Rozdział 2.06

3.9K 176 77
                                    

- Cześć Dominik. - Uśmiechnęłam się do mężczyzny. Siedział na schodkach i wyczekiwał na resztę, z głośnika rozbrzmiewała melodia, a dokładnie schodki Matczaka, co ironia prawda?

- Spóźniają się jak zwykle. - Mruknął. -  Ale wiesz Szczepan został DJ, a Wyguś hypemanem.

- Nadają się. - Według mnie Franek jest królem freestyle'ów. - Ja korzystam z ostatnich chwil spokoju.

- Jak każdy, a co tam u Janka i Diany? Dawno ich nie widziałem. - Mam wrażenie,  że Diana oddaliła się od naszej ekipy, znaczy ze mną raczej ma świetny kontakt, po prostu spędza dużo czasu z Antkiem, pomaga rodzicom, jej tata trochę od niej wymaga.

- Janek siedzi na Mazurach, ale wraca jutro.

- A to wiem, jeszcze pisał, że kupi dla nas dobry alkohol. - Dominik wyciągnął z plecaka paczkę fajek. Wzięłam jednego papierosa i go odpaliłam.

Przecież po maturze miałam rzucić.

- A Diana, wiesz jak to zakochani. - Zaśmiałam się, jednak wzrok Harveya na mnie, powstrzymał mój śmiech.

- Nie chcę żeby nasze Gombao się rozpadało. - Dlaczego tak myśli? Po prostu to już nie liceum i każdy myśli bardziej rozsądnie, porządkując swoje życie.

- Nic się nie rozpada Harvey. - Mruknęłam i szturchnęłam przyjaciela łokciem. - Dalej imprezujemy, spotykamy się, mamy kontakt.

- Ty i Michał nie jesteście parą, Diana nie za bardzo jest chętna na wychodzenie z nami.

- To się nie rozpadanie, zaufaj mi. - Może po prostu odejdą osoby, którym już dane jest się oddalić. - Za bardzo kochamy gong bao i naszą Marszałkowską.

- A jeśli mowa o żarciu. - Oho, propozycję. - Idziemy później na naszego kurczaka? - Machnęłam głową.

Z chęcią.

- Ej co tutaj się dzieję? - Usłyszałam głos Adama za plecami. Przekręciłam się, ujrzałam z nim Matczaka, Szczepana i Wygusia, którzy mam wrażenie, że są totalnie czymś zjarani.

Mam na myśli zioło. 

- Co wy jaraliscie? - Zaśmiał się Dominik. - Wyglądacie jak hipsterzy.

- A no dzięki. - Mruknął Matczak i usiadł obok swojego przyjaciela. - Co dzisiaj robimy?

- Może posiedzimy tutaj trochę, a później gong bao? - Zaproponowałam. Informacja spotykała się z świetnym odbiorem.

Odkąd z Matczakiem daliśmy sobie przerwę nie rozmawiamy za dużo w cztery oczy, nie zachowujemy się jak przyjaciele, ale jak znajomi.

Nie dziwię się, oboje musimy to przetrawić, tak jakby cholera wszystko jest takie nowe!

W wielu sytuacjach nie wiem jak postąpić.

Uśmiech ostatnio na twarzy wcale nie wyraża mojego szczęścia, ale niepewność.
Zostało mi tylko porządkowanie niektórych spraw od początku.

Może pojadę na tydzień do rodzinnego domu? W cholerę dawno tam nie byłam.

Przecież powinnam była się tam zjawić. Nie mogę wiecznie uciekać przed przeszłością, a robiłam to przez wiele czasu. Kończąc edukację w Batorym zamknęłam pewien rozdział - jak każdy z nas, lecz mi zostały jedynie porządki.

Siedząc w towarzystwie mojej paczki, nie mogę uwierzyć, że w tak krótkim czasie aż tyle się zmieniło. Dwie rzeczy jednak pozostały między nami - nasza chińska knajpa i spędzanie miłych wieczorów na Powiślu.

ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz