Kolacja wigilijna

572 66 48
                                    


Do wigilii zasiedliśmy z lekkim opóźnieniem, a to za sprawą wzruszenia jakie udzieliło się wszystkim przy dzieleniu się opłatkiem. Życzyliśmy sobie tradycyjnie zdrowia, zadowolenia, sukcesów ale Janek nie powiedział nic z tych rzeczy, jedynie pocałował mnie w prawą dłoń, lekko musnął moje usta i szepnął do ucha – Tylko ciebie chcę sobie życzyć! - Adam to chyba zauważył i dziwnie na nas spojrzał.

Nie mogłam doczekać się końca kolacji, by zniknąć na chwilę w pokoju i ochłonąć ale nie, jeszcze kolędowanie i wręczanie upominków. Jak ja dotrwam do końca tego wieczoru, gdy tu w salonie czuje się spięcie między braćmi. Na dodatek zauważyłam, że Adam często na mnie zatrzymuje na mnie wzrok, który mówił: - O co tu chodzi? Ty i mój brat?  Oczywiście, nie umknęło to mojemu brodaczowi. Prezentów dostałam całą masę bardziej lub mniej przydatnych, zresztą jak wszyscy. Zaskoczył mnie Janek wręczył mi czarne pudełko z czerwoną wstążką. Które kryło biżuterię, złotą bransoletkę w kształcie elipsy, piękna. Od razu założył mi na prawy nadgarstek i pocałował wnętrze dłoni. Widowisko pierwsza klasa, brawo udało ci się mnie zawstydzić. No i znowu wszyscy dookoła porozumiewawczo, mrugali i kiwali do siebie z aprobatą.

- Braciszek się szarpnął na taką drobnostkę, a liczyłem na pierścionek zaręczynowym, czyli jest dla mnie szansa!- uśmiechnął się arogancko Adam.

- Zachowuj się szczeniaku, bo na zewnątrz porozmawiamy.

- Wyluzuj John, po prostu Sylwia to świetna laska i jak się będziesz ociągać, jak zawsze zresztą, to ktoś ci ją sprzątnie sprzed nosa jak, to było z ....-

- Jeszcze słowo, a nie ręczę za siebie...

- Dajcie spokój, Adam żartuje –odezwał się Frank

- Nie psujcie magi świąt chłopcy –Anna, łagodnie przemawiała do swoich dorosłych synów.

- Dokładnie, czy ktoś ma ochotę na deser? - zaproponowałam i udało się, Adam podszedł jak gdyby nigdy nic do Anny i przytulił się, nie przejmując się, że był bezpośrednią przyczyną tego spięcia

- Już podaję Sylwio, Willi mi pomoże- Mary jak zwykle przejmuje się i nie pozwala mi wyręczać się w jej pracy. Uśmiechnęłam się do niej ze zrozumieniem.

Spojrzałam na mojego chłopaka na niby, złość w oczach i zaciśnięte usta znaczyły, że deser to będzie za mało na poprawę jego humoru, no cóż, musi jakoś się trzymać ze względu na Annę.

- Ale ja nie zdążyłam, nic dla ciebie kupić – uśmiechnęłam i ujęłam prawą dłonią jego dłoń.

- To, że tu jesteśmy wszyscy razem i to że zrobiłaś fantastyczną świąteczną kolację to jest najlepszym darem dla mnie. 

- Jeszcze raz dziękuję za bransoletkę, jest piękna- popatrzyłam na swoją dłoń, a on ponownie delikatnie musnął mnie swoimi ustami, a moim ciałem przeszedł pryjemny dreszcz.

Tina usiadła obok mnie i podziwiała moją biżuterię, kolację, szczególnie pierogi jej smakowały. No i zaraz zaczęła pokazywać mi swój prezentiPhona 11, cokolwiek to znaczy. Trajkotała jak najęta i wychwalała jakie to cudo ma możliwości, bo według niej to nie telefon to jest„my love". Zauważyłam jednak, że zerka cały czas na Adama, czy ona przypadkiem nie jest nim zainteresowana. No tak i wszystko jasne, dlatego chce uczyć się polskiego, by mu zaimponować. Ale on zupełnie nie traktuje jej jak dorosłej kobiety, chyba dalej widzi w niej młodszą siostrę. Coś mi się zdaje, że ona koniecznie chce to zmienić, ale kiepsko to widzę, współczuję jej.  Finałem kolacji był piernik i tort makowy, objadłam się jak wszyscy, zresztą zawsze tak jest na wigilię, dlatego kieliszek porto na trawienie zarządziła Wiki, dla każdego kto zdrowy. Koło godziny dwudziestej trzeciej Mary z Willem pożegnali się i poszli do siebie, ku niezadowoleni Tiny. Ja w sumie też już chciałam iść do sypialni i ochłonąć po tych emocjonujących chwilach. I gdy, zaczynam, też coś przebąkiwać o końcu wspaniałego wieczoru, że już późno. Padła propozycja.

