Zaraz napiszę sms do Karola, on spojrzy na tę sprawę obiektywnie.
Usnęłam nad ranem, ale już około dziewiątej rano obudziłam się i zaspana dorwałam swojego samsunga z nadzieją, że Karol napisał jakiś konkret. Jest, przyszłą odpowiedź:„Sylwio wariatko! Bierz byka za rogi! Koniecznie przyjmiesz jego propozycję i się zabawisz. Jeśli nie zaryzykujesz, to już nie pisz i nie dzwoń. Obaj, z Maćkiem ci kibicujemy!"
I drugi:
„Żartowałem, pisz i dzwoń, kiedy chcesz. Kochamy Cię K.i M."
Wiedziałam, że tak będzie. Zawsze mogłam na nich liczyć, lepiej niż na najbliższych, ale czy jestem na tyle odważna, by zaryzykować. A właściwie to, czemu nie, mogę się zabawić i tak nie mam za bardzo co do roboty. Janek może okazać się świetnym przewodnikiem po Australii, zresztą sam się zaofiarował. Będę miał co wspominać, a nie żałować, jak za trzy miesiące wrócę do Polski.
Wyskoczyłam z łóżka, szybki prysznic, potem lekkie śniadanko i jedziemy z Frankiem zawieść Viki do „Fabryki Urody". Tak, to tylko laserowa likwidacja dwóch mikro pajączków na lewym udzie, a nie operacja żylaków! Medycyna estetyczna i tyle. Domyślałam się, że to była jakaś ściema była z operacją na żylaki, nawet nie skomentowałam tego, jak wczoraj w drodze powrotnej wspomniała ciocia. Moje myśli zajęte były propozycją Janka. Ponoć mama prosiła o takąś dramę, bo inaczej nie przyleciałabym do Australii. Może coś w tym było. Gdy Viki piękniała w gabinecie piękności, Frank pomógł mi w salonie telefonii komórkowej, ustawić mój telefon bym mogła dzwonić i korzystać z internetu bez wydawania fortuny.
Późny wieczór, a ja na tarasie z telefonem czekam na telefon od drwala i nic.Wtorek minął również na w oczekiwaniu i dalej nic.
Wściekła na niego, że jak już zdecydowałam się ten jego plan, to pewnie on się rozmyślił. Dobrze, że nie poświęciłam kolejnego, na glupie czekanie. Udało mi się w środę poznać osobiście Paula i jego żonę Ivon, spędziliśmy razem cały dzień z czego, dobrych kilka godzin w przyjemnym klubie fitness „Laguna". Tam zjedliśmy lunch, podczas którego dostałam od nich w prezenciekartę do tego właśnie klubu. Oczywiście czułam się głupio i było mi trochę niezręcznie, dostając taki prezent, ale dziewczyna zaczęła mnie namawiać.
– Sylwio musisz, będziemy się mogły częściej spotykać, poćwiczysz ze mną angielski, a ja będę miała z kim chodzić na fitness. Jestem taka samotna, Paul siedzi całymi dniami w firmie, ja pracuję tylko na pół etatu w kwiaciarni, potem się okropnie nudzę. Sylwio, nie odmawiaj, zastanów się dzień czy dwa i wtedy mi powiesz.
Gdzieś już to słyszałam, tylko zupełnie o inną propozycję chodziło.
– Sylwio, zrób to dla mnie i mojej żony — powiedział Paul.
– Ok,ale mam jeden warunek — groźnie popatrzyłam, ale zaraz uśmiechnęłam się — nauczysz mnie pływać w tej „Lagunie"!
– Oczywiście, ale będzie czadowo! – Ivon, naprawdę była szczerze zadowolona i ja chyba też.
Dobrze mi z nimi było, w końcu ktoś w podobnym wieku, Paul ma trzydzieści sześć lat, a jego żona trzydzieści. Oboje bardzo dobrze radzą sobie z polskim, znowu ktoś mnie wcześniej wprowadził w błąd. I tak właściwie przez kilka dni z rzędu spotykałam się z Ivon wklubie, uczę się pilatesu, pływania następnym razem. Mało tego, jak się dowiedziała, że robię na drutach i szydełku, to już przepadłyśmy obie. Okazało się, na drugiej półkuli spotkałam podobną maniaczkę wełny, sznurków i wszystkiego, czym można zająć ręce.
![](https://img.wattpad.com/cover/227494868-288-k230186.jpg)
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...