– To przykre, że straciłaś pracę w Polsce, ale wiesz co, teraz jesteś wolna. Zostań tu, zostań ze mną.
Podniosłam głowę znad laptopa, który odłożyłam na stolik i zaczęłam przyglądać się Jankowi, jego łagodnej i pięknej twarzy, ciemnym i błyszczącym oczom, do mojej głowy zaś, docierał sens jego słów.
– Cholera, nie tak to miało wyglądać, lecz nie chcę, by po raz kolejny mi ktoś przerwał – wyłączył swój telefon.
Zamarłam, oparłam dłonie i przedramiona na podłokietnikach fotela i nerwowo wyprostowałam się niczym struna, obserwowałam skupionego mężczyznę, który wstał z kanapy. Bardzo wolno podszedł do mnie, chwycił moją prawą dłoń, potem lewą. Podniosłam się i spojrzałam w mocno wpatrujące się, czarne tęczówki. Zaschło mi w gardle i przełknęłam dość głośno, lekko oblizując usta.
– Jak tak będziesz robić, to zacznę tracić nad sobą panowanie... – musnął moje usta.
– Sylwio, wiem, że krótko się znamy, ale czas to pojęcie względne. Ważne co czujemy, a czuję, że jesteś moją esencją życia.
– Ale...
– Proszę, daj mi powiedzieć – w jego oczach widać było prośbę, zaufaj mi – potem los dał mi kolejną szansę i znowu się spotkaliśmy, poprosiłem cię o przysługę, a ty zgodziłaś się mi pomóc, jak przystało na wspaniałego i dobrodusznego człowieka, cudowną kobietę. Każdy dzień, chwila spędzona z tobą dawała mi nadzieję, że mam jeszcze szansę na życie z idealną partnerką. Zachwyciłaś mnie swoją skromnością, szczerością, niewinnością, a przy tym wszystkim poradziłaś sobie z ogromnym stresem, na jaki naraziłem cię w związku z tajemnicą Adama czy ze stanem zdrowia i operacją mamy.
– Każdy by tak postąpił na mim miejscu – broniłam się, ale chyba przemawiała przeze mnie fałszywa skromność lub raczej brak wiary, że w końcu ktoś zauważył, że jestem dobrym człowiekiem.
– Musisz mi uwierzyć na słowo, że nie każdy, tylko ty Sylwio, kobieta, bez której ja nie chcę spędzić, już ani jednego dnia.
Teraz już na pewno się rozpłaczę, jeśli jeszcze się trzymam, to dlatego, że nie padły te konkretne słowa.
– Sylwio jesteś moją drugą połówką i ostatnie dni mi to pokazały, bez ciebie nie poradziłbym sobie z takimi chwilami, mam nadzieję, że ja też będę mógł służyć ci swoją osobą, gdy będziesz potrzebować mojego wsparcia i sobie poradzę – na chwilę puściła moje dłonie, podszedł do komody, wyciągnął granatowe, chyba atłasowe pudełeczko.
– Już raz mi odmówiłaś, zresztą słusznie, bo to nie były prawdziwe oświadczyny, zachowałem się jak jakiś troglodyta, teraz nie popełnię tego błędu.
Boże nie, on klęka, to będą...
– Zakochałem się jak młokos, nawet nie wiem kiedy, może nawet już w samolocie linii EL, liczę, że ty też, bo kocham cię dziewczyno i chcę jak najszybciej to możliwe uczynić cię Panią Szabo.
Och...
– Wyjdź za mnie. – Mówiąc te słowa, patrzy z miłością w ciemnych oczach i widać, że się odrobinę niecierpliwi.
Nie, jest zdenerwowany. O mój Boże, kocha mnie, naprawdę mnie. Dziewczynę z małego miasteczka, gdzieś w Polsce, trochę nieporadną, zakompleksioną, niezdecydowaną, nieśmiałą, która tu w Australii odżyła, a ty brodaczu jeden, odczarowałeś.
Przez łzy patrzyłam na wyciągniętą dłoń z otworzonym i podświetlonym pudełeczkiem, w którym był pierścionek z białego złota z osadzonym w koronie brylantem. To się dzieje naprawdę, on padł naprawdę na kolana, a ja jak w letargu i jakiejś niemocy słownej, spoglądam to na Janka, to na szkatułkę. Mimowolnie pociekła mi po policzku łza. Ręka brodacza, lekko ją wytarła.
![](https://img.wattpad.com/cover/227494868-288-k230186.jpg)
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...