- O cześć! - Marcelina. Jej głos wprawia mnie w irytację. Aktualnie siedzę w klasie, której za moment ma zacząć się wykład.
Cóż, wcale nie prosiłam o jej towarzystwo. Po ostatniej akcji ze zdjęciami mogłaby sobie odpuścić, dużo ludzi z kierunku plotkuje.Machnęłam lekko ręka w jej kierunku oraz skupiłam się na notatkach w zeszycie.
Kątem oka zauważyłam, że kobieta przysiadła się do swoich znajmoych.
- To może mi odpowiesz? - Gdy usłyszałam głos Filipa po mojej prawe stronie, serce mi stanęło. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Nie odzywał się od ostatniego razu, a teraz tak po prostu usiadł obok wyciągając teczkę z notatkami.
- Cześć Filip. - Mruknęłam. Nastąpiła chwilowa cisza. Wpatrywaliśmy się w siebie beznamiętnie.
- Słuchaj, jestem totalnym debilem. Nie wiem co sobie ostatnio myślałem. Zadzwoniłem, ponieważ był potrzeby mi twój uśmiech. - Zamrowało mnie, nie wiem co mam mu odpowiedzieć. - Złapaliśmy wspólny język, przyciąga nas coś do siebie i działamy na tych samych zasadach.
- Co to ma do rzeczy? Upiłeś się wtedy z tego powodu?
- Nie. - Westchnął głośno. Tak myślałam, sprawa musi być poważniejsza. Wiem jaki jest Wolski, normalnie nie robi takich rzeczy, nie działa pochopnie i rozwiązuje problemy racjonalnie.
- Więc to tyle masz mi do powiedzenia? - Jeśli tak to się zdenerwuję. Spojrzałam na niego spod byka i wyczekiwałam wytłumaczeń.
- Posprzeczałem się z rodzicami, nie wiem czy byłaś w sytuacji, w której każdy próbuje mówić ci jak masz żyć. - Oczywiście, że byłam dopóki nie zamieszkałam w Warszawie.
Miał już usłyszeć moją odpowiedz jednak do sali wszedł wykładowca, jakim był Pan Marcin Matczak.
Spojrzałam jeszcze raz na kolegę z kierunku oraz westchnęłam. Wybuchnął.
Filip Wolski - najbardzej poukładana osoba jaką znam, z dnia na dzień jest takim człowiekiem coraz mniej.
W tym momencie przysięgłam dowiedzieć się dlaczego.- Spotkajmy się po zajęciach. - Zaproponowałam. Mężczyzna lekko pomachał głową i uśmiechnął się.
Za bardzo przejmuję się problemami innych. Jednak nie potrafię przyglądać się kiedy widzię, że ktoś zaczyna się gubić w życiu.
Jestem osobą, która śmiało wyciągnie pomocną dłoń. Potrafi być to uciążliwe. Cholera co w życiu nie jest?
Pomaganie leczy moją duszę, po prostu wydaje mi się, że w ten sposób próbuje odkupić swoje wcześniejsze grzeczny, gdy nagle zniknęłam pozostawiając najbliższych i wyjechałam do stolicy. Czy żałuję? Nie.
Zdaję sobie jednak sprawę, że powinnam zrobić to w inny sposób. Przekonałam rodziców w dość drastyczny sposób - buntując się i przysięgając, że zniknę bez ich wiedzy.
Byłam zdesperowaną nastolatką, szukającą lepszego życia.
Wieczne kłótnie z rodzicami, wieczna krytyka, ogromne wymagania, popisy przed znajomymi czego to ja bym nie uczyniła, a pod tym wszytkim była tylko samotna ja, szukająca choć odrobimy miłości i wsparcia. Znalazłam je w Warszawie, w miejsce, którym zaczęłam wszytko od początku.
Poznałam totalne inne wartości życiowe, które mnie odbudowały. Zmieniło się wszystko w przeciągu ostatnich czterech lat.
Ocknęłam się, gdy Wolski zapytał się czego się napiję. Gdzie jesteśmy? Zaprosił mnie po zajęciach do swojego mieszkania, w którym panował porządek, cisza i powaga?
CZYTASZ
ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction„Może i jesteśmy bananowcami, którzy mają za dużo w tyłkach. Może nie potrafimy docenić tego, co otrzymaliśmy od losu. Może i mamy różne twarze, będąc intelektualistami czy artystami dalej możemy zachowywać się patologia. [...] A tak właściwie, to...