singiel w całości.

- To świetnie Michał! Wypuściłeś już go w internet?

- Podeśle ci linka. Jestem zestresowany. - Zachichotał.

- Nie dziwie się, ale cholera właśnie spełniasz marzenia człowieku! Cieszę się, że zadzwoniłeś. - Oznajmiłam z ekscytacją.

Bardzo, bardzo cieszę się jego szczęściem.

- Michał nie masz pojęcia jaka jestem z ciebie zadowolona.

- Musiałem do ciebie zadzwonić, gdybym
tego nie zrobił chyba bym zwariował. Powiedziałem rodzicom i rzucili się na telefon i komputer żeby tego przesłuchać i dać jako pierwsi łapkę w górę. - Zaczęłam się śmiać.

To dobrze, że okazują mu wsparcie.

- Ja za chwilę będę trzecia. - Stwierdziłam. - Podam dalej link.

- Lidka, cieszę się, że jesteś. Spotkamy się dzisiaj?

- Uczę się Michał. Ty też lepiej zacznij.

- Ciężko dzisiaj będzie. - Zaśmiał się.

Nie dziwię się, nerwy będą mu towarzyszyły.

- Przynajmniej spróbuj.

- Mam jeszcze nagrywki wieczorem.

Gdy Matczak się rozłączył od razu włączyłam jego piosenkę pod tytułem Camel.

Oryginalnie.

Tak właściwie wspomniał, że to będzie epka o papierosach.

Mata powinien jednak siąść dzisiaj to książek, mamy w marcu próbną maturę i przydałoby się napisać ją w miarę dobrze.

- Lidia co jemy na obiad? - Zapytała ciocia, gdy weszłam do kuchni z ogromnym uśmiechem na ustach. - Co ci dzisiaj jest?

Czy to dziwne, że jestem zadowolona?

ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz