Rozdział 6

6.5K 245 150
                                    

1/3

Otaczam się w środowisku pełnym bananowych dzieciaków.

Czy ja też nim jestem? Dobre pytanie.

Wywodzę się z rodziny, w której tata zarabia trzy tysiące miesięcznie, a mama odrobinę mniej.

Nie mają matury, ani wyższego wykształcenia. Ja do tego dążę...

Pojawiając się w Warszawie wkroczyłam na nieznane mi tereny.

Teraz jest inaczej, moja ciocia pozwala mi materialnie na więcej, ale nie to jest kluczowe.

Warszawa jest pięknym miejscem, a zarazem dość specyficzny. To miasto ukazuje wiele możliwości, ale również potrafi zniszczyć. Jestem konsekwentna, trzymam się dobrze. Pojawiając się w tym miejscu poznałam specyfikę świata i ludzi.
Otworzyłam się i zaczęłam żyć. Nie żałuję, czuję się jak w domu, jak w miejscu gdzie się wychowałam.

Oczywiście, że bardziej pasuje tutaj.

Wchodząc do Nero Cafe z Albertem uświadomiłam sobie jak dawno nie byłam w tym lokalu.

Często tu przesiadywaliśmy z Dianą.

Siedliśmy przy jednym ze stolików.
Odwiesiłam kurtkę oraz usiadłam.

- Zjesz coś? - Zapytał Albert.

- Nie dziękuję, napiję się herbaty. - Uśmiechnęłam się szeroko.

- Pójdę zamówić. - Uśmiechnął się szeroko i odszedł. Nie musiałam długo na niego czekać, po chwili wrócił oraz siadł obok.

- A więc czemu tutaj jesteśmy? - Zaczęłam.

- Chciałem z tobą pogadać na spokojnie, bo przy tych wariatach się nie da.

- Też jesteś jednym z nich. - Zachichotałam.

- Dobre spostrzeżenie. - Puścił mi oczko. Czy on próbuje w jakiś sposób mnie "poderwać"? - Zauważyłem, że zaczęłaś teraz dogadywać się z tymi najgorszymi wariatami. - Zadaję sobie sprawę kogo mia na myśli mówiąc największy "wariat".

- Jakoś poszło. Szczerze mówiąc nie jest taki zły jak się wydawał.

- A jaki się wydawał? - Pomachałam ramionami.

- Zapatrzony w siebie.

- Faktycznie Mata taki nie jest. - Machnął głową. Każdy z nas pochopnie ocenił się wzajemnie.

- Wiesz ja w jego odczuciu byłam zarozumiała.

- W sumie troszeczkę jesteś. - Zaczęliśmy się śmiać.

- Hej! Kiedy niby? - Zapytałam z udawanym oburzeniem.

- Codziennie na każdej lekcji! - Powiedział trochę głośnej.

- Kolejny nieuk! - Również mój głos okazał się głośniejszy.

- Wybacz o pani. - Uśmiechnął się szeroko, a ja przewróciłam oczami. Co oni wszyscy mają do mojego udzielania się na lekcji? To chyba normalne jeśli uczę się systematycznie.

Muszę być najlepsza.

- Ale słuchaj Lidia, czy ty kiedyś olewasz naukę? - Machnęłam przecząca głową. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

- Czy ty mnie namawiasz do złego? - Uniosłam jedną brew do góry z zaciekawieniem.

- Składam ci propozycję.

- Mów dalej. - Klasnął dłońmi.

- Ty, ja i reszta ekipy jedziemy w plener. Moi rodzice mają domek z ogródkiem za miastem. - Spojrzałam na niego z przymrużeniem oka.

ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz