Rozdział 3.12

3.1K 142 145
                                    

Czwartek  - kolejny dzień, który spędzę na leżeniu w łóżku i zdalnych wykładach.
Moje życie polega na całodobowym siedzeniu przy laptopie od praktycznie dwóch tygodni.

Świetnie.

Jeśli potrwa to wszytko jeszcze dłużej  przysięgam, że zwariuję. Ja i moje spotkania z przyjaciółmi staramy się trochę ograniczać przez tego cholernego wirusa.

Dawno nie chodziłam aż tak przymulona i nieogarnięta, ostatni raz z Michałem widziałam się chyba z tydzień temu w jego domu, jeszcze nie zwracał na mnie uwagi, bo grał w głupiego lola. Nasz aktualny kontakt polega na rozmowach na messenger.

Westchnęłam głośno oraz zwlekałam się ze swojego łóżka. Jedyne co zmotywowało mnie do wstania to śniadanie, które zapewnie zostawiła ciocia w kuchni na stole.

Wcześniej sama się tym zajmowałam, bo zazwyczaj wychodziłam od niej wcześniej, a teraz spadło to na Magdę. Siadając przy stole kuchennym chwyciłam za kanapkę i wzięłam dużego gryza.

Nienawidzę tej ciszy i spokoju.

- Co się ostatnio dzieje? - Mruknęłam do siebie i włączyłam telefon, by napisać do Diany.

Gdy dobiegł do mnie dzwonek. Ruszyłam szybkim krokiem do drzwi, gdy przekręciłam zamek moim oczom ukazała się postać Wolskiego, który trzymał w dłoni pudełko. Uśmiechnął się szeroko, gdy mnie zobaczył i otworzył karton, uzyskały się tam pączki.

Co do cholery jasnej?Umawiałam się?

- Cześć Lidia. - Wpuściłam mężczyznę do środka.

Cóż, chwilę później znaleźliśmy się w salonie. Dalej jestem zaskoczona jego wizytą. Nie zadzwonił, nie napisał.

- Przepraszam, że chamsko to zabrzmi, ale co ty tutaj robisz?

- Pomyślałem, że zrobi ci się miło z mojej wizyty, a szczególności, że nie widzieliśmy się sporo czasu. - Parsknął śmiechem. - Pączka? - Chwyciłam przekąskę w dłoń i podziękowałam mu.

- Jasne, ciszę się tylko mogłeś napisać czy coś. - Co jeśli byłby tutaj też Michał? - Jak z rodzicami?

- Niestety bez zmian. - Mruknął. - Gdy wychodziłem zrobili mi awanturę, że zamiast przygotować się do lekcji gdzieś latam. - Prychnął. Zrobiło mi się go szkoda, bo cholera rozumiem go, przechodziłam przez to samo.

- Będzie dobrze, może potrzebują więcej czasu na zrozumienie. - Uśmiechnęłam się pocieszająco, oraz ugryzłam pączka. - Ja chyba piętnaście minut temu wstałam z łóżka. Zazdroszczę chęci.

- Mam dobrą motywację. - Puścił mi oczko. - Twój widok jest bardzo pocieszający.

- O jaki z ciebie bajerant. - Ostatnio uaktywnił mu się ten tryb. - Czyli uczestniczymy razem na wykładach?

Nie udało mu się odpowiedzieć, ponieważ usłyszałam kolejny raz dzwonek do drzwi.

Cholera jasna, kto znowu?

Gdy otworzyłam drzwi naszła mnie ochota strzelenie sobie w łeb. Gdzie się podziało moje szczęście?

Oni maja jakoś połączone mózgi, że naszła ich ochota na odwiedziny w tym samym momencie? I kolejny bez zapowiedzi.

Przede mną stał nie kto inny jak Michał Matczak szeroko uśmiechający się i niespodziewający się pogorszenia humoru.

- Dzień dobry czikita. - Złożył całusa na moich ustach. - Co ty taka dziwna? - Zapytał, gdy wszedł do środka.

ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz