Rodział 3.03

3K 112 25
                                    

Nadszedł dzień koncertu we Wrocławiu.
Oczywiście chłopcy podróżują wynajętym busikiem, dzięki czemu miejsca starczy nawet dla mnie.

Ten dzień wcale nie zapowiadał się aż tak źle. Tak wreszcie udało mi się obudzić w świetnym humorze i mam wrażenie, że nikt nie jest w stanie już go zepsuć.

Dlaczego? Ponieważ nie opuszczam zajęć, mam dość luźny następny tydzień, ciocia przyniosła mi dobre śniadanie do łóżka i zdałam kolokwium z teorii prawa z dobrymi wynikami.

Czego mogę chcieć od życia więcej tego dnia?

Nie muszę się nigdzie śpieszyć ani martwić się.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, przyszła mi wiadomość na Messenger. Napisała do mnie Diana czy może zadzwonić.

Dawno nie gadałyśmy i nie widziałyśmy się. Każdy z nas jest tak zabiegany, ona jeździ jeszcze od czasu do czasu do Antka.
Mówi, że zakochała się w mieście, w którym studiuje jej chłopak.

O ironio to Wrocław.

Mam nadzieję, że nie rzuci wszystkiego i przeprowadzi się do Wrocławia. Wiadomo, że człowiek robi różne rzeczy, gdy jest zakochany.

Odpisałam dziewczynie, by dzwoniła, a po chili już trzymałam telefon przy uchu.

- Lidia, ja zwariuję! Pokłóciłam się z rodzicami o Antka! - Zakrztusiłam się powietrzem, bo czemu niby o niego? Jego rodzice go zawsze uwielbiali. - Stwierdzili, że przez niego stracę szansę na wykształcenie.

- Co?

- Kurde dziewczyno oni powiedzieli, że jeśli mieszkam pod ich dachem mam funkcjonować ja ich zasadach! A nauka ma być u mnie na pierwszym miejscu! - Usiadałam na krześle przy biurku, na którym znajdowało się pełno kartek z notatkami.

Spojrzałam na jedną kartkę oraz chwyciłam ją w dwa palce, ale gdy przyjrzałam się temu nagle dostałam jakichś dreszczy i rzyciłam kartkę na miejsce.

- Czyli nie pasuje im twój związek z Antkiem, bo bujasz za bardzo w obłokach?

- Noo... - To trochę jak moi rodzice, ale z nimi nie mieszkam. - Bezndzieja! Spełniam ich każde wymaganie!

- Może chcą żebyś dała im coś od siebie? - Westchnęłam. - Chcą mieć pewność, że studia nie są dla ciebie obojętne. Dziwny sposób martwienia się co nie?

- Nasi rodzice byliby najlepszymi przyjaciółmi. Mieliby o czym plotkować, wymyślanie kar, myślenie do czego by tym razem się przyczepić. - Zaśmiałyśmy się. Dziewczyna ma rację.

- Jakoś chciałabym to zobaczyć.

- A więc co dzisiaj porabiasz?

- Jadę do Wrocławia! - Krzyknęłam. - Chłopaki grają koncert.

- Ale super! Może tego mojego odwiedzicie?

- Może warto się spotkać. Jak za starych dobrych.

- Jak za czasów Batorego? - Nie ukrywam, chciałabym zebrać każdego w naszej knajpie, właśnie jak za czasów Batorego. - W sumie to nie jest wcale zły pomysł. - Czy ona czyta mi w myślach?

- Jak za czasów Batorego. - Wymruczałam do słuchawki z uśmiechem.

- A co chłopaki na to? Pójdziemy na prezesa, a później Marszałkowska?

Cóż, jakieś dwie godziny później siedziałam w busie zmierzającym do Wrocławia.

Zajęłam miejsce na końcu wraz z Andrzejem i Michałem, którzy zajęli się jakąś grą w telefonie.

ALTERA | Mata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz