Zabawa na całego!

586 54 38
                                    

Na barbecue Janek wziął mamę, Viki i Franka i pojechali tuż przed osiemnastą, by być punktualnie i witać gości. Denerwowałam się i dlatego chciałam dojechać, jak już całe towarzystwo pojawi się i zacznie biesiadować, może wtedy przetrwam te miliony par oczu wpatrujących się we mnie, dlatego przyjechałam z Willem i Mary, na dodatek lekko spóźnieni. Długo zeszło Tinie i mnie zrobienie się na bóstwo, by błyszczeć na tej corocznej imprezie pracowniczej. Ja naprawdę pragnęłam pięknie wyglądać, nawet wybrałam i założyłam piękny czerwony komplet koronkowej bielizny, który znalazłam w garderobie. Nowa czerwona hiszpanka, użyłam też rozświetlającego balsamu do ciała, jeszcze tylko mała słomkowa torebka, kapelusz. Szykowałam się jak na prawdziwą randkę i chyba podobnie jak Tina, też chciałam zwrócić czyjąś uwagę. Jestem gotowa na to barbecue. Mój głosik dodał: Chyba chcesz kogoś dziś oczarować? Może?

Ta impreza to typowe świąteczne garden party odbywające się w parku w miasteczku, na którym są wszyscy na stałe zatrudnieni pracownicy, a jest ich około dwudziestu, pojawiają się z rodzinami, więc zrobi się z tego feta na sześćdziesiąt parę osób albo i więcej. Grill jest obowiązkowy, bo to typowe dla Aussie, gdyż te grile,  są praktycznie wszędzie i to zazwyczaj 2-3 stanowiskowe, zadaszone, elektryczne lub gazowe z dostępem do bieżącej wody. Był tu fantastyczny plac zabaw oczywiście, który ma ochronę przed promieniami prażącego słońca, by dzieci bez przeszkód mogły się bawić. Jak dla mnie rewelacja i długo w Polsce tego nie będzie, dodatkowo muzyka na żywo i podest do tańczenia, stoisko z napojami, owocami, lodami.
Przybyliśmy jednak na kilka chwil przed uroczystym rozpoczęciem imprezy, czyli przemową Johna. Dziękował wszystkim pracownikom za dobry i owocny rok.
- Dzięki Wam i waszej sumiennej pracy, ta farma tak dobrze prosperuje i liczy się na rynku.- Brawa, przerwały mu na chwilę, po czy znowu wspominał całe dwanaście miesięcy ciężkiej pracy, gratulowałim i sobie sukcesów, życzył kolejnych. Wszyscy kiwali głowami z aprobatą, bili brawo, uśmiechali się, coś szeptali i widać było, że są naprawdę zadowoleni i dumni z siebie oraz ze słów swojego szefa. U niektórych widziałam łzę w oku, jak wspominał ojca, muszę przyznać, że nawet i mnie udzieliła się ta chwila i łza zakręciła mi się w oku.
- Kochani przyjaciele, kończąc moją przydługą mowę, życzę wszystkim udanego kolejnego roku i oczywiście szalonej zabawy wszystkim oraz dobrego powrotu do pracy w styczniu. Aa aaa bym zapomniał, wasze dzieci w styczniu, bez zmian jadą na wypoczynek na koszt farmy. 

Brawa, ponownie i odgłosy zadowolenia. To było super, oni naprawdę byli szczerze zadowoleni. Janek podchodził do każdego pracownika, osobiście dziękował i składał życzenia. To widok, którego nigdy niedane było widzieć czy nawet słyszeć, o takich rodzinnych imprezach integracyjnych, jak byłam w Polsce,  tylko o nich czytałam, teraz mam to na żywo. Widać, że darzą go szacunkiem, mimo iż jest młodszy od wielu z nich, traktują go poważnie, jest ich szefem, to fakt, ale nie widać by się go bali wręcz przeciwnie, a on podobnie odnosi się do nich. Anna z powagą i podziwem w oczach w towarzystwie Viki i Franka spoglądała to na Janka, to na mnie. Adam zaś zajęty był rozmową z Tiną, której chyba udało się to, co zamierzała, zwróciła jego uwagę, oby nie skończyło się to jej łzami i rozczarowaniem. Może powinnam jej powiedzieć o nowych życiowych planach Adama we Włoszech? Nie, to przecież jest tajemnica.