- Czy ktoś chętny na mszę pasterską, w kościele w city?- spytał Janek ale nie czekając na odpowiedzieć, powiedział - Mamo, Viki i Frank pewnie jesteście wykończeni, Adam z wami zostanie, a ja z Silvi pojedziemy. Wziął mnie za rękę i rzucając na odchodne - nie czekajcie na nas, dobranoc - i wyszliśmy, a wręcz wybiegliśmy. Na werandzie wręczył mi moją torebkę i szal, kiedy on to przygotował? Już na zewnątrz, przy aucie, wyrwałam rękę i z nie udawaną wściekłością warknęłam.

– Co to było? Nawet nie dałeś innym odpowiedzieć, a mnie zmusiłeś do pójścia z tobą. O co chodzi?

- O nic, a właściwie to kim jest Karol?-

A o to chodzi, jesteś zazdrosny o Karola, o mojego Karola, przyjaciela z podwórka, geja?

- Skąd ci się to teraz wzięło? Karol to Karol. Nie widzę potrzeby ci tego tłumaczyć, szczególnie, że nie wiem dlaczego pytasz mnie o to, tu i teraz. Chyba, że chodziło ci o aluzję Adama w sprawie pierścionka. Daj spokój, żartował przecież. Nie wiem doprawdy, dlaczego w takim momencie ci się Karol przypomniał.

- Może właśnie jego słowa mi o tym przypomniały, co ciebie z tym łączy?-

- Hej, to przyjaciel, już ci mówiłami ...

- A ja ci mówiłem, że przyjaźń...

- Tak, wiem co mówiłeś, ale Karol nie jest taki jak ci się wydaje.

- Nic mi się nie wydaje! Już ja wiem jakimi przyjaciółmi są mężczyźni. Już raz miałem takiego przyjaciela i ... Na dodatek, jeśli by dziś zobaczył cię ten twój Karol, jak ponętnie wyglądasz w tej sukience...

- Karol to gej - przerwałam mu i odsunęłam się o kilka kroków – stu procentowy i to w szczęśliwym kilkuletnim związku z Maćkiem więc przestań mi tu wyjeżdżać z zazdrością, nikogo obok nas nie ma, więc nie musisz silić się na granie i udawanie zazdrosnego chłopaka - no chyba, że on naprawdę jest zazdrosny, ale zaraz co Adam miał na myśli? Czy jemu ktoś odbił dziewczynę, nie złego miał przyjaciela, to go pewnie tak wkurzyło. No na bank zazdrosny.

Janek podszedł bliżej odgradzając mi drogę ucieczki, ja oparta o jego auto i nie mogłam się już więcej cofnąć.

- Masz rację, nie słyszą o czym rozmawiamy, ale widzą, mamy widownię i chcę żebyś wiedziała, że przepraszam cię za moje dochodzenie w sprawie tego Karola, a po drugie, teraz zrobię coś za co nie będę za to przepraszał, powedzmy że to będzie mój dzisiejszy prezent świąteczny od ciebie. Mówię ci o tym, byś nie zrobiła sceny, pocałuję cię teraz piękna Sylwio.- uśmiechnął się, lekko nachylił się w moją stronę.

- Nie zrobisz tego - a może jednak, chcę, jak on cudownie pachnie.

- Owszem zrobię, zresztą przez całą kolacje miałem na to ochotę, a teraz wiesz, widownia no i prezent.

Nie miałam drogi ucieczki, dotknął mojego policzka, delikatnie dłoń przesunął na mój podbródek i lekko do uniósł, jeszcze bardziej przechylił głowę w moją stronę,  popatrzył głęboko w oczy, no i przepadłam, wybaczyłam mu wszystko. Poddałam się, czując te cudownie miękkie usta, zarost przyjemnie mnie drażnił. Pocałował mnie, jak powiedział, a w tym pocałunku dało się wyczuć przeprosiny, zrozumienie, żar, namiętność... miłość?


I jak, podoba się, mnie bardzo, szczególnie, że czytacie, komentujecie i gwiazdeczki ⭐ dajecie. Dziękuję Wam gorąco!  ❤ Jesteście moją weną!

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz