Gdy zostałam przyparta do ściany w pokoju hotelowym, nie ukrywam przestraszyłam się.
Jest do cholery czwarta nad ranem.
Powinnam uderzyć tego kogoś w twarz, ale uniemożliwiono mi to przez podtrzymanie moich nadgarstków.
Oczywiście, mogłam się spodziewać mocno wciętego Michała Matczaka, który gniótł mnie swoim ciałem.
Jak tutaj wszedł?
Na przyszłość zamykaj drzwi Lidia.
Wróciliśmy jakoś trzydzieści minut temu w świetnych nastrojach. Spędziłam wieczór z Janem, z którym jak się okazało bardzo dobrze się dogaduję. Matczak spędził czas ze swoją menadżerką popijając alkohol, śmiejąc się i tańcząc.
Tylko się przyjaźnią prawda?
Jego usta wylądowały na mojej szyi, która zaczął obcałowywać. Odrywając się ode mnie spojrzał w moje oczy.
- Jak sie podobał dzień i wieczór? - Podparł swoje czoło o moje. - Zauważyłem, że złapałaś wspólny język z Jankiem.
- Było w porządku. - Wyszeptałam. - A więc zacząłeś kręcić z Zuzią?
- Nie wiem. - Potarł swój policzek o mój. Powinnam to zakończyć. Ta relacja tak cholernie toksyczna. - Ona ze mną pracuje, nie powiniennem próbować.
- Świetnie się dogadujecie. - I może wreszcie wyleczymy się z siebie. - Pasujecie do siebie.
- Dobrze jest mieć taką przyjaciółkę. - Prychnęłam. Te słowa jednak zabolały.
Chłopak za którym szaleję nazywa mnie przyjaciółką.
Idealnie.
Dlaczego stał się wobec mnie taki?
- A co z tobą? Masz zamiar z Janeczkiem? - O Boże.
Odepchnęłam go od siebie.
Tego za wiele.
- Za kogo ty mnie masz? Dopiero co go poznałam. Mam ciebie na głowie Matczak! - Ton niżej Lidia. - Myślisz, że każdej nocy możesz być ze mną, a za dnia jestem ci obca. - Wyznałam mu ze łzami w oczach. - Potrzebujesz mnie tylko i wyłącznie fizycznie, a ja pragnę innego rodzaju bliskości.
- Wcześniej odpowiadało ci to. - Uznał dość spokojnie. - Przepraszam, nie wiedziałem. - Ponieważ przestałam być dla ciebie kimś ważnym...
Już nie ma dla mnie miejsca w jego życiu.
- Proszę nie patrz już tak Lidia. Myślisz, że chcę toczyć z tobą wojnę?
- Jak udało nam się, to w tak krótkim czasie zepsuć? - Zaczęłam śmiać się z sarkazmem. - Michał to koniec. - Powiedziałam twardo.
Koniec.
- Przez to co robimy nie czuję się sobą. Poradzicie sobie beze mnie. - Jakby w jednym momencie otrzeźwiał oraz pojawił się bardzo blisko mnie.
- Co chcesz przez to powiedzieć Lidia? - Jego dłoń położył na moim policzku.
Sama w to nie mogę uwierzyć.
CZYTASZ
ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]
أدب الهواة„Może i jesteśmy bananowcami, którzy mają za dużo w tyłkach. Może nie potrafimy docenić tego, co otrzymaliśmy od losu. Może i mamy różne twarze, będąc intelektualistami czy artystami dalej możemy zachowywać się patologia. [...] A tak właściwie, to...