- Pięknie wyglądasz, dobrze, że w końcu mogłem przedrzeć się przez ten tabun ludzi do ciebie, błyszczysz w tym tłumie — wybił mnie z rozmyślań i podglądania towarzystwa mój chłopak na niby, pocałował mnie w policzek, a mnie zrobiło się jeszcze bardziej gorąco, niż było w tym australijskim klimacie.
-Uff oficjalną część mam z głowy, szukałem cię wcześniej, dlaczego nie podeszłaś do mnie, bym mógł oficjalnie cię przedstawić, uciekłaś? Dlaczego?
- To dla mnie jeszcze za wcześnie, może za jakąś chwilę, dobrze?
Wziął mnie za obie dłonie, przeskanował od góry do dołu, cmoknął z zadowoleniem. Chyba nie dojrzał mojej śmiałej bielizny, nie ma rentgena  w oczach?
- Jasne, mamy dużo czasu piękna Sylwio, choć pewnie jesteś głodna, tam są przepyszne steki z kangura.
- Z kangura mówisz? To muszę spróbować!
I wmieszaliśmy się w bawiących i śmiejących się biesiadników. Państwo Wolny bardzo dobrze się czuli i bawili, tańczyli do macareny i robili to rewelacyjnie. Obawiałam się o jej nogi po tych zabiegach, ale jak to ciotka Wiktoria szaleje.
-Sylwie baby raz się żyje, bawmy się hany, odpoczywać będziemy na starość.
Ma rację, trzeba się bawić więc i ja z moim przystojniakiem ruszam na parkiet i całkiem dobrze nam to wychodzi. Słoneczko już prawie zaszło i dopiero teraz widzę, jak wokoło robi się jeszcze piękniej i nastrojowo, kolorowe lampiony na stolikach i na drzewach, migotają niczym świetliki. Jest cudnie!
Po dobrej godzinie tańców odprowadzamy Anna, ciocię i Franka do wyjścia, gdzie już czeka uber, który bezpiecznie odwiezie towarzystwo do domu, tam już czeka pielęgniarka, by odpowiednio zająć się panią Szabo.
A ja? Ja szaleję dalej, posłuchałam Viki.

Bawię się na całego, a Tina dzielnie mi towarzyszy tłumacząc, o co chodzi w zabawach grupowych i oczywiście kto jest kim. Widzę i czuję na sobie dziwne i przenikliwe spojrzenie kobiet oraz towarzyszących im mężczyzn, którzy chyba są lekko zdziwieni. Ponoć pierwszy raz ich szef jest na tej imprezie świątecznej z osobą towarzyszącą. Janek zupełnie się tym nie przejmuje albo tego nie widzi, więc i ja poddaję się, robi się naprawdę miło. Po kilku drinkach już wszyscy razem dobrze się bawimy i chyba mnie zaakceptowali, więc Tina postanowiła mnie już zostawić i chyba wymknęła się gdzieś z Adamem, mam nadzieję, że dobrze skończy się to zniknięcie tej pary. Chyba nigdy w całym swoim 26-letnim życiu, nie wypiłam tyle piwa, a stało się tak dlatego, że z każdym prawie wznosiłam toast i musiałam wypić chociaż łyk, bo to ich tradycja, a że Janek miał wracać autem, więc to ja przejęłam jego obowiązek. Dochodziła północ, nastrojowe lampiony, kolorowe światełka wokoło, romantycznie, a ja w głowie mam lekki kołowrotek, jest mi tak przyjemnie, tylko te buty, mimo iż koturny to moje stopy chcą spoczynku. Najchętniej to już bym się położyła do łóżka spać.
- Sylwio widzę, że jesteś zmęczona- on czyta mi w myślach, albo tak tragicznie wyglądam.
- O tak, bardzo i bolą mnie nogi, trochę kręci mi się w głowie, chyba za dużo nie wypiłam, ale nie dam rady już ani jednego toastu wypić – przewróciłam oczami i pokazałam ręką w powietrzu, że mam już po szyję tego picia.
- Już bym ci nawet nie pozwolił, klimat robi swoje, zamówiłem już podwójne espresso, jeszcze tylko kilka chwil, pokaz fajerwerków i wracamy do domu. Dasz radę jeszcze wytrzymać kochanie? – pociągnął mnie delikatnie w stronę wygodnych kanap.
Słysząc kochanie, poczułam się błogo, a dotyk jego dłonie spowodował rozlewające się ciepło i mrowienie na całym ciele.
- Dam, oczywiście, że dam radę, jak tak ładnie do mnie mówisz – uśmiechnęłam się i odpowiedziałam tak słodko niczym beza, czy też ichniejsza Pavlowa, jesteśmy w towarzystwie, trzeba grać.

- Proszę twoja kawa, Adam i Tina się nawet pojawili, co ten chłopak znowu wymyślił? Przepraszam cię na chwilę, muszę zamienić z nim dwa słowa, przyślę tu Tinę, dasz jeszcze kilka chwil wytrzymać, na pewno?
- Tak, oczywiście skarbie. 

Skarbie, czy ja to powiedziałam na głos, chyba za bardzo się wczuwam w rolę.

- Sylvi! On mnie nawet nie pocałował, owszem nie odstępował mnie na krok i zachowywał się bardzo, powiedziałbym, zaborczo, ale dalej traktuje mnie chyba jak siostrę.- Dziewczyna opadła obok mnie na kanapie, rozżalona.

-  Rozmawialiśmy o moich studiach, stażu w firmie w Sydney, ale nie o nas. Widziałam jego wzrok, inaczej patrzył niż zwykle, ale nic poza tym. Przecież ja nie jestem już dzieckiem, od dobrych kilku lat. I wiesz, nawijał, że muszę być bardzo ostrożna w kontaktach damsko-męskich, że mężczyźni wykorzystują młode kobiety, że w dzisiejszych czasach trudno o prawdziwe uczucie i takie tam, rozumiesz coś z tego?
- Martwi się o ciebie, wiesz, to zabrzmiało trochę jak mowa starszego brata, ale Tino daj mu czas, może musi sam zrozumieć, jesteś mądrą rozważną kobietą i zacznie starania o ciebie.

Mimo iż byłam lekko wstawiona, pilnowałam się, by nie palnąć prawdy, że jego postawa może mieć związek, z tym że one nie chce zostać na farmie, ba w Australii. Może nawet kogoś w Europie ma, ale nie mogłam dziewczyny jeszcze bardziej dołować.
- Jak ja tobie i Johnowi zazdroszczę, dopiero co się poznaliście, a już tak iskrzy, takie uczucie zdarza się raz w życiu, oby Adam szybko zrozumiał, że ja jestem tą jedyną dla niego- Tina rzuciła taką uwagę, że nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, jakie iskry? To tak nas postrzega otoczenie?
- Wiesz Sylwio, jak Adam nie pojedzie na imprezę sylwestrową i zostanie w domu, to ja też, mimo iż John zapewniał, że zapowiada się czadowa zabawa, o i ma być jakiś świetny barman.
- Zrobisz, jak uważasz, ale szkoda życia młoda zacznij żyć! - właśnie zacznij żyć Sylwio ty też! Tak pomyślę też o tym, ale teraz...
- Jak mi się chce spać, ja tylko na chwilę zamknę oczka ...-ziewnęłam.

- Wstawaj śpiochu, bo przegapisz sztuczne ognie. ❤

No jak, podoba się? 

Zabawa z nasza parką powoli się zaczyna, a na horyzoncie pojawiaja się kolejna para. 

Macie pomysły jak zakończy się ten wieczór?

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz