Sielanka czy drama?

469 38 16
                                    

Masz rację to wasza chwila, ale musisz mi, chociaż dać szansę wykazania się przy organizacji ślubu, a wcześniej jakieś balango ze striptizem.

– Ivon, jakie balango, co ci chodzi po głowie?

– No wieczór panieński, myślisz, że kawalerski twojego Szabo na kręgielni się odbędzie, a za przyzwoitkę wielebnego Daniela wezmą?

– No chyba nie? – trochę niepewnie zabrzmiałam, choć po cichu liczyłam, że chłopaki nie wymyślą czegoś bardziej szalonego, niż Wolna. – Ale...

– Nie ma żadnego „ale" – przerwała mi – my dziewczyny nie możemy być gorsze, a że tak i ty bez alkoholu to inne atrakcje muszę ci zapewnić, byś miała udany wieczór i miała co do wspominać z wypiekami na twarzy.

– Nie wiem, czy chcę, bo widzisz, ja nie koniecznie lubię te diademy, szarfy, striptizerów, kluby...

– Wiem kochana, w twoim stanie wymyślę coś spokojnego, ale odbijemy sobie to po przyjściu na świat małego Szabo bez dyskusji. Szaleństwo też jest wskazane, by z tęsknotą wrócić na nudne łono rodziny farmerskiej.

Przewróciłam oczami, bo już w mojej głowie wyobraźnia podsuwała mi zwariowane pomysły, a nudne rodzinne życie wcale mnie nie przerażało.

– To, co widzimy się w sobotę na farmie, zrobimy sobie babskie spotkanie?

– Oczywiście z Tiną do kompletu, zrobimy weselną burzę mózgów, a teraz leć do swojego narzeczonego, bo widzę, że znowu zbiera się na deszcz, może dotrę do domu przed ulewą.

– Hej Sylwio mam coś jeszcze dla ciebie, byłyśmy na zakupach, pamiętasz?

– O dzięki, pamiętałaś o wszystkim, dzięki jeszcze raz, a co to?


– Niespodzianka, razem z przyszłym ojcem otwórzcie i zróbcie użytek! – Puściła mi oczko, uśmiechnęła się i już jej nie było.

Jadąc windą, zastanawiałam się, czy uda mi się nie okazywać entuzjazmu w związku z potwierdzeniem ciąży, bardzo się cieszyła, a zarazem bałam, emocje bardzo mną szargały. Nerwowo spoglądałam w telefon, grzebałam w torebce, aż w końcu zajrzałam do torby, którą dostałam od Ivon.

– O jeny, co ona sobie myślała!? – tak, znowu mówię na głos, nie krzyczę!

Wolna, nie byłaby sobą, gdyby nie udało się jej, zrobić czegoś takiego, co mnie zaskoczy, zawstydzi, poprawi humor. Dokładnie wiedziała, że sama w życiu nie kupiłabym czegoś takiego, jak seksowny czerwony komplet bielizny.

– I jak, zakupy się udały? – popatrzył zdziwiony na mnie, wskazując wymowie na trzymany w dłoniach zaledwie jeden pakunek – chociaż to może mi się spodobać, dobrze widzę, Victoria's Secret*? – Brodaczowi zaświeciły się oczy i jego wyraz twarzy dokładnie odzwierciedlał stan, w jaki się właśnie został wprowadzony, jego zmysły zostały podobnie jak moje pobudzone.

– No tak, na specjalną okazję – wymyśliłam na poczekaniu.

– To teraz jest ta okazja i koniecznie musisz to dla mnie dziś ją założyć!

– O nie... – dlaczego ja tak panikuję?

– Masz rację, po co teraz zakładać, jak możemy zabrać się za rozbieranie, tak tęskniłem za tobą – przerwał mi, szybkim krokiem podszedł do mnie, wyciągnął z moich dłoni pakunek, telefon, zdjął z ramienia moją torebkę. I zaczął mnie powoli całować po szyi, sunąc swoimi ustami i lekko łaskocząc zarostem brody. Oczywiście stado motyli dawało do wiwatu, a ja zaczęłam szybciej oddychać i ścisnęłam uda.

– Wiedz nie musisz mi jej teraz pokazywać, a powiesz, chociaż jaki jest jej kolor... – oddychał zdecydowanie głośniej, a jego usta były już tak blisko moich, spragnionych jego gorących warg.

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz