- Dziewczyno! - Zaczęła piszczeć Diana.
Rozpoczął się wtorek. Minęły dokładnie dwa dni od naszej studniówki.
I cholera nie wiem co ze sobą zrobić.
Nie rozmawiałam z Michałem po tym ogromnym wydarzeniu. Tak właściwie po pocałunku trzymaliśmy się cały czas razem, ale nie robiliśmy nic więcej.
No dobra prawie nic.
Znów mnie pocałował, gdy wsiadałam z pijaną Dianą do ubera, ponieważ wracałam już do mieszkania i stwierdziłam, że wezmę po drodze przyjaciółkę ze sobą.
- Chcę ci powiedzieć „a nie mówiłam". - Wyszczerzyła się do mnie.
- Diana, proszę cię nie teraz. - Powiedziałam, gdy przekroczyłam próg klasy, w której ma zaczynać się historia.
- A kiedy mi to wszystko wyjaśnisz? - Zapytała z wyrzutem i siadła obok w ławce.
Dzwonek za pięć minut.
- Ale co tu jest do wyjaśniania? Stało się i no tyle, jeszcze alkohol. - Mruknęłam sama jeszcze niedowierzając, że my to poważnie zrobiliśmy.
- Lidia, a rozmawiałaś z nim?
- Nie.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie mieliśmy okazji.
Spojrzałam na wejście do klasy i ujrzałam Janka wraz z Michałem, którzy zacięcie o czym dyskutowali.
Aż mój żołądek zaczął robić jakieś koziołki.
Oderwałam od nich wzrok, spojrzałam w ekran telefonu.
- Jesteś nienormalna. - Mruknęła przyjaciółka.
- Cześć laseczki. - Przywitał się Jasiek i siadł obok uśmiechniętej Diany.
Podniosłam głowę by na niego spojrzeć.
Kątem oka ujrzałam Matczaka, który siadł zadowolony obok Andrzeja oraz zaczął witać się z przyjaciółmi.
Pan profesor jak zwykle punktualnie wszedł do klasy i położył swoje torby ma krześle.
Po czym zaczął czytać obecność.
- Otwórzcie proszę podręczniki na sto dwudziestej stronie i może Lidia zacznij czytać ten tekst źródłowy.
Dwie godziny później ruszyłam w stronę wyjścia z Batorego, muszę zapalić.
Wzięłam od Janka paczkę fajek, bo oczywiście szkoda mi hajsu na kupno swoich.
Gdy wyszłam na dwór poczułam chłód, ponieważ nie chciało mi się iść do szatni do drugiego budynku szkoły.
Na prezesie ujrzałam parę znanych twarzy, w tym uśmiechniętego Michała Matczaka.
Okej, znów zaczęłam wariować.
Cholera jasna.
Może pora się wycofać?
Miałam już odwrócić się na pięcie, ale usłyszałam kogoś, kto wypowiada głośno moje imię.
Oczywiście Krzysztof.
Podeszłam do nich niepewnie.
- Cześć. - Mruknęłam niewyraźnie.
Andrzej, Michał, Dominik, Marcel oraz Adam przywitali się.- Co ty taka niewyraźna? - Zapytał Rościsz.
Pomachałam ramionami.
Ponieważ przebywam w towarzystwie osoby, która mnie pocałowała i podawała się za mojego przyjaciela.
CZYTASZ
ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction„Może i jesteśmy bananowcami, którzy mają za dużo w tyłkach. Może nie potrafimy docenić tego, co otrzymaliśmy od losu. Może i mamy różne twarze, będąc intelektualistami czy artystami dalej możemy zachowywać się patologia. [...] A tak właściwie, to...